Mateusz Klich: Taki gol może dodać skrzydeł

    14.03.2011
    Mateusz Klich: Taki gol może dodać skrzydeł
    - Chcemy i musimy zdobywać punkty, by utrzymać się w lidze, a potrzebujemy ich jeszcze trochę. Wydaje mi się jednak, że jesteśmy na dobrej drodze, by zrealizować nasz plan - mówi strzelec jedynej bramki wczorajszego meczu Cracovia - Lech Poznań, Mateusz Klich.

    - Chcemy i musimy zdobywać punkty, by utrzymać się w lidze, a potrzebujemy ich jeszcze trochę. Wydaje mi się jednak, że jesteśmy na dobrej drodze, by zrealizować nasz plan - mówi strzelec jedynej bramki wczorajszego meczu Cracovia - Lech Poznań, Mateusz Klich.

    - Niedziela była dla was niezwykle udana..

    - Wszyscy możemy się cieszyć, bo nareszcie udało nam się wygrać, a do tego z nie byle kim, bo z mistrzem Polski. Wiedzieliśmy, że u siebie gra nam się lepiej, staraliśmy się zwyciężyć i to się udało.

    - Wiosną jeszcze nie przegraliście, wcześniej zaliczyliście jednak dwa remisy. Sami mówiliście, że to was nie satysfakcjonowało..

    - Zgadza się. Chcemy i musimy zdobywać punkty, by utrzymać się w lidze, a potrzebujemy ich jeszcze trochę. Wydaje mi się jednak, że jesteśmy na dobrej drodze, by zrealizować nasz plan.

    - Jakie były założenia na mecz z Lechem? Bardziej ofensywna gra niż ze Śląskiem Wrocław?

    - Ze Śląskiem nie graliśmy w piłkę, dlatego w niedzielę chcieliśmy zagrać lepiej w ofensywie i defensywie. Wydaje mi się, że w obronie zaprezentowaliśmy się średnio, pozwoliliśmy Lechowi na stworzenie kilku groźnych sytuacji, z przodu było z kolei lepiej.

    - Zachowaliście jednak czyste konto w drugim spotkaniu z rzędu...

    - Tak. Może sama gra defensywna nie wyglądała najlepiej w obu ostatnich meczach, ale chyba można nas jednak pochwalić, bo najważniejszy cel, a więc gra na zero z tyłu został zrealizowany i to dwukrotnie. Tym bardziej, że graliśmy z dobrymi zespołami.

    - Zwycięski gol, do tego strzelony mistrzowi Polski cieszy jakoś bardziej?

    - Na pewno! Każda bramka cieszy, ale taki gol może dodać człowiekowi skrzydeł i dać motywację do ciężkiej pracy nad jeszcze lepszą grą. Tę bramkę dedykuję dziadziowi Andrzejowi, który był na meczu.

    - Przy strzale troszkę pomogła ci noga Marcina Kikuta..
    - Tak, nie wiadomo, czy w przeciwnym razie piłka wpadłaby do bramki. Liczy się jednak to co w sieci, a tam była właśnie futbolówka.

    - W niedzielę zagrałeś jako ofensywny pomocnik, we dwóch wcześniejszych meczach byłeś ustawiany bardziej defensywnie...

    - Grało mi się dobrze, starałem się rozgrywać piłkę, ale potem nieco opadłem z sił i było już trochę ciężej. Nie liczy się jednak moja indywidualna postawa, lecz wynik. Wygraliśmy, zdobyliśmy trzy punkty i z tego bardzo się cieszę.

    - Patrząc na waszą grę myślisz, że zasłużyliście na to zwycięstwo?

    - Wydaje mi się, że tak. Chociażby dlatego, że nie wygraliśmy wcześniej z Legią. Nie gramy źle, stwarzamy sytuacje. Dużo łatwiej gra nam się na swoim stadionie. Kibice byli świetni, wspierali nas i w imieniu całej drużyny chciałbym im za to podziękować. Dla takich fanów warto grać.

    - Gdy opuszczałeś plac gry w 89. minucie, kibice podziękowali ci za twoją grę, a przede wszystkim gola..

    - To była miła chwila. Czasami trenerzy specjalnie ściągają zawodników, by mogli usłyszeć owacje, ja jednak zostałem chyba zdjęty, bo nie miałem już sił (śmiech). Muszę wziąć się do pracy.

    - Lech ma jeszcze szansę na tytuł mistrza Polski?

    - To dobra drużyna, która będzie jeszcze wygrywać i zdobywać punkty. Ale czy jest w stanie odrobić stratę do zespołów z czołówki? Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.

    - Wy z kolei walczycie o utrzymanie. Wasza strata do reszty stawki jest już nieco mniejsza. Patrzycie w przyszłość bardziej optymistycznie?
    - Na pewno tak. Najważniejsze mecze - mówię tu o spotkaniu z Arką Gdynia i Polonią Bytom - jeszcze przed nami, ale trzeba grać o zwycięstwo we wszystkich pojedynkach. W sobotę zagramy u siebie z Koroną i mamy nadzieję na zdobycie kolejnych trzech punktów. Liczę na nas, na siebie, ale przede wszystkim na kibiców.

    Rozmawiał Dariusz Guzik