Rafał Radziszewski: Awansować do finału

    17.02.2010
    Rafał Radziszewski: Awansować do finału
    <i>- Gdańszczanie zaskoczyli nas dobrą grą. Nie mają się czego wstydzić, bo zostawili po sobie pozytywne wrażenie. Obydwa spotkania były bardzo zacięte</i> - mówi Rafał Radziszewski po awansie Comarch Cracovii do półfinału Mistrzostw Polski.
    - Jesteście w pólfinale Mistrzostw Polski, a więc wszystko poszło zgodnie z planem. Energa Stoczniowiec postawił wam jednak ciężkie warunki…
    - Zgadza się. Gdańszczanie zaskoczyli nas dobrą grą. Nie mają się czego wstydzić, bo zostawili po sobie pozytywne wrażenie. Obydwa spotkania były bardzo zacięte.

    - W pierwszym meczu 6:5…
    - To spotkanie ułożyło się dla nas bardzo dobrze, ale później straciliśmy dwie bramki, zrobiło się 2:2. Zdobyliśmy trzy, było 5:2, ale i wtedy rywale potrafili nas dogonić. Na szczęście decydujące słowo należało do nas.

    - A drugie spotkanie?
    - Było zupełnie inne. Obie drużyny głównie broniły się. Od pewnego momentu widać było, że o zwycięstwie może zadecydować nawet jedna bramka. Stoczniowiec miał swoją szansę, trafił w poprzeczkę, a my natychmiast poszliśmy z kontrą i zdobyliśmy gola na 1:0. Gdyby wtedy krążek wpadł do naszej bramki, kto wie, może w piątek musielibyśmy jechać do Gdańska.

    - Tak mała liczba bramek w tym meczu (dwie – przyp.) była po części wynikiem dobrej postawy bramkarzy…
    - Przemek (Odrobny – przyp.) bardzo dobrze wszedł w mecz, na początku wyłapał sporo strzałów i nabrał pewności siebie. Ciężko pokonać bramkarza, który jest rozgrzany i który czuje, że ma swój dzień. Na szczęście pierwszy, a potem jeszcze drugi gol, gdy krążek wpadł do siatki z bodaj zerowego kąta, ustawiły mecz. Ostatnie minuty nie były już tak nerwowe.

    - Jak oceniasz swój występ w obu tych spotkaniach?
    - Jeżeli chodzi o pierwszy mecz, to nienajlepiej. Stoczniowiec nie oddał zbyt wielu strzałów, a mimo to zdobył pięć bramek. Wiadomo, wszystkie te gole wpadły w naszych osłabieniach, ale to nie jest usprawiedliwienie. Z kolei w drugim meczu nie puściłem ani jednej bramki, to cieszy.

    - Przez cały sezon zasadniczy broniliście na zmianę z Markiem Rączką…
    - Różnie z tym bywało. Obaj mieliśmy dobre mecze, obaj też trochę słabsze. Teraz trener postawił na mnie. Po pierwszym, słabszym meczu ze Stoczniowcem, dał mi drugą szansę i myślę, że było już dobrze. Cieszę się, że trener wybrał mnie, Marek jest jednak cały czas „w pogotowiu”. Gdyby, odpukać, przydarzyła mi się słabsza dyspozycja, jest gotowy, by wejść do bramki.

    - Pol-Aqua Zagłębie Sosnowiec również szybko rozprawiło się ze swoim przeciwnikiem (z Akuna Naprzodem Janów – przyp.), a to oznacza, że to właśnie z tą drużyną spotkacie się w półfinale. Pierwsze mecze w przyszły czwartek i piątek w Krakowie…
    - Dokładnie, dziś mamy dzień wolny, który z pewnością dobrze nam zrobi. Pierwsze spotkanie z Zagłębiem będzie jednak dla obu zespołów sporą niewiadomą, bo teraz czeka nas przecież ponad tydzień przerwy.

    - W sezonie zasadniczym wygrywaliście z sosnowiczanami pięciokrotnie, oni z wami trzy razy. Można spodziewać się więc zaciętego półfinału…
    - Czekają nas ciężkie mecze. Zagłębie ma bardzo dobrych napastników, gra szybki, ofensywny hokej. Musimy zagrać w defensywie przynajmniej tak dobrze, jak w drugim spotkaniu ze Stoczniowcem. Korzystne dla nas jest to, że rywalizację zaczynamy od dwóch spotkań u siebie, ponadto mamy bonus. Musimy skupić się na swojej grze i zrobić wszystko, by awansować do finału.

    Rozmawiał Dariusz Guzik

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