Radosław Matusiak: Takich meczów mi brakowało

    13.03.2010
    Radosław Matusiak: Takich meczów mi brakowało
    <i> - Cieszą dzisiejsze bramki. To podnosi pewność siebie i dodaje wiary, że ta praca na treningach ma sens, że możemy wygrywać i że może być jeszcze lepiej, niż było</i> - mówi Radosław Matusiak.
    - Dziś wygraliście z Koroną 3:0…
    - Byliśmy wciąż bez punktów, więc brakowało nam zwycięstwa. Dzisiejszy mecz był za „sześć punktów”, bo z drużyną z dolnej części tabeli. To nas na początku sparaliżowało, bo nasza gra w pierwszych minutach nie była najlepsza. Liczy się jednak wynik i punkty.

    - Twój pierwszy gol był niezwykłej urody…
    - Myślę, że miałem w tym sporo szczęścia, bo nigdy nie mierzy się w ten sposób (strzał głową w samo okienko – przyp.).

    - Było trochę wątpliwości, co do tego, komu zaliczyć drugą bramkę – tobie, czy Dariuszowi Pawlusińskiemu…
    - Mnie tych goli troszkę brakuje, choć jestem najbardziej wysuniętym zawodnikiem (śmiech). Cieszę się, że tę bramkę zalicza się mnie.

    - Bramkę strzeliłaś więc plecami…
    - „Plastik” strzelał, piłka odbiła się ode mnie, co zmyliło bramkarza. Było to trochę przypadkowe i szczęśliwe. Szczęścia brakowało nam w pierwszych meczach, dziś się przydało.

    - To był twój najdziwniejszy gol w karierze?
    - Chyba tak. Jeszcze kiedyś, gdy graliśmy z kadrą na Słowacji, to bardziej bramkarz strzelił sobie bramkę, niż ja ją zdobyłem. Dzisiejszy gol był jednak wyjątkowo kuriozalny.

    - Pamiętasz, kiedy ostatni raz zdobyłeś dwie bramki w jednym meczu?
    - W polskiej lidze było to w spotkaniu przeciwko Wiśle Kraków (11 listopada 2006 roku GKS Bełchatów wygrał w Krakowie 4:2 – przyp.), więc trochę dawno temu. Cieszą dzisiejsze bramki. To podnosi pewność siebie i dodaje wiary, że ta praca na treningach ma sens, że możemy wygrywać i że może być jeszcze lepiej, niż było.

    - Swój udział miałeś również przy golu Michała Golińskiego…
    - Myślałem, że „Golina” jeszcze da mi do „pustaka”, ale nie dał (śmiech). To była typowa kontra, Korona postawiła wszystko na jedną kartę. Poszedłem lewą stroną, wyłożyłem „Golinie”, który strzelił bramkę.

    - Przy tej akcji otrzymałeś podanie od Mateusza Klicha…
    - Zgadza się. Mateusz zagrał dziś dobry mecz. Ma dopiero dziewiętnaście lat i jeżeli poprowadzi się go tak, jak powinno, to myślę, że nie tylko Cracovia, ale i reprezentacja będzie miała z niego pożytek. Ja w jego wieku nie grałem tak dobrze, jak on.

    - To może być twój mecz na przełamanie?
    - Cieszę się z dzisiejszego spotkania, bo takich meczów mi brakowało. Myślę, że koledzy z drużyny nie mogli być wcześniej do końca zadowoleni z mojej postawy. Mam nadzieję, że w przyszłych meczach będzie przynajmniej tak, jak dzisiaj.

    - Widać luz w twojej grze…
    - Właściwie od pierwszego meczu nic mi nie dolega. Czuję się nieźle i liczyłem, że to się przełoży na to, że będę dobrze grał. Spotkanie z Legią nie do końca mi wyszło, z Lechem zagrałem w drugiej połowie, może nienajgorzej, ale przegraliśmy. Dziś wygraliśmy za to 3:0.

    - Czy „ławka” w ostatnim spotkaniu z Lechem podziałała na ciebie mobilizująco?
    - Taki był wtedy plan taktyczny, bym zagrał po przerwie. Trener Lenczyk powiedział mi nawet, że w mecz rozstrzygnie się w drugiej połowie. Ja trenerowi ufam i nigdy nie powiem na niego złego słowa.

    - Dzisiejsze spotkanie obserwował Franciszek Smuda, selekcjoner polskiej reprezentacji…
    - Myślę, że w chwili obecnej jest wielu młodych i lepszych zawodników, jak choćby Robert Lewandowski.

    - Jednorazowo do reprezentacji powołuje się jednak pięciu napastników, a nie jednego…
    - Ja na razie o kadrze nie myślę, ale jeżeli trener Smuda zadecyduje, że wyglądam na tyle dobrze, że warto dać mi szansę, to oczywiście przyjadę na zgrupowanie i będę się z tego cieszył. Na tę chwilę jednak o tym nie myślę, mamy dużo do zrobienia z Cracovią, a wiem, że moja gra nie jest jeszcze na tyle ustabilizowana.

    DG