Rafał Ulatowski: Będę musiał podjąć decyzje

    12.07.2010
    Rafał Ulatowski: Będę musiał podjąć decyzje
    <i>- Nikt nie zawiódł mnie w czasie tego zgrupowania, a być może jedynie potwierdził moje przypuszczenia co do jego możliwości piłkarskich. Jedni zawodnicy mają je większe, drudzy mniejsze. Niektórzy potrafią to jednak nadrobić ogromnym zaangażowaniem</i> - przyznaje po obozie przygotowawczym w Opalenicy trener Cracovii, Rafał Ulatowski.
    - Na zakończenie obozu przygotowawczego w Opalenicy zmierzyliście się z beniaminkiem pierwszej ligi, Górnikiem Polkowice... (1:1 - przyp.)
    - Byliśmy poddani ciężkiej próbie, bo w tym meczu musieliśmy walczyć z trzema przeciwnikami: ze zmęczeniem, które nałożyło się przez cały obóz, z wysoką temperaturą i z drużyną Górnika. Przez całą drugą połowę musieliśmy gonić wynik i cieszę się, że Kuba Kaszuba, na dwie minuty przed końcem spotkania, doprowadził do remisu. Dzięki temu nie przegraliśmy drugiego spotkania z rzędu, a tego chciałem uniknąć. Bo jedna porażka zawsze może się zdarzyć, ale przy dwóch coś już byłoby nie tak. Cieszę się, że chłopcy walczyli do końca i dążyli do tego, aby tego sparingu nie przegrać.

    - Piłkarze byli już zmęczeni, upał był nieprawdopodobny. Był pan więc bardziej tolerancyjny w stosunku do gry swoich podopiecznych?
    - Oczywiście. Gdy spojrzymy na to, co robiłem ze składem we wszystkich dotychczasowych sparingach, to było widać, że za każdym razem graliśmy inną jedenastką. Wszyscy piłkarze dostawali swoje szanse, graliśmy w różnych ustawieniach i nieraz było tak, że ten sam zawodnik występował na lewej obronie, na środku i na lewej pomocy. W spotkaniu z Górnikiem Wojtek Łuczak przez całą drugą połowę grał na prawej obronie. Szukam, przyglądam się. Mamy jeszcze sporo czasu do ligi, by znaleźć to optymalne ustawienie. Wychodzę jednak z założenia, że dobry piłkarz powinien odnaleźć się na każdej pozycji, stąd też tego typu rotacje w naszym składzie.

    - Jak ocenia pan wasz pobyt w Opalenicy?
    - To było moje pierwsze dłuższe spotkanie z piłkarzami Cracovii. Daleki jednak jestem od tego, by już teraz wysuwać wnioski, czy będzie dobrze, czy źle. Mamy jeszcze ponad cztery tygodnie do tego, aby sprawić, by być jeszcze lepszymi. Gdy przez cały czas przebywa się z zawodnikami, widać, co jest dobrego, co złego, a na co trzeba zwrócić szczególną uwagę. Powoli eliminujemy nasze stare błędy. Myślę, że poprawiliśmy organizację gry w defensywie. Wciąż mamy jednak problemy przy stałych fragmentach gry, łatwo można nam po nich strzelić bramkę. Cieszy mnie to, że chłopcy zaczynają rozumieć, że za grę w obronie odpowiada cały zespół, a nie tylko czterech defensorów. Obrona zaczyna się już od napastników. Mogę być zadowolony z tego, że myśli, które chcę przekazać moim podopiecznym, trafiają do nich i piłkarze – oczywiście w miarę możliwości – dostosowują się do nich.

    - Pierwsza selekcja w zespole nastąpiła tuż przed wyjazdem do Opalenicy. Kiedy spodziewać się można następnej?
    - Powiem tak: na zgrupowanie w Holandii zabieram dwudziestu trzech piłkarzy. Ktoś będzie więc musiał odpaść...

    - Po obozie w Opalenicy jest pan bliżej podjęcia takich decyzji?
    - Wydaje mi się, że tak. Nikt jednak nie zawiódł mnie w czasie tego zgrupowania, a być może jedynie potwierdził moje przypuszczenia co do jego możliwości piłkarskich. Jedni zawodnicy mają je większe, drudzy mniejsze. Niektórzy potrafią to jednak nadrobić ogromnym zaangażowaniem. Będę musiał podjąć decyzje, kto nie poleci do Holandii, ale to dopiero za kilka dni.

    - Jednocześnie cały czas trwają poszukiwania piłkarzy, którzy mogliby wzmocnić zespół. W sobotę testował pan 20-letniego Krzysztofa Kmiecia...
    - To młody stoper, który grał już jednak w seniorskiej drużynie i który awansował z Polonią Nowy Tomyśl do drugiej ligi. Nie myślałem więc o nim jako o zawodniku do Młodej Ekstraklasy, bo występuje już na nieco innym poziomie. Mając jednak do dyspozycji tych środkowych obrońców, których obecnie posiadam, a więc Piotrka Polczaka, Marka Wasiluka, czy Miloša Kosanovicia, to cały czas czekam na kogoś bardziej doświadczonego. Kmieć to dobry piłkarz, ale nie wskoczy nam od razu do pierwszego składu. A my potrzebujemy na tę pozycję kogoś do gry od zaraz. Jeżeli kogoś ściągniemy, to będzie to stoper, który stanowił będzie o obliczu gry środkowych obrońców.

    - Na potwierdzenie pana słów niech świadczy to, że do Cracovii trafi Saidi Ntibazonkiza, jeden z wyróżniających się zawodników holenderskiego NEC Nijmegen...
    - Przekaz profesora Filipiaka już od pierwszego spotkania ze mną i Tomkiem Rząsą jest jasny: chcemy mieć zespół, który będzie godny gry na nowym stadionie. A możemy to zrobić na dwa sposoby: albo poprawić umiejętności obecnych zawodników, ale to jest związane z czasem, albo ściągnąć na niektóre pozycje takich piłkarzy, którzy decydować będą o obliczu zespołu. Z taką myślą przychodzi do nas Saidi. Jednocześnie jestem przekonany, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, jeżeli chodzi o transfery w tym okienku. Cieszę się z tego, co jest, choć wiem, że w najbliższym czasie będziemy jeszcze mocniejsi.

    - Ntibazonkiza to rozwiązanie problemów na lewej pomocy?
    - To zawodnik skrzydłowy, który grał na lewej, ale i na prawej stronie. Może również występować jako jeden z napastników, jest bardzo szybki, dynamiczny. Wybór jest duży, a wiele uzależnione będzie od taktyki, z jaką będziemy grać w lidze.

    - Jakie plany na najbliższe dni?
    - Odpoczywamy od siebie i do zajęć wracamy w środę popołudniu. W czwartek i piątek trenujemy po raz dwa razy, natomiast w sobotę czekają nas dwa sparingi: z Górnikiem Łęczna i GKS-em Katowice. Niedzielę mamy wolną, w poniedziałek trenujemy, a już we wtorek lecimy na zgrupowanie do Holandii.

    Rozmawiał Dariusz Guzik