Rafał Ulatowski: Czekamy na zgrupowanie
17.07.2010

<i>- Najważniejsza wiadomość dla mnie jest taka, że miałem kilka meczów, by określić przydatność poszczególnych zawodników. Wiem, na co kogo stać i w którym momencie mogę liczyć na niego na boisku. Przed nami jeszcze cztery mecze sparingowe, które muszą wyłonić wyjściową jedenastkę na pierwsze spotkanie o punkty ze Śląskiem Wrocław</i> - przyznaje po dzisiejszych sparingach z GKS-em Katowice i Górnikiem Łęczna (1:1 w obu meczach - przyp.) trener Rafał Ulatowski.
- Jak ocenia pan dzisiejsze sparingi z GKS-em Katowice i Górnikiem Łęczna?
- Znowu zremisowaliśmy 1:1. Z jednej strony to cieszy, bo nie przegrywamy, ale z drugiej strony nie wygrywamy. Przychodząc do Cracovii narzuciłem sobie taką filozofię, że najpierw będziemy robili wszystko, aby nie tracić bramek. Kiedy będziemy już mieli solidny fundament do gry defensywnej i rywalom będzie ciężko strzelić gola, wtedy będziemy się zastanawiali nad tym, jak te bramki zdobywać. Mamy jeszcze miesiąc do ligi, przed nami cztery mecze sparingowe i na dzień dzisiejszy jestem zadowolony z tego, że dążymy do odwrócenia losów meczu do ostatnich sekund. Tak było wcześniej w spotkaniu z Górnikiem Polkowice, tak było dziś w pojedynku z Górnikiem Łęczna. Nikt nie trzyma głowy między spodniami i każdy walczy do końca.
- Wydawało się, że dziś Górnik był lepszy w organizacji gry...
- Jak popatrzymy na nazwiska, jakie grały w tym zespole, to widzimy, ilu w nim jest zawodników doświadczonych. Jestem pełen uznania dla moich chłopców za to, że w drugiej połowie była męska gra, walka jeden na jeden. Cieszę się, że trener Jabłoński przekonał mnie do tego, abyśmy nie grali np. 2x35 z uwagi na upał. Żałuję, że nie graliśmy 2x60, bo pewnie zdobylibyśmy zwycięską bramkę.
- Który sparing, albo którą swoją drużynę ocenia pan wyżej?
- Punktowo mamy 1:1. Na wyjeździe 1:1, u siebie 1:1, w karnych również 1:1, bo jedną „jedenastkę” wykorzystaliśmy, drugą nie. Gramy dalej i czekamy na zgrupowanie w Holandii.
- Czy można już teraz powiedzieć, kto nie pojedzie na ten obóz?
- Teraz czeka mnie spotkanie z pozostałymi członkami sztabu szkoleniowego. Usiądziemy i zadecydujemy. Najpierw kadrę poznają prezesi, dyrektor sportowy. Będziemy dyskutować za i przeciw. Chłopcy o decyzjach dowiedzą się na poniedziałkowym treningu.
- Czy jest już diagnoza kontuzji Łukasza Mierzejewskiego?
- Nie, jeszcze nie. Liczę na to, że Łukasz szybko do nas wróci. Widać jednak, że na przykład przyjście Janusa wpłynęło pozytywnie na Sasina. Nie ma co ukrywać, że w tym drugim spotkaniu „Saszka” był wyróżniającą się postacią.
- Czego spodziewa się pan po tym obozie?
- Najważniejsza wiadomość dla mnie jest taka, że miałem kilka meczów, by określić przydatność poszczególnych zawodników. Wiem, na co kogo stać i w którym momencie mogę liczyć na niego na boisku. Przed nami jeszcze cztery mecze sparingowe, które muszą wyłonić wyjściową jedenastkę na pierwsze spotkanie o punkty ze Śląskiem Wrocław. Teraz już nie będę kombinował, nie będzie występów po pół meczu. Dziś rozegraliśmy dwa spotkania i cieszę się, że obyło się bez poważniejszych kontuzji. Jedynie Miloš Kosanović ma rozciętą wargę i założone cztery szwy, Sławek Szeliga zszedł z boiska ze stłuczonym Achillesem, ale to nie są urazy, przez które oczekiwałbym z niepokojem na zgrupowanie w Holandii.
- W jakim momencie do drużyny dołączy Ntibazonkiza i Matusiak?
- Saidi dołączy do nas w Holandii, choć nie od początku. Wcześniej leci bowiem do ambasady w Nairobi, aby wyrobić sobie wizę. Jeżeli chodzi o Radka Matusiaka, to w następną sobotę kończy mu się trzytygodniowy okres po złamaniu nosa. Dostanie rozpiskę i będzie pracował indywidualnie. Nie jedzie z nami na zgrupowanie. Nie ma tu żadnej sensacji, Radek wie o tym, był u nas w Klubie. Wszystko jest fair.
- Czy wszyscy piłkarze „Pasów”, którzy zagrali w dzisiejszych meczach polecą do Holandii?
- Będą jeszcze roszady w składzie. Mam ograniczoną ilość miejsc i nie mogę zabrać dwudziestu sześciu piłkarzy.
- Czy można jeszcze spodziewać się niespodzianek transferowych?
