„Grabaż”: Niech walczą do ostatniej kropli krwi

„Grabaż”: Niech walczą do ostatniej kropli krwi
Zarówno nam jak i Wam potrzebne są punkty, więc na boisku nie może być przyjaźni. Na trybunach – owszem, ale piłkarze muszą zawsze dawać z siebie wszystko, niezależnie od tego, kto jest przeciwnikiem – podkreśla Krzysztof „Grabaż” Grabowski, wokalista, autor tekstów i kompozytor w zespołach Pidżama Porno i Strachy na Lachy, zagorzały kibic Lecha Poznań.
- Często chodzi pan na mecze Lecha?
- Obecnie w ogóle nie przychodzę na stadion. Mam słabe serce.
- Kiedyś zdarzało się panu kibicować Kolejorzowi nawet na wyjazdach…
- To prawda, ale tylko sporadycznie. Niestety, terminy koncertów często pokrywają się z datami rozgrywania meczów i często nie mogę ich oglądać nawet w telewizji. Jak to się mówi w środowisku wędkarskim – albo rybka albo pipka.
- Ale kibicem Kolejorza jest pan od lat. Czy w związku z tym śledzi pan również poczynania drużyn-przyjaciół Lecha? Oczywiście, mam na myśli przede wszystkim Cracovię.
- Jeśli tylko Cracovia nie gra z Lechem to oczywiście jej kibicuję. Jednak w meczach między naszymi drużynami nie powinno być sentymentów.
- Co pan sądzi o Cracovii w tym sezonie?
- Mam wrażenie, że brakuje czegoś, co jest nazywane team spirit – ducha drużyny. On musi być obecny w zespole, żeby gra „miała ręce i nogi”. Serce zespołu powinno bić zawsze, nawet poza oficjalnymi meczami. Pamiętam Cracovię trenowaną przez Stawowego, tę w której występował jeszcze Kazek Węgrzyn. Wtedy było na co popatrzeć, każdy mecz obfitował w dużą liczbę dobrych akcji, które można było zapamiętać na długo. Wtedy mieliście fajną paczkę zawodników, których nazwiska niekoniecznie były znane, ale stanowili oni zespół. Niestety, podobnie, jak w życiu – nic nie trwa wiecznie. Ale głowa do góry – złapcie szybko nowego „ducha”.
- Jaki będzie jutrzejszy „mecz przyjaźni”?
- Dla mnie najważniejsze jest zwycięstwo Lecha. Zawsze kibicuję Kolejorzowi, choćby grał on z drużyną oniemiałych eskimosów (śmiech). Zarówno nam jak i Wam potrzebne są punkty, więc na boisku nie może być przyjaźni. Wymagam więc walki do ostatniej kropli krwi.
- Jaki przewiduje pan wynik?
- Ciężko powiedzieć. Sytuacja z rezultatami naszych meczów zmienia się, jak w kalejdoskopie. Raz przyjeżdżamy do Krakowa, żeby wygrać 4:0, a następnym razem ponosimy wyraźną porażkę. Pamiętam choćby to słynne 3:4, kiedy pogrążył nas Piotrek Giza… Ale w nadchodzącym spotkaniu stawiam na 2:0 dla Kolejorza.
- Przynajmniej szczerze. Dziękuję bardzo za rozmowę.
- Również dziękuję i serdecznie pozdrawiam wszystkich kibiców Cracovii!