Mateusz Żytko: Przegraliśmy bardzo ważny mecz

    03.03.2012
    Mateusz Żytko: Przegraliśmy bardzo ważny mecz
    - Wiemy, że nasza gra wyglądała fatalnie i nie mogę powiedzieć, że w tej chwili mamy pomysł, jak temu zaradzić. Mówimy sobie coś przed meczem, mówimy sobie po każdym kolejnym meczu: będzie lepiej. A nie jest. I nie wiem, co mamy z tym zrobić – mówił po meczu z Zagłębiem obrońca Pasów, Mateusz Żytko.

    - Wiemy, że nasza gra wyglądała fatalnie i nie mogę powiedzieć, że w tej chwili mamy pomysł, jak temu zaradzić. Mówimy sobie coś przed meczem, mówimy sobie po każdym kolejnym meczu: będzie lepiej. A nie jest. I nie wiem, co mamy z tym zrobić - mówił po meczu z Zagłębiem obrońca Pasów, Mateusz Żytko.

    - Znowu przed meczem wielkie nadzieje, a tymczasem z Zagłębiem wypadliście jeszcze gorzej, niż w dwóch poprzednich meczach.
    - Szczerze mówiąc, rozmawiamy po meczu enty raz i nie wiem już, co mówić, bo czuję się już trochę jak polityk, który ciągle coś obiecuje, a potem nie ma żadnych efektów. Tutaj już nie ma o czym mówić, bo to już kibiców, ani kogokolwiek niewiele interesuje - trzeba po prostu zacząć coś udowadniać na boisku, bo czasu do końca ligi i punktów do zdobycia pozostaje coraz mniej. Przegraliśmy bardzo ważny mecz i jest źle. Siedzieliśmy po meczu w szatni i rozmawialiśmy - nie jest za ciekawie. Wiemy, że nasza gra wyglądała fatalnie i nie mogę powiedzieć, że w tej chwili mamy pomysł, jak temu zaradzić. Mówimy sobie coś przed meczem, mówimy sobie po każdym kolejnym meczu: będzie lepiej. A nie jest. I nie wiem, co mamy z tym zrobić.

    - Siedzieliście razem w szatni, wyszliście prawie „jedną falą", ale nie wszyscy byli z Wami - niektórzy opuścili stadion bardzo szybko.
    - Nie czepiałbym się takich rzeczy, bo to nie o to chodzi. Jedni siedzą trochę krócej, bo może śpieszą się do rodziny, inni poszli na odnowę, to posiedzą jeszcze dłużej i porozmawiają o meczu. Nie można kogoś oskarżać o to, że szybciej wyszedł - ludzie są różni.

    - Co usłyszeliście od Profesora Filipiaka, który przyszedł do Waszej szatni po meczu?
    - Takie rzeczy na pewno zostają w szatni, ale wystarczyło popatrzeć na Profesora Filipiaka i jego mina mówiła wszystko.

    - Czuliście dzisiaj od początku, że to nie będzie Wasz dzień?
    - Chyba nie, ale... W sumie i tak w tych pierwszych trzech meczach nic nie graliśmy - mogło nam się znów udać zagrać na 0:0 i dalej pocieszalibyśmy się, że będzie lepiej.

    - Ta bramka na 0:1 trochę Was jednak pobudziła...
    - No tak, tylko czemu my nie możemy tak grać jak jest 0:0 - czemu nie potrafimy dążyć do strzelenia bramki, konstruować akcji, tylko rzucamy się „na wariata", kiedy jest już źle? Zagłębie nie grało dzisiaj ofensywnej piłki, raczej czekali na kontrę. Ale to przecież można było przewidzieć i trzeba w tej sytuacji coś robić, żeby zdobywać te gole, a nie tracić bramki i przegrywać takie mecze. Nie ma się w ogóle co tłumaczyć, że nie wiedzieliśmy jak oni zagrają, że nas czymś zaskoczyli.

    - Nie byliście w stanie powalczyć u siebie z Zagłębiem, teraz jedziecie na ŁKS. Widzisz perspektywę na Wasze utrzymanie w Ekstraklasie?
    - Co bym teraz nie powiedział, to i tak będą to puste frazesy dla niektórych ludzi. My jesteśmy jednak zawodowymi sportowcami i tak długo, jak długo są przed nami mecze, tak długo będziemy walczyć o ligowy byt. Nie ma sensu, żebym cokolwiek obiecywał - trzeba wyjść i pokazać na murawie, że coś potrafimy, a dopiero potem można o tym rozmawiać. Nie będę obiecywał gruszek na wierzbie, bo jak widać, nie wiadomo, co z tego będzie.