Piotr Polczak: To troszkę podcina nam skrzydła
- Mamy na swoim koncie pięć punktów i ciężko mówić coś pozytywnego. Nie można się jednak załamywać i chować głowę w piasek - uważa obrońca Cracovii, Piotr Polczak.
- Ciężko myśli się o korzystnym wyniku, gdy do przerwy przegrywa się 0:3...
- Można powiedzieć, że to my sami sobie strzeliliśmy te gole, bo ciężko mówić przy tych trafieniach o wypracowanych akcjach Jagiellonii. Mamy stały fragment gry, a po chwili tracimy bramkę. Takie gole najbardziej bolą. W drugiej połowie próbowaliśmy coś zdziałać, udało się stworzyć kilka sytuacji, ale przegrywając 0:3, ciężko było myśleć o korzystnym rezultacie.
- Po pierwszej połowie wydawało się, że Jagiellonia strzeli kolejne bramki i że będzie prawdziwy pogrom. Zdołaliście jednak to zatrzymać...
- Zawsze tak jest, że gdy traci się gola na wyjeździe, trzeba się troszkę odkryć. My tak zrobiliśmy, przez co gospodarze mieli ułatwione zadanie. Czeka nas bardzo dużo pracy, bowiem niektóre błędy powtórzyły się. Można powiedzieć, że wyeliminujemy je w jednym meczu, a i tak wracają dwa spotkania później. I tak w kółko. Mamy na swoim koncie pięć punktów i ciężko mówić coś pozytywnego. Nie można się jednak załamywać i chować głowę w piasek. Mam nadzieję, że uda nam się podnieść, że trener wleje w nas jeszcze więcej wiary i że my sami zdamy sobie sprawę z tego, że nie mamy już nic do stracenia. Przed nami dwa mecze przed własną publicznością. Mam nadzieję, że kibice pomogą nam w odniesieniu zwycięstw.
- Niewiele brakowało, a przy stanie 0:0 zdobyłbyś gola. Zabrakło niewiele...
- Bardzo dobrze zachował się Grzesiek Sandomerski, który wybronił sytuacyjnie. W pierwszej połowie właściwie nie uderzaliśmy na bramkę gospodarzy i graliśmy zbyt bojaźliwie. Jagiellonia nie traci punktów na swoim stadionie i potrafi wykorzystać błąd przeciwnika.
- Od początku sezonu nie zostawia się suchej nitki na grze obronnej drużyny. Czy w ostatnich spotkaniach widzisz w tym elemencie jakąś poprawę?
- Wydawało się, że w jednym meczu zażegnaliśmy niebezpieczeństwo, natomiast sytuacja powtarza się za dwa spotkania. Tracimy bramki w podobnych sytuacjach. To nie pomaga w budowaniu siły psychicznej drużyny i troszkę podcina nam skrzydła. Ja i wszyscy chłopcy wierzymy jednak, że praca z trenerem Szatałowem przyniesie efekty. Na razie każdy może się z tego śmiać, bo takie gadanie już nie przemawia do kibiców. My jednak wierzymy w to i z pewnością będziemy walczyli do końca.
- Nie tak dawno trener przyznał, że musicie zdobyć w tym roku jeszcze sześć punktów, by móc myśleć o utrzymaniu. Jak na razie wasze konto zwiększyło się od tamtego czasu o jedno oczko. Oznacza to, że mecze z GKS-em Bełchatów i Legią Warszawa muszą zakończyć się waszymi zwycięstwami...
- Wiadomo, w jakiej jesteśmy sytuacji. Gramy dwa spotkania u siebie i mamy nadzieję, że przełamiemy naszą niemoc. Musimy się dobrze przygotować do tych pojedynków.
Rozmawiał Dariusz Guzik