Miloš Kosanović: To oznacza, że jesteśmy zespołem

  • Wywiady
17.07.2011
Miloš Kosanović: To oznacza, że jesteśmy zespołem
- Odnosiło się wrażenie, że sędzia zapomniał kartek z szatni. Cały czas wołaliśmy do niego, by pokazał kartonik po faulu na naszym zawodniku, ale nie reagował. Mówił tylko „grajcie, grajcie”. Skończyło się niezbyt ciekawie - opowiada stoper Cracovii, Miloš Kosanović.

- Odnosiło się wrażenie, że sędzia zapomniał kartek z szatni. Cały czas wołaliśmy do niego, by pokazał kartonik po faulu na naszym zawodniku, ale nie reagował. Mówił tylko „grajcie, grajcie”. Skończyło się niezbyt ciekawie - opowiada stoper Cracovii, Miloš Kosanović.

- To był dziwny mecz. Od samego początku było sporo fauli, nad którymi sędzia nie potrafił zapanować...

- No tak. Odnosiło się wrażenie, że sędzia zapomniał kartek z szatni. Cały czas wołaliśmy do niego, by pokazał kartonik po faulu na naszym zawodniku, ale nie reagował. Mówił tylko „grajcie, grajcie". Skończyło się niezbyt ciekawie.

- No właśnie. Dziesięć minut przed upływem regulaminowego czasu gry...

- Szczerze mówiąc nie widziałem tego co się stało. Potem dowiedziałem się, że Saidi (Ntibazonkiza - przyp.) został uderzony w brzuch. Budujące jest to, że cała nasza drużyna była razem i wszyscy uczestniczyliśmy w zamieszaniu. Cieszę się z tego, bo to oznacza, że jesteśmy zespołem. Wszyscy za jednego - tak ma być cały czas!

- Sama wasza gra przeciwko Bułgarom nie była jednak porywająca...

- Nie była. Zwłaszcza pierwsza połowa. Staliśmy za daleko przeciwnika, który grał tak jak chciał. Po przerwie było nieco lepiej, ale co z tego, skoro mecz skończył się dużo wcześniej.

- Jak ci się tworzyło parę stoperów z Mateuszem Żytko?

- Dobrze. Dużo rozmawialiśmy i myślę, że nasza współpraca wyglądała w porządku.

- W pierwszej połowie w parze z Żytko ustawiony był Łukasz Nawotczyński. Wszyscy rywalizujecie między sobą o grę w podstawowym składzie...

- Ale najważniejsze, że jest to zdrowa rywalizacja. Konkurencja jest potrzebna.

Rozmawiał Dariusz Guzik