Rafał Ulatowski: Wczoraj narodził się zespół

    17.08.2010
    Rafał Ulatowski: Wczoraj narodził się zespół
    - Kiedy w moim odczuciu i w odczuciu wszystkich piłkarzy oraz kibiców Cracovii stała się krzywda i ktoś przeszkodził nam w zdobyciu nawet jednego punktu, to zareagowałem w taki, a nie inny sposób. Poniosło mnie. To nie były normalne słowa, ale zostały one wypowiedziane pod wpływem pewnych rzeczy, które zaszły na boisku w samej końcówce tego spotkania - wyjaśnia swoje wczorajsze zachowanie w czasie konferencji prasowej trener „Pasów”, Rafał Ulatowski.

    - Kiedy w moim odczuciu i w odczuciu wszystkich piłkarzy oraz kibiców Cracovii stała się krzywda i ktoś przeszkodził nam w zdobyciu nawet jednego punktu, to zareagowałem w taki, a nie inny sposób. Poniosło mnie. To nie były normalne słowa, ale zostały one wypowiedziane pod wpływem pewnych rzeczy, które zaszły na boisku w samej końcówce tego spotkania - wyjaśnia swoje wczorajsze zachowanie w czasie konferencji prasowej trener „Pasów", Rafał Ulatowski.

    - Chyba nikt nie widział jeszcze pana tak poruszonego i zdenerwowanego, jak podczas wczorajszej konferencji prasowej po meczu z Legią...
    - Jesteśmy ludźmi. Ja podchodzę emocjonalnie do wszystkich spraw, w które wkładam serce. Powiedziałem wcześniej, że chcę widzieć „Pasy" z pasją i ta pasja ma wychodzić również ode mnie. Kiedy w moim odczuciu i w odczuciu wszystkich piłkarzy oraz kibiców Cracovii stała się krzywda i ktoś przeszkodził nam w zdobyciu nawet jednego punktu, to zareagowałem w taki, a nie inny sposób. Poniosło mnie. To nie były normalne słowa, ale zostały one wypowiedziane pod wpływem pewnych rzeczy, które zaszły na boisku w samej końcówce tego spotkania.

    - Rzeczy bardzo istotnych dla końcowego wyniku. Sędzia podyktował rzut wolny pośredni dla Legii, który następnie został zamieniony na zwycięską bramkę...
    - Nie zgadzam się z tą decyzją. Mogę się z nią nie zgadzać. to jest moja prywatna opinia. Zdaję sobie sprawę z tego, że słowa, które wypowiedziałem pod adresem pana Daniela Stefańskiego i tego, w jaki sposób byłby potraktowany w Krakowie były wypowiedziane zbyt gwałtownie. Cracovia to klub, który ma wspaniałych i oddanych kibiców jeżdżących za drużyną, a zespół jest ich wizytówką. Dlatego też wszystko co robimy, robimy dla naszych fanów i z nimi się utożsamiamy. Powtórzę jeszcze raz: moje słowa na pewno nie były logiczne, ale wypowiedziane pod wpływem olbrzymich emocji.

    - Czy dziś - po ochłonięciu - pana stwierdzenia byłyby delikatniejsze?
    - Ja już do tego nie wrócę. Zadzwoniłem dziś do pana Stefańskiego, rozmawialiśmy i przeprosiłem za słowa o Wieży Mariackiej. One nie były na miejscu. Myślę jednak, że wszyscy mnie rozumieją i wszyscy rozumieją to, co stało się na boisku. Bo nigdy wcześniej w historii futbolu żaden sędzia nie podyktował rzutu wolnego pośredniego za takie przewinienie w doliczonym czasie gry. To był ewenement i nim pozostanie do końca futbolowych dni.

    - Jak sędzia Stefański odebrał pana telefon?
    - Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że nie mam żadnych zastrzeżeń do pracy sędziego przez dziewięćdziesiąt dwie minuty. Uważam, że mecz prowadzony był na bardzo dobrym poziomie. Mam tylko jedno zastrzeżenie co do tego, że jego decyzja została podyktowana wbrew duchowi gry, a więc temu, co najważniejsze w piłce nożnej. Przepis przepisem - być może Marcin (Cabaj - przyp.) trzymał piłkę dwie, czy trzy sekundy dłużej, ale nie można tego odgwizdywać w takim momencie, gdy żaden z piłkarzy Legii nie zgłaszał o to pretensji. To książka z przepisami, a nie duch sportu zadecydowała o tym, że sędzia podjął właśnie taką decyzję.

    - Telefoniczna rozmowa z sędzią była spokojna?
    - Oczywiście. Dzień minął, emocje opadły. Pan Stefański to inteligentny człowiek i rozmawiało się z nim bardzo miło. Ja przedstawiłem swoje racje, sędzia swoje i pozostaliśmy przy swoich opiniach. Takie jest prawo demokracji. Przeprosiłem też za swoje słowa.

    - Spotkanie z Legią to już historia. Jego pozytywem może być jednak to, że pana podopieczni zaprezentowali się w nim z dobrej strony...
    - Dla mnie najważniejsze jest to, że wczoraj zobaczyłem drużyną na boisku i poza nim. Dostrzegam olbrzymiego ducha walki u moich piłkarzy. Szkoda, że poznałem to w takich okolicznościach. Cieszę się, że tak to się stało, bo wczoraj narodził się zespół, z którym będą się musieli wszyscy liczyć.

    Rozmawiał Dariusz Guzik