Piotr Polczak: Nie wolno panikować
13.08.2010

<i>- Nie udało się, ale musimy podnieść głowy do góry. Nie możemy się załamywać – trzeba wyciągnąć wnioski. Nie ma się też czego wstydzić, bo stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, pokazaliśmy trochę ładnych akcji</i> - uważa obrońca „Pasów”, Piotr Polczak. Cracovia przegrała ze Śląskiem Wrocław 2:3.
- Prowadziliście ze Śląskiem 2:1, ale ostatecznie nie zdobyliście choćby punktu. Remis był jednak dość blisko…
- Boli to, że przegrywa się takie mecze. Gdy wyszliśmy na prowadzenie 2:1, coś zepsuło się w naszej grze. Wystarczyła chwila dekoncentracji i straciliśmy bramkę na 2:2. W drugiej połowie próbowaliśmy coś strzelić, stwarzaliśmy sytuacje i przykładowo Mateusz Klich trafił w słupek. Po chwili straciliśmy gola na 2:3 i to też podcięło nam skrzydła. Próbowaliśmy doprowadzić do wyrównania, ale zabrakło bramek. Żal inauguracyjnego meczu, bo każdy zdawał sobie sprawę z tego, że jest on bardzo ważny. Nie udało się, ale musimy podnieść głowy do góry. Nie możemy się załamywać – trzeba wyciągnąć wnioski. Nie ma się też czego wstydzić, bo stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, pokazaliśmy trochę ładnych akcji. Myślę, że to taki zalążek czegoś dobrego.
- Nie uważasz, że gdy zdobyliście bramkę na 2:1, zbyt szybko cofnęliście się do defensywy?
- Ja bym powiedział inaczej: nawet gdy strzeliliśmy gola na 2:1, Śląsk wciąż grał defensywnie i czekał na nasze straty. Myślę, że bramki gości wynikały z naszej niefrasobliwości. Oni tylko na to czekali i umieli wykorzystać nasze błędy.
- Najsłabszym punktem w drużynie była dziś gra obronna…
- Myślę, że gdy traci się trzy bramki, to zawsze wina leżeć będzie w grze obronnej. To musimy poprawić. Nie wolno panikować, trzeba spokojnie przeanalizować to spotkanie i grać jeszcze lepiej.
- Ten mecz był też takim twoim prywatnym spacerem „z nieba do piekła”. Strzeliłeś bardzo ładną bramkę na 2:1, ale mecz zakończyłeś przedwcześnie, gdy w doliczonym czasie gry ujrzałeś drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę…
- Dostałem dwie żółte kartki i nie chciałbym dyskutować, czy słusznie, czy nie. Był to mecz walki i takie sytuacje mogą się zdarzać. Była to sama końcówka spotkania, choć może ten drugi faul był niepotrzebny.
- A sam gol?
- Ciężko coś o nim powiedzieć. Gdy wygrywa się mecz, strzelona bramka cieszy jeszcze bardziej. Przy porażce gol można zapisać jedynie w statystykach.
- Arkadiusz Radomski zaliczył dziś oficjalny debiut w barwach Cracovii i to od razu z opaską kapitana na ramieniu…
- Już w okresie przygotowawczym Arek pokazał się z dobrej strony i wkomponował się w zespół. Podniósł jakość naszej drużyny i na pewno jest przywódcą – zarówno na boisku, jak i poza nim.
DG
- Boli to, że przegrywa się takie mecze. Gdy wyszliśmy na prowadzenie 2:1, coś zepsuło się w naszej grze. Wystarczyła chwila dekoncentracji i straciliśmy bramkę na 2:2. W drugiej połowie próbowaliśmy coś strzelić, stwarzaliśmy sytuacje i przykładowo Mateusz Klich trafił w słupek. Po chwili straciliśmy gola na 2:3 i to też podcięło nam skrzydła. Próbowaliśmy doprowadzić do wyrównania, ale zabrakło bramek. Żal inauguracyjnego meczu, bo każdy zdawał sobie sprawę z tego, że jest on bardzo ważny. Nie udało się, ale musimy podnieść głowy do góry. Nie możemy się załamywać – trzeba wyciągnąć wnioski. Nie ma się też czego wstydzić, bo stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, pokazaliśmy trochę ładnych akcji. Myślę, że to taki zalążek czegoś dobrego.
- Nie uważasz, że gdy zdobyliście bramkę na 2:1, zbyt szybko cofnęliście się do defensywy?
- Ja bym powiedział inaczej: nawet gdy strzeliliśmy gola na 2:1, Śląsk wciąż grał defensywnie i czekał na nasze straty. Myślę, że bramki gości wynikały z naszej niefrasobliwości. Oni tylko na to czekali i umieli wykorzystać nasze błędy.
- Najsłabszym punktem w drużynie była dziś gra obronna…
- Myślę, że gdy traci się trzy bramki, to zawsze wina leżeć będzie w grze obronnej. To musimy poprawić. Nie wolno panikować, trzeba spokojnie przeanalizować to spotkanie i grać jeszcze lepiej.
- Ten mecz był też takim twoim prywatnym spacerem „z nieba do piekła”. Strzeliłeś bardzo ładną bramkę na 2:1, ale mecz zakończyłeś przedwcześnie, gdy w doliczonym czasie gry ujrzałeś drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę…
- Dostałem dwie żółte kartki i nie chciałbym dyskutować, czy słusznie, czy nie. Był to mecz walki i takie sytuacje mogą się zdarzać. Była to sama końcówka spotkania, choć może ten drugi faul był niepotrzebny.
- A sam gol?
- Ciężko coś o nim powiedzieć. Gdy wygrywa się mecz, strzelona bramka cieszy jeszcze bardziej. Przy porażce gol można zapisać jedynie w statystykach.
- Arkadiusz Radomski zaliczył dziś oficjalny debiut w barwach Cracovii i to od razu z opaską kapitana na ramieniu…
- Już w okresie przygotowawczym Arek pokazał się z dobrej strony i wkomponował się w zespół. Podniósł jakość naszej drużyny i na pewno jest przywódcą – zarówno na boisku, jak i poza nim.
DG