Mateusz Żytko: Najważniejsze będą pierwsze mecze

- Różnice punktowe pomiędzy poszczególnymi drużynami nie są duże i z pewnością dwa, czy trzy zwycięstwa z rzędu mogą zasadniczo zmienić naszą sytuację - szybko można się wywindować w górę. Bez wątpienia najważniejsze są dla nas pierwsze mecze i one pokażą, kogo jesteśmy w stanie gonić, a kto nam będzie uciekał - mówi obrońca Pasów.
- Przylecieliście „na
chwilę" do Polski między jednym a drugim obozem treningowym. Jakie wrażenia po
części hiszpańskiej Waszych przygotowań do rundy wiosennej?
- Myślę, że generalnie
cała Cracovia może uznać obóz za udany - za wyjątkiem Alexa Suvorova. Poza
Alexem wszyscy są zdrowi, rozegraliśmy ciekawe sparingi i myślę, że
zaliczyliśmy ten obóz „na plus".
- Rywale byli
wymagający, ale Wasza gra w meczu z Dynamem Tbilisi - diametralnie inna niż w
spotkaniu z Dynamem Kijów. Zwłaszcza w pierwszej połowie meczu z Tbilisi prezentowaliście
się bardzo dobrze, natomiast Ukraińcy byli dla Was chyba „zbyt wysoką półką".
- Dynamo Tbilisi,
czołowa gruzińska drużyna, była dobrym rywalem „na przetarcie". Potem graliśmy
z trzecioligowym zespołem hiszpańskim, który jest chyba na drugim miejscu w
lidze i walczy o awans. Powiem szczerze, że ci trzecioligowcy bardzo fajnie
grali w piłkę i widać było, że w Hiszpanii każdy zawodnik ma chyba piłkę we
krwi - technikę, opanowanie piłki. Widać było na boisku, że choć jest to
drużyna z niższej ligi, to naprawdę był dla nas wartościowy rywal. Wreszcie
ostatni mecz z Dynamem Kijów, które jest chyba obecnie jedną z najlepszych
drużyn, przynajmniej jeśli chodzi o Europę Wschodnią. Wynik tego meczu był
faktycznie „dosyć potężny", bo dostaliśmy od nich solidne „baty". Ale trzeba
oddać cesarzowi co cesarskie - mają super zespół i to co prezentowali naprawdę
mogło być dla nas lekcją futbolu.
- Akurat oglądając
Twój występ to byłeś jednym z jaśniejszych punktów w meczu z Dynamem Kijów.
- Może w pierwszej
połowie, kiedy jeszcze miałem siły, to faktycznie wyglądało to nieźle. Potem
widać było, że ten „mój" zawodnik - chłopak, który „sięgał mi do pępka" -
trochę zaczął już nade mną przeważać. Ale przyznaję, że to była też dla mnie
sprawa ambicjonalna, żeby ten zawodnik mnie nie ogrywał. Zgodnie ze starą
szkołą: „jeśli piłka może przejść, to zawodnik już nie ma prawa" starałem się
go powstrzymywać i w pierwszej połowie wychodziło nieźle. Starałem się też
trochę podłączyć do akcji ofensywnych, coś dorzucić.
- A jak odebraliście
sam wynik? To tylko sparing, ale jednak: to też mecz.
- Mogliśmy przygotować
się specjalnie do tego spotkania, odpuścić sobie dwa treningi i potem stanąć w
jedenastu na polu karnym. Każdy kto widział mecz na pewno przyzna, że nie
broniliśmy za wszelką cenę wyniku (śmiech). Staraliśmy się grać z nimi „jak
równy z równym", czyli akcja za akcję. Mieliśmy swoje sytuacje, ale to oni z
zimną krwią wykorzystywali prawie każdą swoją szanse na gola. Tym się różni
zespół klasowy grający w europejskich pucharach, jakim jest Dynamo Kijów, od
nas, którzy bronimy się przed spadkiem z polskiej Ekstraklasy. Oni stwarzają
sytuacje i je wykorzystują, a my nie zawsze potrafimy. Tak więc, być może
gdybyśmy zagrali „na wynik" to takiego pogromu by nie było, ale myślę, że
zarówno my, jak i trener zebraliśmy w tym meczu doświadczenie i, jak mówię,
wiemy już jaka jest różnica między czołowymi drużynami w Europie, a nami.
- Akurat Wasz atak w
rundzie jesiennej faktycznie był jednym z największych problemów. Teraz
kontuzji doznał jeden z wiodących piłkarzy ofensywnych, Alexandru Suvorov. Na
wiosnę łatwo też chyba nie będzie z tym zdobywaniem bramek, chyba że z przodu pojawią
się jeszcze jacyś nowi zawodnicy.
