Marek Wasiluk: Nie można kalkulować

  • Wywiady
18.10.2010
Marek Wasiluk: Nie można kalkulować
- W trzech, czterech meczach wydawało się, że zrobiliśmy krok do przodu, a teraz znów cofnęliśmy się chyba w rozwoju – przyznaje obrońca Cracovii, Marek Wasiluk.

- W trzech, czterech meczach wydawało się, że zrobiliśmy krok do przodu, a teraz znów cofnęliśmy się chyba w rozwoju – przyznaje obrońca Cracovii, Marek Wasiluk.

- Nikt nie spodziewał się takiego wyniku..

- W trzech, czterech meczach wydawało się, że zrobiliśmy krok do przodu, a teraz znów cofnęliśmy się chyba w rozwoju. Nie wiem, czy zabrakło Arka Radomskiego, czy czegoś innego. Szkoda, bo straciliśmy dwie bramki w cztery minuty i potem było to bardzo ciężko odrobić.

- Wszystkie stracone przez was bramki padły w dość dziwnych okolicznościach. Jak to jest możliwe, że wrzutki zawodników Ruchu tak łatwo przechodziły przez waszą obronę?

- Ciężko powiedzieć. Nie były one jakoś szczególnie groźne – zwłaszcza ta pierwsza i trzecia. Były to piłki, które leciały strasznie długo. Pierwszą pewnie mogłem wcześniej wybić, ale myślałem, że nie sprawi ona większych problemów Marcinowi (Cabajowi – przyp.). Rzeczywiście, trzy razy zakotłowało się na naszym piątym metrze i padły z tego trzy bramki. My potrzebujemy przeprowadzić naprawdę dobrą akcję, by zdobyć gola, a przeciwnikowi dajemy prezenty. Stąd biorą się te wszystkie porażki.

- Zatrzymajmy się jeszcze przy tej pierwszej bramce, którą Sadlok zdobył właściwie dośrodkowaniem. Czemu nie przeciąłeś piłki?

- Mogłem ją wybijać ze środka, ale bałem się, że będzie tam nabiegał jeden z przeciwników. Przepuściłem ją, bo myślałem, że nie sprawi Marcinowi żadnych kłopotów. Poszła jednak idealnie w długi słupek. Nie da się już tego cofnąć.

- Przed wami ciężkie spotkanie z Polonią w Warszawie.

- Wyniki pokazują, że nasza liga jest nieobliczalna. W sobotę Zagłębie wygrało w Poznaniu z Lechem. Nie można kalkulować gdzie, co, jak. Trzeba zdobywać punkty, bo tracimy je na własnym stadionie. Musimy zacząć zdobywać je na wyjazdach.

- Czy inaczej gra wam się na nowym stadionie? Po dwóch zwycięstwach przyszła porażka. Nowy obiekt nie pomaga?

- Pomaga, bo przy 0:2 nie spuściliśmy głów, ale walczyliśmy. Strzeliliśmy bramkę na 1:2 i gdybyśmy nie stracili trzeciej, pewnie zdobylibyśmy jakieś punkty. To jednak tylko takie gdybanie. Kibice dodali nam energii, bo walczyliśmy do końca. Chyba pierwszy raz dziękowali nam po porażce za walkę.

- Piłkarze Ruchu narzekali na twoją ostrą grę…

- Kto tak mówił?

- Rafał Grodzicki…

- On zawsze „płacze” i właśnie widzę, że teraz znowu komuś to robi (zawodnik udzielał właśnie wywiadu – przyp.). Pod bramką zawsze się zdarzy, że ktoś będzie się przepychał i ja do nikogo nie będę miał o to pretensji. Z tego co widzę, jest on cały i zdrowy, więc może niech nie przesadza.

DG