- Nie można, a trzeba. Trzeba spodziewać się, że jeszcze wzmocnimy nasz zespół. Z szacunkiem dla tych piłkarzy, bo i zaangażowanie i chęć gry są olbrzymie, ale na ligę czasami potrzebne są większe umiejętności w poszczególnych fazach gry. Wiemy o tym, widzimy to i rozmawiamy z prezesami, dyrektorem sportowym. Na pewno nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.
Rozmawiał Dariusz Guzik
- Znowu zremisowaliśmy 1:1. Z jednej strony to cieszy, bo nie przegrywamy, ale z drugiej strony nie wygrywamy. Przychodząc do Cracovii narzuciłem sobie taką filozofię, że najpierw będziemy robili wszystko, aby nie tracić bramek. Kiedy będziemy już mieli solidny fundament do gry defensywnej i rywalom będzie ciężko strzelić gola, wtedy będziemy się zastanawiali nad tym, jak te bramki zdobywać. Mamy jeszcze miesiąc do ligi, przed nami cztery mecze sparingowe i na dzień dzisiejszy jestem zadowolony z tego, że dążymy do odwrócenia losów meczu do ostatnich sekund. Tak było wcześniej w spotkaniu z Górnikiem Polkowice, tak było dziś w pojedynku z Górnikiem Łęczna. Nikt nie trzyma głowy między spodniami i każdy walczy do końca.
- Wydawało się, że dziś Górnik był lepszy w organizacji gry...
- Jak popatrzymy na nazwiska, jakie grały w tym zespole, to widzimy, ilu w nim jest zawodników doświadczonych. Jestem pełen uznania dla moich chłopców za to, że w drugiej połowie była męska gra, walka jeden na jeden. Cieszę się, że trener Jabłoński przekonał mnie do tego, abyśmy nie grali np. 2x35 z uwagi na upał. Żałuję, że nie graliśmy 2x60, bo pewnie zdobylibyśmy zwycięską bramkę.
- Który sparing, albo którą swoją drużynę ocenia pan wyżej?
- Punktowo mamy 1:1. Na wyjeździe 1:1, u siebie 1:1, w karnych również 1:1, bo jedną „jedenastkę” wykorzystaliśmy, drugą nie. Gramy dalej i czekamy na zgrupowanie w Holandii.
- Czy można już teraz powiedzieć, kto nie pojedzie na ten obóz?
- Teraz czeka mnie spotkanie z pozostałymi członkami sztabu szkoleniowego. Usiądziemy i zadecydujemy. Najpierw kadrę poznają prezesi, dyrektor sportowy. Będziemy dyskutować za i przeciw. Chłopcy o decyzjach dowiedzą się na poniedziałkowym treningu.
- Czy jest już diagnoza kontuzji Łukasza Mierzejewskiego?
- Nie, jeszcze nie. Liczę na to, że Łukasz szybko do nas wróci. Widać jednak, że na przykład przyjście Janusa wpłynęło pozytywnie na Sasina. Nie ma co ukrywać, że w tym drugim spotkaniu „Saszka” był wyróżniającą się postacią.
- Czego spodziewa się pan po tym obozie?
- Najważniejsza wiadomość dla mnie jest taka, że miałem kilka meczów, by określić przydatność poszczególnych zawodników. Wiem, na co kogo stać i w którym momencie mogę liczyć na niego na boisku. Przed nami jeszcze cztery mecze sparingowe, które muszą wyłonić wyjściową jedenastkę na pierwsze spotkanie o punkty ze Śląskiem Wrocław. Teraz już nie będę kombinował, nie będzie występów po pół meczu. Dziś rozegraliśmy dwa spotkania i cieszę się, że obyło się bez poważniejszych kontuzji. Jedynie Miloš Kosanović ma rozciętą wargę i założone cztery szwy, Sławek Szeliga zszedł z boiska ze stłuczonym Achillesem, ale to nie są urazy, przez które oczekiwałbym z niepokojem na zgrupowanie w Holandii.
- W jakim momencie do drużyny dołączy Ntibazonkiza i Matusiak?
- Saidi dołączy do nas w Holandii, choć nie od początku. Wcześniej leci bowiem do ambasady w Nairobi, aby wyrobić sobie wizę. Jeżeli chodzi o Radka Matusiaka, to w następną sobotę kończy mu się trzytygodniowy okres po złamaniu nosa. Dostanie rozpiskę i będzie pracował indywidualnie. Nie jedzie z nami na zgrupowanie. Nie ma tu żadnej sensacji, Radek wie o tym, był u nas w Klubie. Wszystko jest fair.
- Czy wszyscy piłkarze „Pasów”, którzy zagrali w dzisiejszych meczach polecą do Holandii?
- Będą jeszcze roszady w składzie. Mam ograniczoną ilość miejsc i nie mogę zabrać dwudziestu sześciu piłkarzy.
- Czy można jeszcze spodziewać się niespodzianek transferowych?
- Nie można, a trzeba. Trzeba spodziewać się, że jeszcze wzmocnimy nasz zespół. Z szacunkiem dla tych piłkarzy, bo i zaangażowanie i chęć gry są olbrzymie, ale na ligę czasami potrzebne są większe umiejętności w poszczególnych fazach gry. Wiemy o tym, widzimy to i rozmawiamy z prezesami, dyrektorem sportowym. Na pewno nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.
Rozmawiał Dariusz Guzik