Piotr Polczak: Nie wolno panikować

- Nie udało się, ale musimy podnieść głowy do
góry. Nie możemy się załamywać - trzeba wyciągnąć wnioski. Nie ma się
też czego wstydzić, bo stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, pokazaliśmy
trochę ładnych akcji - uważa obrońca „Pasów", Piotr Polczak. Cracovia przegrała ze Śląskiem Wrocław 2:3.
- Prowadziliście ze Śląskiem 2:1, ale ostatecznie nie zdobyliście choćby punktu. Remis był jednak dość blisko...
- Boli to, że przegrywa się takie mecze. Gdy wyszliśmy na prowadzenie
2:1, coś zepsuło się w naszej grze. Wystarczyła chwila dekoncentracji i
straciliśmy bramkę na 2:2. W drugiej połowie próbowaliśmy coś strzelić,
stwarzaliśmy sytuacje i przykładowo Mateusz Klich trafił w słupek. Po
chwili straciliśmy gola na 2:3 i to też podcięło nam skrzydła.
Próbowaliśmy doprowadzić do wyrównania, ale zabrakło bramek. Żal
inauguracyjnego meczu, bo każdy zdawał sobie sprawę z tego, że jest on
bardzo ważny. Nie udało się, ale musimy podnieść głowy do góry. Nie
możemy się załamywać - trzeba wyciągnąć wnioski. Nie ma się też czego
wstydzić, bo stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, pokazaliśmy trochę
ładnych akcji. Myślę, że to taki zalążek czegoś dobrego.
- Nie uważasz, że gdy zdobyliście bramkę na 2:1, zbyt szybko cofnęliście się do defensywy?
- Ja bym powiedział inaczej: nawet gdy strzeliliśmy gola na 2:1, Śląsk
wciąż grał defensywnie i czekał na nasze straty. Myślę, że bramki gości
wynikały z naszej niefrasobliwości. Oni tylko na to czekali i umieli
wykorzystać nasze błędy.
- Najsłabszym punktem w drużynie była dziś gra obronna...
- Myślę, że gdy traci się trzy bramki, to zawsze wina leżeć będzie w
grze obronnej. To musimy poprawić. Nie wolno panikować, trzeba spokojnie
przeanalizować to spotkanie i grać jeszcze lepiej.
- Ten mecz był też takim twoim prywatnym spacerem „z nieba do
piekła". Strzeliłeś bardzo ładną bramkę na 2:1, ale mecz zakończyłeś
przedwcześnie, gdy w doliczonym czasie gry ujrzałeś drugą żółtą i w
konsekwencji czerwoną kartkę...
- Dostałem dwie żółte kartki i nie chciałbym dyskutować, czy słusznie,
czy nie. Był to mecz walki i takie sytuacje mogą się zdarzać. Była to
sama końcówka spotkania, choć może ten drugi faul był niepotrzebny.
- A sam gol?
- Ciężko coś o nim powiedzieć. Gdy wygrywa się mecz, strzelona bramka
cieszy jeszcze bardziej. Przy porażce gol można zapisać jedynie w
statystykach.
- Arkadiusz Radomski zaliczył dziś oficjalny debiut w barwach Cracovii i to od razu z opaską kapitana na ramieniu...
- Już w okresie przygotowawczym Arek pokazał się z dobrej strony i
wkomponował się w zespół. Podniósł jakość naszej drużyny i na pewno jest
przywódcą - zarówno na boisku, jak i poza nim.
DG