Miloš Kosanović: Trzeba wykorzystywać sytuacje

  • Wywiady
30.10.2011
Miloš Kosanović: Trzeba wykorzystywać sytuacje
- Wojtek Kaczmarek krzyknął „moja”, ale chyba ktoś przeszkodził mu w interwencji i piłka spadła wprost pod nogi zawodnika Widzewa, który z łatwością zdobył gola. Mieliśmy jednak potem swoje sytuacje i trzeba było je wykorzystać – mówi po porażce z Widzewem Miloš Kosanović

- Wojtek Kaczmarek krzyknął „moja", ale chyba ktoś przeszkodził mu w interwencji i piłka spadła wprost pod nogi zawodnika Widzewa, który z łatwością zdobył gola. Mieliśmy jednak potem swoje sytuacje i trzeba było je wykorzystać - mówi po porażce z Widzewem Miloš Kosanović.


- Dziś wyszedłeś w podstawowym składzie z opaską kapitańską na ręce. To była decyzja drużyny, czy trenera?
- To była decyzja trenera Pasieki. Nie spodziewałem się, że zostanę dziś kapitanem, ale trener powiedział, że właśnie ja nim będę.
- Czułeś się wyróżniony jako kapitan drużyny?
- Tak, to jest dla mnie wielki zaszczyt, że mogłem założyć opaskę. Jestem obcokrajowcem i wydaje mi się, że jestem pierwszym zagranicznym zawodnikiem, który wyprowadził Cracovię jako kapitan.
- Trzeba powiedzieć, że byłeś też dziś najmłodszym zawodnikiem tej drużyny...
- No tak, tym bardziej cieszę się z tego wyróżnienia. Jedną rzeczą jest jednak radość z otrzymanej na ten mecz opaski kapitańskiej, a drugą rzeczą jest wynik meczu.
- Jak z Twojej perspektywy wyglądała stracona bramka?
- Wojtek Kaczmarek krzyknął „moja", ale chyba ktoś przeszkodził mu w interwencji i piłka spadła wprost pod nogi zawodnika Widzewa, który z łatwością zdobył gola. Mieliśmy jednak potem swoje sytuacje i trzeba było je wykorzystać.
- Długo graliście z przewagą jednego zawodnika i nie wykorzystaliście jej. W gruncie rzeczy nie było widać na boisku, że jest Was o jednego więcej.
- Z pewnością powinniśmy byli więcej grać piłką i szybciej ją rozgrywać. Stworzyliśmy jakieś okazje pod bramka Widzewa, ale po raz kolejny byliśmy nieskuteczni. Na początku drugiej połowy mieliśmy chwilę lepszej gry - można powiedzieć, że do tej mojej czerwonej kartki. Później Widzew też zaczął sobie stwarzać sytuacje i skończyło się na 0:1.
- Rozumiem, że Wasze założenia meczowe szybko poszły w odstawkę z racji szybko straconej bramki, ale jaki dziś był pomysł na pokonanie Widzewa?
- Chcieliśmy postawić na stałe fragmenty gry, których rozegranie trenowaliśmy cały tydzień. Jak na ironię znów straciliśmy jednak bramkę po rogu, a sami nic nie potrafiliśmy strzelić. Staraliśmy się grać szybko skrzydłami, ale wychodziło nam to tylko na początku drugiej połowy.
- Dziś obejrzałeś dwie żółte kartki i nie zagrasz w spotkaniu derbowym...
- Tak, jestem z tego powodu zły, bo wiem co oznaczają derby, ale nic na to nie poradzę. Nie myślałem w czasie meczu o tym ile mam kartek, chciałem zagrać jak najlepiej. Zależało nam na tym, by przywieźć stąd choćby remis.
- Uważasz, że te kartki były zasłużone?
- Mogę powiedzieć, że moim zdaniem nie były, ale co to zmieni? Fakt jest faktem, że zarobiłem dziś dwie żółte i w konsekwencji czerwoną.
- Atmosfera po tym spotkaniu chyba nie jest najlepsza. Po meczu Tamir Cahalon bardzo emocjonalnie dyskutował z Wojtkiem Kaczmarkiem. Chodziło o jedna z sytuacji boiskowych?
- Tak, chodziło o coś z boiska. Atmosfera po takim meczu nie może być dobra, natomiast to, że rozmawiamy ze sobą jest normalne i raczej byłoby dziwne, gdybyśmy po czymś takim spokojnie rozjechali się do domów. Jesteśmy wściekli po porażce, ale wszelkie tego typu rzeczy powinniśmy wyjaśniać sobie w szatni.