Mateusz Klich: Potwierdzamy nasze deklaracje

    21.03.2011
    Mateusz Klich: Potwierdzamy nasze deklaracje
    - Nie patrzę na to, czy ktoś pomaga mi przy zdobywaniu bramek. Najważniejsze, że piłka po moich uderzeniach ląduje w siatce, a czy ktoś ją po drodze dotknie? To już nie jest aż tak ważne. Niektórzy mogą powiedzieć, że mam szczęście. Nie obraziłbym się gdyby było ono ze mną do końca sezonu - przyznaje pomocnik Cracovii, Mateusz Klich.

    - Nie patrzę na to, czy ktoś pomaga mi przy zdobywaniu bramek. Najważniejsze, że piłka po moich uderzeniach ląduje w siatce, a czy ktoś ją po drodze dotknie? To już nie jest aż tak ważne. Niektórzy mogą powiedzieć, że mam szczęście. Nie obraziłbym się gdyby było ono ze mną do końca sezonu - przyznaje pomocnik Cracovii, Mateusz Klich.

    - Gdy przed rundą wiosenną mówiliście, że będziecie walczyć o utrzymanie, niektórzy „eksperci" - patrząc w tabelę i widząc waszą dziewięciopunktową stratę - pukali się w głowę. Po czterech kolejkach brakuje wam już jednak tylko trzech punktów do piętnastej Arki Gdynia, czterech do czternastej Polonii Bytom i pięciu do trzynastej Polonii Warszawa...

    - Zgadza się. W czterech meczach zdobyliśmy tyle punktów, co w całej rundzie jesiennej. Nasza gra jest lepsza, zwłaszcza u siebie. Przed rundą deklarowaliśmy, że nie złożymy broni i to potwierdzamy w tych spotkaniach. Przed nami jednak wciąż daleka droga.

    - Jak ocenisz sobotni mecz z Koroną Kielce? Dwie różne połowy?

    - Nie, wydaje mi się, że całe spotkanie graliśmy tak samo. W pierwszej połowie stłamsiliśmy Koronę, która właściwie nie miała żadnych sytuacji. Po przerwie chcieliśmy zagrać tak samo agresywnie, strzeliliśmy gola, później może niepotrzebnie się cofnęliśmy, ale na szczęście udało nam się zdobyć drugą bramkę, a potem jeszcze trzecią.

    - Drugi mecz i twoja druga bramka. W meczu z Lechem nieco pomógł ci przy tym Marcin Kikut, w sobotę do gola dołożył się Zbigniew Małkowski...

    - (śmiech) Nie patrzę na to, czy ktoś pomaga mi przy zdobywaniu bramek. Najważniejsze, że piłka po moich uderzeniach ląduje w siatce, a czy ktoś ją po drodze dotknie? To już nie jest aż tak ważne. Niektórzy mogą powiedzieć, że mam szczęście. Nie obraziłbym się gdyby było ono ze mną do końca sezonu (uśmiech).

    - Poza golem zaliczyłeś także asysty przy bramkach Aleksejsa Višŋakovsa i Saidiego Ntibazonkizy. To był twój najlepszy występ w tym sezonie?

    - Tak. W rundzie jesiennej nie grałem zbyt dobrze, ale teraz jest już lepiej. Trener zaufał mi, daje mi szanse występu i cieszę się, że mogę odwdzięczać się golami i podaniami.

    - Znowu zagrałeś jako ofensywny pomocnik. Odnoszę wrażenie, że na tej pozycji gra ci się lepiej..

    - Na pewno czuję się lepiej, bo gram bliżej bramki rywala i mogę oddawać więcej strzałów.

    - Cracovia, która w szesnastu spotkaniach sezonu 2010/11 - piętnastu rundy jesiennej i jednego rundy wiosennej - straciła trzydzieści cztery bramki, zachowała czyste konto w trzech kolejnych meczach...

    - Gdy nie traci się gola w trzech spotkaniach z rzędu, to znaczy, że  gra defensywna jest dużo lepsza. Oczywiście wciąż są pewne mankamenty, które musimy wyeliminować, ale w sobotę Korona właściwie nie miała w ofensywie nic do powiedzenia. To optymistyczne.

    - Bramkę z meczu z Lechem zadedykowałeś twojemu dziadkowi, a gola z Koroną?

    - Też jemu, choć niestety nie było go na meczu. Poza tym również mojej rodzinie, która zawsze jest ze mną i wspiera mnie w trakcie spotkań. Razem ze mną cieszy się z sukcesów i smuci z porażek.

    - Przed tobą  zgrupowanie reprezentacji Polski U-20...

    - Chciałbym zaprezentować się na nim jak najlepiej i wypaść dobrze w meczach z Niemcami i Szwajcarami. Najważniejsze, by wrócić do Krakowa bez kontuzji, za to w dobrej formie.

    Rozmawiał Dariusz Guzik