Mateusz Żytko: Nie ma co kalkulować!

  • Wywiady
08.11.2012
Mateusz Żytko: Nie ma co kalkulować!
- Mamy przed sobą dwa ciężkie meczy, ale jeśli oba wygramy, to na sto procent będziemy na drugim miejscu! Jeżeli gdzieś zgubimy punkty, to trzeba będzie wtedy zwrócić uwagę na przeciwników. Przede wszystkim patrzymy jednak na siebie i żałujemy tylko tego, że nie ma szans na wyprzedzenie Floty przed nowym rokiem – mówi obrońca Pasów.

- Mamy przed sobą dwa ciężkie meczy, ale jeśli oba wygramy, to na sto procent będziemy na drugim miejscu! Jeżeli gdzieś zgubimy punkty, to trzeba będzie wtedy zwrócić uwagę na przeciwników. Przede wszystkim patrzymy jednak na siebie i żałujemy tylko tego, że nie ma szans na wyprzedzenie Floty przed nowym rokiem - mówi obrońca Pasów.

- Rozmawiamy po meczu z Sandecją, na którym „pękła dycha" - na trybunach przy Kałuży zasiadło po raz pierwszy w sezonie ponad 10 tysięcy kibiców. Tymczasem następne mecze będą kibicowsko nieco inne. W Jaworznie zupełnie bez publiczności i potem - być może - z zamkniętymi niektórymi sektorami na Cracovii. Jak zespół przyjął te wiadomości?
- Trochę o tym rozmawialiśmy. Spodziewaliśmy się takiej sytuacji, zwłaszcza po ostatnich wyrokach w sprawie zajść na innych stadionach, gdzie były zamykane sektory, albo całe trybuny. Zaskoczyło nas jedynie to, że w Jaworznie mecz odbędzie się całkowicie bez udziału publiczności. No trudno - stało się, jak się stało. Kibice pewnie też do końca nie przewidzieli, że nasz stadion tak strasznie można zadymić. Teraz trzeba być może ponieść konsekwencje. Mamy nadzieję, że nie będą to duże kary i następną rundę zainaugurujemy meczem z Okocimskim przy pełnych trybunach.

- Wracając do samego meczu z Sandecją - znów pokazaliście, że gracie do końca i jesteście świetnie przygotowani kondycyjnie. To, że tak często strzelacie bramki w drugich połowach to nie przypadek.
- Tak trzeba stwierdzić: jesteśmy świetnie przygotowani do sezonu i cieszy, że tak dobitnie pokazujemy to zwłaszcza w meczach u siebie. Goście przyjeżdżają do nas głównie z myślą o obronie i zazwyczaj w pierwszej połowie, dopóki jeszcze nie opadną z sił, dobrze się niektórzy bronią. Druga połowa jednak zazwyczaj należy do nas. Sił nam nie brakuje, gramy do 90 minuty i staramy się nasze dobre przygotowanie w pełni wykorzystać.

- Okazuje się, że całkiem realne jest spędzenie zimy na drugim miejscu. Zaglądacie w tabelę, kalkulujecie sobie, jak ta sytuacja wygląda?
- Nie ma co kalkulować! Mamy przed sobą dwa ciężkie meczy, ale jeśli oba wygramy, to na sto procent będziemy na drugim miejscu! Jeżeli gdzieś zgubimy punkty, to trzeba będzie wtedy zwrócić uwagę na przeciwników. Przede wszystkim patrzymy jednak na siebie i żałujemy tylko tego, że nie ma szans na wyprzedzenie Floty przed nowym rokiem.

- Przed wami dwa mecze z beniaminkami - trudno jednak mówić, że to niedoświadczone zespoły. Zarówno w GKS Tychy jak i w Miedzi Legnica grają zawodnicy z bogatym ligowym doświadczeniem. Na pewno będą dla Was wymagającymi rywalami.
- Oczywiście, jest tam wielu dobrych piłkarzy, a te zespoły dobrze się spisują i po cichu może też myślą o czymś więcej, niż tylko środek tabeli - chcą się „podpiąć" pod czołówkę. My będziemy się starali im w tym przeszkodzić. Wiadomo, jakie mamy cele i na nich się skupiamy.

- W Jaworznie nie będzie łatwo o trzy punkty. GKS spisuje się bardzo dobrze jako gospodarz i do tej pory tylko raz przegrał. U nas wyjazdy różnie wyglądały.
- Wyjdziemy zagrać swoją piłkę: będziemy grać dużo po ziemi i długo utrzymywać się przy piłce. Dużo też będzie zależało od przeciwników: czy wyjdą grać odważniej, czy będą się całą jedenastką bronić. Z tymi zespołami, które grają otwartą piłkę gra się dużo łatwiej. Jednak dopóki mecz się nie odbędzie trudno przewidywać, jak to on będzie wyglądał.

- Ostatnio w ramach akcji „Lekcja wf-u z Cracovią" odwiedzacie dzieciaki w małopolskich szkołach. Brałeś już udział w takim spotkaniu...
- Tak, już miesiąc temu byliśmy razem z Sebastianem Stebleckim w szkole w Lipniku. Bardzo fajna sprawa! Zresztą widzimy, że dużo najmłodszych kibiców przychodzi na nasze mecze - to chyba też widoczne, że ja zazwyczaj z tymi dziećmi po meczu staram się zostać jak najdłużej. Trzeba tych kibiców wynagradzać za przyjście na stadion i wychowywać nowych Pasiaków. Musimy podziękować też rodzicom, że przyprowadzają swoje pociechy. U nas na stadionie jest super atmosfera, zwłaszcza na sektorze rodzinnym, gdzie odbywają się też okołomeczowe zajęcia z dziećmi. To naprawdę świetna sprawa!

- Podczas tych lekcji nie przychodziło ci do głowy, że może właśnie praca z młodzieżą to sposób na przyszłość?
- Powoli o takich sprawach zaczynam myśleć. To nie tajemnica, że chciałbym zostać trenerem. Zacznę chyba od pracy z młodzieżą i dziećmi, przekonam się na własnej skórze, czy będę w stanie przekazać im swoje doświadczenie i wiedzę, które w ciągu kariery nabyłem i którymi chciałbym się podzielić.

- Zacząłeś już może jakieś kursy w tym kierunku?
- Jeszcze nie, ale zaczynam się rozglądać, zasięgać języka „co, gdzie i kiedy". Jeżeli w najbliższej przyszłości taki kurs będzie się odbywał w Krakowie, to się na niego zapiszę, a pewnie i kilku kolegów razem ze mną.

- Koledzy też odnajdują się w pracy z dzieciakami?
- Niektórzy zawodnicy mają niezłe predyspozycje wychowawcze, potrafią wiedzę przekazać. Mogę zdradzić, że trener Marcin Kępa, który jeździ z nami na „lekcje wf-u z Cracovią", stwierdził, że spisałem się bardzo dobrze i pochwalił moje zdolności pedagogiczne (śmiech). To cenna uwaga od trenera, który też ma wykształcenia pedagogiczne i jednocześnie zachęcające, żeby iść w tym kierunku. Może to dla mnie naprawdę dobra droga?