Radosław Zawrotniak: Warto kupić karnet!

O swoim pierwszym meczu przy Kałuży, o oczekiwaniach na nowy sezon i o tym dlaczego karnet na mecze Pasów to dobra inwestycja mówi drużynowy srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie, szpadzista Radosław Zawrotniak.
- Czy pamięta
Pan swój pierwszy mecz Cracovii obejrzany na żywo?
- Oj, tego to nie pamiętam, bo
byłem bardzo mały. Nie wiem czy to było w pierwszej klasie
podstawówki czy może jeszcze w przedszkolu. Tak samo nie
pamiętam czy była to II czy III liga. Na pewno było to jednak
spore przeżycie dla takiego dzieciak jak ja.
- Skąd się
wzięła fascynacja Cracovią?
- Urodziłem się na Salwatorze, na
ulicy Senatorskiej, a tam wszyscy kibicują Cracovii. Nie ma
możliwości kibicowania innej drużynie. Oczywiście zdarzają się
czasami odmieńcy, ale bardzo rzadko i dziwnie się na nich patrzy.
Cała moja rodzina i wszyscy koledzy kibicowali Cracovii. Mieszkając
blisko stadionu Pasów wraz z kolegami często przychodziliśmy
popołudniami na stadion i przez dziurę w siatce wchodziliśmy na
niego. Takie to były czasy, Klub był biedny, więc nikt nie
pilnował i można było popołudniu nawet zagrać na głównej
murawie i poczuć się przez chwilę jak piłkarz Cracovii. Nawet
ochroniarz nas specjalnie nie przeganiał, a że nas po jakimś
czasie już znał to i piłkę pożyczył.
- Przed nami
nowy sezon. Jakie ma Pan oczekiwania względem drużyny trenera
Stawowego?
- Bardzo się cieszę, że wszystkie
informacje na temat potencjalnego przejęcia licencji na grę w
Ekstraklasie przez Cracovię okazały się plotką. Tak jak jest
obecnie jest normalnie i uczciwie, a kupowanie licencji czy
utrzymywanie się przy zielonym stoliku może zniechęcić kibiców,
a na pewno źle ustosunkuje pozostałe środowisko piłkarskie do
Klubu. Cieszę się także z powrotu
trenera Stawowego, który bardzo fajnie wcześniej prowadził
zespół Cracovii i grali wtedy naprawdę ciekawą piłkę.
Teraz też buduje i przygotowuje zespół w interesujący
sposób. Oparł drużynę na polskich chłopakach, którzy
mają olbrzymie serce do gry. Może mają ciut mniejsze umiejętności,
ale na pewno są bardziej ambitni niż armia zaciężna, która przychodziła do Cracovii tylko dla
pieniędzy.
- Jaki wynik
osiągnie trener Stawowy w tym sezonie?
- Obecnie nie nastawiam się, ze już
w tym sezonie musimy awansować. Jeśli dobrze zaczniemy i po kilku
pierwszych kolejkach będziemy w pierwszej piątce, to powinno być
dobrze i włączymy się do rywalizacji o awans. Wtedy awans będzie
realny. Jeśli nie to nie będzie znowu tragedii. Początkowo
powinniśmy spokojnie podchodzić do rezultatów drużyny.
Oczywiście po dobrym początku apetyt będzie rósł tak jak w
2003 czy 2004 roku. Nie należy jednak zapominać, ze drużyna jest
przebudowywana, a w I lidze gra kilka naprawdę dobrych drużyn z
dobrymi trenerami na ławce. Nie należy więc już teraz się
napalać. Mamy najładniejszy stadion, Klub ma stabilną sytuację
finansową i sądzę, że w razie realnej szansy na awans czy po
awansie Zarząd zainwestuje w kilku zawodników, którzy
jeszcze wzmocnią zespół.
- Będąc
wyczynowym sportowcem udaje się Panu regularnie przychodzić na
stadion Pasów?
- Wszystko
zależy od okresu treningowego, w jakim jestem. Gdy jestem w Krakowie
to zawsze jestem na stadionie. Teraz po Igrzyskach będę miał na
pewno więcej czasu i na pewno obejrzę wszystkie mecze Cracovii.
Stąd też moja decyzja o zakupie karnetu na rundę jesienną.
Wcześniej różnie z tym bywało. Czasami kupowałem bilet,
czasami miałem karnet.
- Warto kupować
karnet?
- Oczywiście. Po pierwsze ze
względu na rachunek ekonomiczny. Jest taniej. Po drugie mając
karnet nie muszę stać w kolejce po bilet przed meczem. Przy
najlepszych intencjach Pań sprzedających bilety zdarzało mi się,
że ze względu na kolejki i to że ludzie, w tym i ja, często
przychodzą w ostatniej chwili i zdarzało mi się wejść na stadion
w 10 minucie meczu. Mając karnet procedura wejścia na stadion jest
zdecydowanie ułatwiona. A po trzecie nawet jak się wkurzę na
drużynę po ewentualnym przegranym meczu i bym chciał się obrazić
na piłkarzy i nie przyjść na kolejny mecz to mam dodatkowy powód
do przyjścia na kolejne spotkanie - wykupiony karnet. (śmiech)
Oczywiście takiej myśli nie dopuszczam do siebie. Do zobaczenia na
stadionie!