Marcin Budziński: Odpoczywaliśmy od wspólnych treningów, ale nie od piłki

- Nie przypominam sobie tak długiej przerwy, ale to też fajnie, że można było trochę odpocząć. Myślę zresztą, że nikt tak naprawdę długo nie odpoczywał od piłki, bo mieliśmy rozpiski, a każdy z nas co jakiś czas starał się sobie gdzieś pograć. Rozmawialiśmy o tym z chłopakami i wiem, że nie tylko ja na urlopie szukałem piłki - mówi piłkarz Pasów.
- Jak odbierasz te
pierwsze dni przygotowań? Cały czas macie zajęcia z piłką, co w Polsce nie jest
często spotykane.
- Mnie się to bardzo podoba
i chyba kolegom również, że już w okresie przygotowawczym trenujemy z piłkami.
Dla mnie jest to zresztą rzeczą normalną i uważam, że tak powinno być.
Oczywiście zajmujemy się także przygotowaniem fizycznym i motorycznym, bo to
też jest potrzebne, ale cały czas mamy piłkę przy nodze - to daje nam radość
i sądzę, że da nam także oczekiwany efekt.
- Ta przerwa zimowa
była chyba dla każdego z Was najdłuższa w karierze. Widać, że teraz wróciliście
do zajęć z bardzo dużym zapałem. Oczywiście ciężko jest mówić o Waszej formie,
ale nastawienie, to widać, macie bardzo pozytywne.
- To prawda, nie
przypominam sobie tak długiej przerwy, ale to też fajnie, że można było trochę
odpocząć. Myślę zresztą, że nikt tak naprawdę długo nie odpoczywał od piłki, bo
mieliśmy rozpiski, a każdy z nas co jakiś czas starał się sobie gdzieś pograć.
Rozmawialiśmy o tym z chłopakami i wiem, że nie tylko ja na urlopie szukałem
piłki. Tak więc od piłki może nie była to długa przerwa, ale od treningów z
drużyną - na pewno tak.
- Trener powiedział,
że nikt nie przybrał na wadze, a niektórzy nawet stracili parę kilo. Ty jesteś
wśród tych, którzy stracili, czy utrzymali?
- Ja jestem raczej w
tej grupie, która trzyma wagę. Kiedy przychodziłem do Cracovii to ważyłem może
troszeczkę więcej, niż teraz, ale u mnie z wagą raczej jest ok. Jeśli już coś
się z nią dzieje, to raczej chudnę, a nie tyję - nie mam z tym problemów.
- Jak spędziłeś
urlop?
- Głównie w rodzinnych
stronach, w Giżycku. Wiadomo, że całe święta spędziłem w domu, potem spotykałem
się trochę ze znajomymi w Trójmieście, przez moment byłem w Warszawie.
Większość urlopu upłynęło mi jednak w Giżycku.
- Nie było raczej
szansy, żeby pożeglować?
- Nie, choć widziałem,
że jakieś bojery po lodzie latały. Ale ja raczej jestem nastawiony tylko na
żagle - w lecie, na wodzie. Byłem za to raz na łyżwach w hali przy Siedleckiego,
z tym, że było bardzo dużo ludzi, a ja ostatni raz na łyżwach jeździłem chyba
jakieś trzy lata temu, więc parę wywrotek mi się przydarzyło. Ale ogólnie było
bardzo fajnie.