Łukasz Nawotczyński: Musimy pracować cały czas

- Jestem jednak pewien, że gdy wyjdziemy już na boisko, każdy będzie dawał z siebie wszystko i zostawi serce, by powalczyć o końcowy sukces - uważa obrońca Cracovii, Łukasz Nawotczyński.
- Wróciliście już do kraju, a w czwartek rozegraliście ostatni sparing w Turcji, z kazaskim Szachtiorem Karaganda. Była to próba generalna przed ligą...
- I wydaje się, że nasza gra wyglądała najlepiej spośród wszystkich spotkań, które rozegraliśmy przed tym obozem. Był to zresztą najbardziej wymagający przeciwnik. Zagraliśmy z tyłu na zero, zdobyliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry. To może cieszyć.
- Straciliście podczas tego obozu zaledwie trzy gole...
- Wszystkie sparingi w Turcji pokazały, że Cracovia poprawiła grę defensywną. Mam nadzieję, że potwierdzimy to również w lidze.
- W czwartek wystąpiła całkowicie nowa obrona z nowym bramkarzem. Możecie powiedzieć, że już jesteście zgrani, czy jeszcze potrzebujecie nieco czasu?
- Trenujemy długo ze sobą - sam obóz trwał przecież ponad dwa i pół tygodnia. Cały czas staramy się zgrać naszą formację najlepiej, jak to tylko możliwe.
- Jakie widzisz swoje szansę na grę w podstawowym składzie?
- To już pytanie do trenera, nie do mnie. Długo nie grałem i bardzo zależy mi na tym, aby występować i pokazywać się z jak najlepszej strony.
- Jak współpracuje ci się na środku obrony z Vule Trivunoviciem?
- Bardzo dobrze. Grając razem jeszcze nie straciliśmy żadnej bramki. To pokazuje, że nasza współpraca wygląda całkiem dobrze.
- Czy z taką grą jaką zaprezentowaliście w sparingu z Szachtiorem jesteście w stanie pokusić się o zwycięstwo z Legią Warszawa?
- Nie jesteśmy idealni i musimy pracować cały czas. Jestem jednak pewien, że gdy wyjdziemy już na boisko, każdy będzie dawał z siebie wszystko i zostawi serce, by powalczyć o końcowy sukces.
- Aż trzy mecze w Turcji zakończyły się waszymi zwycięstwami 1:0. Czy to jest sposób na grę w lidze? Przede wszystkim defensywa?
- Podstawą sukcesu jest zagrać z tyłu na zero. Jeżeli to się uda, to jedną bramkę zawsze uda się zdobyć. Czasami może to być nawet samobójczy gol rywala, jak choćby w meczu z Szachtiorem.
Rozmawiał Dariusz Guzik