Rafał Ulatowski: Wczoraj narodził się zespół

- Kiedy w moim odczuciu i w odczuciu wszystkich piłkarzy oraz kibiców Cracovii stała się krzywda i ktoś przeszkodził nam w zdobyciu nawet jednego punktu, to zareagowałem w taki, a nie inny sposób. Poniosło mnie. To nie były normalne słowa, ale zostały one wypowiedziane pod wpływem pewnych rzeczy, które zaszły na boisku w samej końcówce tego spotkania - wyjaśnia swoje wczorajsze zachowanie w czasie konferencji prasowej trener „Pasów", Rafał Ulatowski.
- Chyba nikt nie widział jeszcze pana tak
poruszonego i zdenerwowanego, jak podczas wczorajszej konferencji
prasowej po meczu z Legią...
- Jesteśmy ludźmi. Ja podchodzę emocjonalnie do wszystkich spraw, w
które wkładam serce. Powiedziałem wcześniej, że chcę widzieć „Pasy" z
pasją i ta pasja ma wychodzić również ode mnie. Kiedy w moim odczuciu i w
odczuciu wszystkich piłkarzy oraz kibiców Cracovii stała się krzywda i
ktoś przeszkodził nam w zdobyciu nawet jednego punktu, to zareagowałem w
taki, a nie inny sposób. Poniosło mnie. To nie były normalne słowa, ale
zostały one wypowiedziane pod wpływem pewnych rzeczy, które zaszły na
boisku w samej końcówce tego spotkania.
- Rzeczy bardzo istotnych dla końcowego wyniku. Sędzia podyktował
rzut wolny pośredni dla Legii, który następnie został zamieniony na
zwycięską bramkę...
- Nie zgadzam się z tą decyzją. Mogę się z nią nie zgadzać. to jest moja
prywatna opinia. Zdaję sobie sprawę z tego, że słowa, które
wypowiedziałem pod adresem pana Daniela Stefańskiego i tego, w jaki
sposób byłby potraktowany w Krakowie były wypowiedziane zbyt gwałtownie.
Cracovia to klub, który ma wspaniałych i oddanych kibiców jeżdżących za
drużyną, a zespół jest ich wizytówką. Dlatego też wszystko co robimy,
robimy dla naszych fanów i z nimi się utożsamiamy. Powtórzę jeszcze raz:
moje słowa na pewno nie były logiczne, ale wypowiedziane pod wpływem
olbrzymich emocji.
- Czy dziś - po ochłonięciu - pana stwierdzenia byłyby delikatniejsze?
- Ja już do tego nie wrócę. Zadzwoniłem dziś do pana Stefańskiego,
rozmawialiśmy i przeprosiłem za słowa o Wieży Mariackiej. One nie były
na miejscu. Myślę jednak, że wszyscy mnie rozumieją i wszyscy rozumieją
to, co stało się na boisku. Bo nigdy wcześniej w historii futbolu żaden
sędzia nie podyktował rzutu wolnego pośredniego za takie przewinienie w
doliczonym czasie gry. To był ewenement i nim pozostanie do końca
futbolowych dni.
- Jak sędzia Stefański odebrał pana telefon?
- Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że nie mam żadnych zastrzeżeń
do pracy sędziego przez dziewięćdziesiąt dwie minuty. Uważam, że mecz
prowadzony był na bardzo dobrym poziomie. Mam tylko jedno zastrzeżenie
co do tego, że jego decyzja została podyktowana wbrew duchowi gry, a
więc temu, co najważniejsze w piłce nożnej. Przepis przepisem - być może
Marcin (Cabaj - przyp.) trzymał piłkę dwie, czy trzy sekundy dłużej,
ale nie można tego odgwizdywać w takim momencie, gdy żaden z piłkarzy
Legii nie zgłaszał o to pretensji. To książka z przepisami, a nie duch
sportu zadecydowała o tym, że sędzia podjął właśnie taką decyzję.
- Telefoniczna rozmowa z sędzią była spokojna?
- Oczywiście. Dzień minął, emocje opadły. Pan Stefański to inteligentny
człowiek i rozmawiało się z nim bardzo miło. Ja przedstawiłem swoje
racje, sędzia swoje i pozostaliśmy przy swoich opiniach. Takie jest
prawo demokracji. Przeprosiłem też za swoje słowa.
- Spotkanie z Legią to już historia. Jego pozytywem może być jednak
to, że pana podopieczni zaprezentowali się w nim z dobrej strony...
- Dla mnie najważniejsze jest to, że wczoraj zobaczyłem drużyną na
boisku i poza nim. Dostrzegam olbrzymiego ducha walki u moich piłkarzy.
Szkoda, że poznałem to w takich okolicznościach. Cieszę się, że tak to
się stało, bo wczoraj narodził się zespół, z którym będą się musieli
wszyscy liczyć.
Rozmawiał Dariusz Guzik