Mateusz Żytko: Nigdy się nie poddajemy

    03.08.2013
    Mateusz Żytko: Nigdy się nie poddajemy
    - Nigdy się nie poddajemy. Szczególnie, że te drugie połowy są w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsze, niż pierwsze i teraz było tak samo – komentuje zwycięstwo z Ruchem obrońca Pasów.

    - Nigdy się nie poddajemy. Szczególnie, że te drugie połowy są w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsze, niż pierwsze i teraz było tak samo - komentuje zwycięstwo z Ruchem obrońca Pasów.

    - Zaczęliście mecz z Ruchem źle, ale w końcówce udało Wam się odwrócić losy spotkania.
    - Straciliśmy szybko bramkę po wrzutce z boku. Jakoś tak się składa, że jak ktoś pod naszą bramką dotknie piłkę dorzuconą z boku, to ta znajduje drogę do siatki. W drugiej połowy dokonaliśmy pewnych korekt i do takich sytuacji już nie dochodziło. Ta gra nie była dzisiaj dobra, zwłaszcza w pierwszej połowie. Ciężko się grało, Ruch zagrał cofnięty, a nasz atak pozycyjny nie funkcjonował tak jak byśmy chcieli. Kibice już chyba się przyzwyczaili, że pierwsza połowa jest niemrawa. W drugiej potrafimy już narzucić swój styl gry, walczyć do końca i często zakończyć mecz korzystnym wynikiem.

    - Po meczu w szatni była mała feta?
    - Trudno to fetą nazwać. Było trochę radości i polewania wodą. Cieszyć też trzeba się umieć.

    - Tuż przed wyrównującym trafieniem uchroniłeś Cracovię przed utratą drugiej bramki. Zawodnicy Ruchu mieli ogromne pretensje o ta sytuację. Jak byś ją skomentował?
    - Początkowo byłem trochę niezdecydowany, bo Kosa był bliżej piłki. Ja patrzyłem na niego, a on na mnie. W końcu ja próbowałem wybić piłkę głową, ale trafiłem w „Jankesa". Piłka mu się zamotała, tak razem się już pchaliśmy i w końcu udało mi się wyłuskać futbolówkę. Arbiter nie odgwizdał żadnego przewinienia, a mógł gwizdnąć tak w jedną jak i drugą stronę. Zachował zimną krew i poszła kontra, po której strzeliliśmy pierwszą bramkę. Bardzo się z tego cieszę, tym bardziej, że teraz się nie wspomina się mojej przestrzelonej sytuacji stuprocentowej - nie była ona łatwa, piłka dostała kozła, próbowałem ją za mocno uderzać. Później szukałem szczęścia strzałami głową, ale się nie udało. Ważne, że ta piłka mnie szuka i te sytuacje stwarzam.

    - Wracając do tej sytuacji z Jankowskim, trener Zieliński stwierdził na konferencji, iż przez 30 metrów biegłeś z jego zawodnikiem zakładając mu tak zwanego. „nelsona".
    - Piłka nożna nie jest grą dla panienek, tylko dla mężczyzn i niekiedy trzeba sobie pomagać rękami. Ze mną też się nikt nie patyczkuje, często w polu karnym jestem łapany, ktoś skacze mi po głowie.

    - Znowu wystawiliście jednak kibiców na próbę nerwów.
    - Nigdy się nie poddajemy. Szczególnie, że te drugie połowy są w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsze, niż pierwsze i teraz było tak samo. Wydaje mi się, że Ruch osłabł troszeczkę w drugiej połowie. Może ta nasza gra w pierwszej połowie polegająca na utrzymywaniu piłki była trochę denerwująca dla kibiców, ale Ruch był zmuszony do biegania za piłką i tych sił im trochę brakło w drugiej odsłonie. Nie mieli już takiej ochoty by przy stanie 1:1 wyciągać rezultatu, tylko stanęli z tyłu jakby czekając na nasze drugie trafienie.

    - Niesamowite wejście zanotował Dawid Nowak, który w trzy minuty odwrócił wynik spotkania.
    - Dawid jest znany z tego, że jest „liskiem pola karnego" i lubi strzelać takie bramki. Cieszę się, ze przyszedł do nas. Jest fajnym człowiekiem, szybko się wkomponował w nasz zespół, a teraz zaczął strzelać bramki i na pewno będzie robił to regularnie.


    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