Radosław Matusiak: Takich meczów mi brakowało

  • Wywiady
15.03.2010
Radosław Matusiak: Takich meczów mi brakowało
- Cieszą dzisiejsze bramki. To podnosi pewność siebie i dodaje wiary, że ta praca na treningach ma sens, że możemy wygrywać i że może być jeszcze lepiej, niż było - mówi Radosław Matusiak.

- Cieszą dzisiejsze bramki. To podnosi pewność siebie i dodaje wiary, że ta praca na treningach ma sens, że możemy wygrywać i że może być jeszcze lepiej, niż było - mówi Radosław Matusiak.

- Dziś wygraliście z Koroną 3:0…
- Byliśmy wciąż bez punktów, więc brakowało nam zwycięstwa. Dzisiejszy mecz był za „sześć punktów”, bo z drużyną z dolnej części tabeli. To nas na początku sparaliżowało, bo nasza gra w pierwszych minutach nie była najlepsza. Liczy się jednak wynik i punkty.

- Twój pierwszy gol był niezwykłej urody…
- Myślę, że miałem w tym sporo szczęścia, bo nigdy nie mierzy się w ten sposób (strzał głową w samo okienko – przyp.).

- Było trochę wątpliwości, co do tego, komu zaliczyć drugą bramkę – tobie, czy Dariuszowi Pawlusińskiemu…
- Mnie tych goli troszkę brakuje, choć jestem najbardziej wysuniętym zawodnikiem (śmiech). Cieszę się, że tę bramkę zalicza się mnie.

- Bramkę strzeliłaś więc plecami…
- „Plastik” strzelał, piłka odbiła się ode mnie, co zmyliło bramkarza. Było to trochę przypadkowe i szczęśliwe. Szczęścia brakowało nam w pierwszych meczach, dziś się przydało.

- To był twój najdziwniejszy gol w karierze?
- Chyba tak. Jeszcze kiedyś, gdy graliśmy z kadrą na Słowacji, to bardziej bramkarz strzelił sobie bramkę, niż ja ją zdobyłem. Dzisiejszy gol był jednak wyjątkowo kuriozalny.

- Pamiętasz, kiedy ostatni raz zdobyłeś dwie bramki w jednym meczu?
- W polskiej lidze było to w spotkaniu przeciwko Wiśle Kraków (11 listopada 2006 roku GKS Bełchatów wygrał w Krakowie 4:2 – przyp.), więc trochę dawno temu. Cieszą dzisiejsze bramki. To podnosi pewność siebie i dodaje wiary, że ta praca na treningach ma sens, że możemy wygrywać i że może być jeszcze lepiej, niż było.

- Swój udział miałeś również przy golu Michała Golińskiego…
- Myślałem, że „Golina” jeszcze da mi do „pustaka”, ale nie dał (śmiech). To była typowa kontra, Korona postawiła wszystko na jedną kartę. Poszedłem lewą stroną, wyłożyłem „Golinie”, który strzelił bramkę.

- Przy tej akcji otrzymałeś podanie od Mateusza Klicha…
- Zgadza się. Mateusz zagrał dziś dobry mecz. Ma dopiero dziewiętnaście lat i jeżeli poprowadzi się go tak, jak powinno, to myślę, że nie tylko Cracovia, ale i reprezentacja będzie miała z niego pożytek. Ja w jego wieku nie grałem tak dobrze, jak on.

- To może być twój mecz na przełamanie?
- Cieszę się z dzisiejszego spotkania, bo takich meczów mi brakowało. Myślę, że koledzy z drużyny nie mogli być wcześniej do końca zadowoleni z mojej postawy. Mam nadzieję, że w przyszłych meczach będzie przynajmniej tak, jak dzisiaj.

- Widać luz w twojej grze…
- Właściwie od pierwszego meczu nic mi nie dolega. Czuję się nieźle i liczyłem, że to się przełoży na to, że będę dobrze grał. Spotkanie z Legią nie do końca mi wyszło, z Lechem zagrałem w drugiej połowie, może nienajgorzej, ale przegraliśmy. Dziś wygraliśmy za to 3:0.

- Czy „ławka” w ostatnim spotkaniu z Lechem podziałała na ciebie mobilizująco?
- Taki był wtedy plan taktyczny, bym zagrał po przerwie. Trener Lenczyk powiedział mi nawet, że w mecz rozstrzygnie się w drugiej połowie. Ja trenerowi ufam i nigdy nie powiem na niego złego słowa.

- Dzisiejsze spotkanie obserwował Franciszek Smuda, selekcjoner polskiej reprezentacji…
- Myślę, że w chwili obecnej jest wielu młodych i lepszych zawodników, jak choćby Robert Lewandowski.

- Jednorazowo do reprezentacji powołuje się jednak pięciu napastników, a nie jednego…
- Ja na razie o kadrze nie myślę, ale jeżeli trener Smuda zadecyduje, że wyglądam na tyle dobrze, że warto dać mi szansę, to oczywiście przyjadę na zgrupowanie i będę się z tego cieszył. Na tę chwilę jednak o tym nie myślę, mamy dużo do zrobienia z Cracovią, a wiem, że moja gra nie jest jeszcze na tyle ustabilizowana.

DG