- Nie wiem jakie Klub
ma plany względem formacji ataku i nie chcę się na ten temat wypowiadać. Było u
nas na testach dwóch zawodników ofensywnych, ale widać było po nich, że nie
zależało im na tym, żeby grać w Cracovii, więc ich „odpuszczono". Podejrzewam,
że będziemy poszukiwać innych wzmocnień, ale to już są kwestie, o których na
pewno może mówić więcej trener. Na razie dołączyło do nas dwóch zawodników i o obu
można powiedzieć, że są ofensywni. Zresztą wszystkie tego typu posunięcia
zweryfikuje liga. Niektórzy robią tysiąc transferów, a jeden z nich na coś się
przydaje, kiedy inni kupują jednego zawodnika i okazuje się, że jest to „strzał
w dziesiątkę". Tak naprawdę ilością transferów nigdy nie należy się sugerować,
bo nie ilość się liczy, ale jakość.
- Marcin i Sebastian
szybko wkomponowali się w zespół?
- Myślę, że tak, bo to
bardzo dobrzy zawodnicy. Marcin w młodym wieku zadebiutował w lidze, pamiętam
jeszcze, że nie tak dawno wchodził z ławki w Arce. Po tym, co pokazywał na
obozie mogę powiedzieć, że na pewno będzie dla nas wzmocnieniem - bardzo mi się
podobała jego gra i widać, że jest to chłopak, który walczy, biega i naprawdę
potrafi grać w piłkę. Tak samo Seba Szałąchowski - on też miał dobre wejście do
drużyny. Wiadomo, że każdy zna jego atuty - jest to bardzo szybki, przebojowy
piłkarz i miejmy nadzieję, że te swoje atuty pokaże po raz kolejny w Cracovii. Oczywiście
nikt nikomu tutaj nie zagwarantuje miejsca w podstawowym składzie, ale wiadomo,
że rywalizacja jest rzeczą pożądaną i to może na naszą postawę wpływać tylko
pozytywnie.
- Jak sądzisz, które
drużyny są w Waszym zasięgu punktowym, a które już nie? Myślisz, że możecie
dogonić na przykład Jagiellonię, czy Górnika Zabrze?
- Różnice punktowe
pomiędzy poszczególnymi drużynami nie są duże i z pewnością dwa, czy trzy
zwycięstwa z rzędu mogą zasadniczo zmienić naszą sytuację - szybko można się „wywindować"
w górę. Bez wątpienia najważniejsze są dla nas pierwsze mecze i one pokażą,
kogo jesteśmy w stanie gonić, a kto nam będzie uciekał. Wiemy o tym, że na
przykład Górnik też przeżywa swoje problemy, że ci najlepsi zawodnicy gdzieś
odchodzą, albo też o ich odejściu wciąż się spekuluje. Ale to są tylko
dywagacje dobre do gazet, to jak wróżenie z fusów. Wszystko będzie dużo
bardziej klarowne po kilku wiosennych kolejkach - wtedy będziemy mądrzejsi. Ja
mam w każdym razie nadzieję, że nie będziemy walczyć tylko o utrzymanie, ale
może się uda zakręcić gdzieś w środkowych rejonach tabeli.
- Co musi być w
rundzie wiosennej Waszym atutem w walce o utrzymanie?
- W pierwszej kolejności:
musimy zacząć strzelać bramki. W zeszłym roku, w rundzie jesiennej, zdobyliśmy
tylko 9 goli - to strasznie mało. W dodatku wiele było takich spotkań, w
których mieliśmy sporo sytuacji, a jednak te bramki nie padały. Wszyscy razem
musimy jakoś przełamać tą niemoc. Jeśli zaczniemy wreszcie strzelać bramki, a w
defensywie będziemy się prezentować jako cały zespół tak, jak choćby w trzech
ostatnich kolejkach ubiegłego roku, to myślę, że szybko powędrujemy w górę.
- Zaskoczyła Was tak
mroźna pogoda w Polsce?
- Nie zaskoczyła,
ponieważ zawsze mamy kontakt z rodzinami, mamy Internet i wiedzieliśmy, że
przyjeżdżamy na -15 stopni. Te dwa dni jakoś się pewnie każdemu udało przetrzymać
(śmiech). My teraz wyjeżdżamy, ale wszyscy się pewnie zastanawiają czy liga
będzie w stanie wystartować o czasie. W zeszłym roku była taka sytuacja, że
pogoda wymusiła zmianę terminarza i nie wiadomo jak to się potoczy tym razem.
Mnie się wydaje, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że pierwsze kolejki będą przekładane,
bo zima późno się zaczęła i może dłużej potrwać. Zobaczymy jednak co będzie
dalej. My mamy robić swoje, czyli dobrze przygotować się do rundy rewanżowej,
niezależnie od tego, kiedy wystartuje.