Remis Cracovii w Katowicach na inaugurację

Cracovia rozpoczęła spotkanie w Katowicach bardzo uważanie w obronie, starając się trzymać piłkę z dala od swojej bramki. W ekipie GKS-u w pierwszych minutach bardzo aktywny był Marcin Pietroń i to po faulu na nim, żółtą kartkę już w 6. minucie obejrzał kapitan Pasów - Sławomir Szeliga.
Podopieczni trenera Wojciecha Stawowego starali się długo utrzymywać przy piłce, wymienić szybko kilka podań i zakończyć akcję strzałem. Pasy w dwie minuty oddały dwa strzały, ale płaski strzał po ziemi Bartłomieja Dudzica najpierw spokojnie obronił Sabela, a po chwili golkiper gospodarzy poradził sobie z mocniejszym uderzeniem Vladimira Boljevicia.
Co nie udało się "Władkowi" w 10. minucie, udało się w minucie 24. Filigranowy pomocnik Cracovii przejął piłkę przed polem karnym Gieksy, przymierzył i huknął jak z armaty, a Sabela mógł tylko wyciągnąć piłkę z siatki po tej soczystej "petardzie".
Prowadzenie chyba nieco uśpiło drużynę trenera Stawowego, bowiem w 29. minucie dopuścili do tego, że GKS wyprowadził kontrę 3 na 1, ale na szczęście Przemysław Pitry fatalnie zagrał do niepilnowanego w "szesnastce" Denissa Rakelsa i skończyło się na strachu.
Przed przerwą Cracovia miała jeszcze jedną okazję, by podwyższyć rezultat. Po rzucie rożnym w 41. minucie główkował Milos Kosanović, ale futbolówka minęła niestety lewy słupek katowickiej bramki. Do szatni zatem Pasy udały się z prowadzeniem 1:0.
Na samym początku drugiej połowy (49. min.) mogła i powinna paść bramka dla GKS-u. Po szybkiej akcji Pietronia w doskonałej sytuacji do wyrównania znalazł się Dominik Kruczek, ale zabrakło mu precyzji przy strzale i piłka poszybowała tuż nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Pilarza.
Pasy odpowiedziały kąśliwym uderzeniem najczęściej próbującego szczęścia w tym meczu Boljevicia, ale tym razem Czarnogórzec minimalnie się pomylił.
Mniej więcej od 60. minuty, panowanie Cracovii na boisku nie podlegało wątpliwości. Pasy grały swoją "tiki-takę", a katowiczanie bezsilnie biegali pomiędzy naszym piłkarzami i starali się jedynie przeszkadzać. Mimo sporej przewagi, trener Stawowy co chwilę pokrzykiwał na swoich zawodników, udzielając cały czas wskazówek. Gdyby jego piłkarze go słyszeli, zapewne inaczej rozwiązaliby sytuację z 71. minuty, kiedy to Steblecki, Dudzic i Boljević mając przed sobą jednego obrońcę, przekombinowali i zaprzepaścili dobrą okazję do zdobycia drugiego gola.
Trener GKS-u Rafał Górak w końcowym kwadransie wprowadził dwóch nowych zawodników: Mateusza Kamińskiego i Arkadiusza Kowalczyka i ten drugi, chwilę po wejściu mógł zostać jednym z bohaterów, bo po jego zagraniu z prawej strony bliski wyrównania był Pitry.
W końcówce katowiczanie przycisnęli i pod bramką Pasów było gorąco. W 90. minucie GKS oddał pierwszy celny strzał na bramkę po ładnej przewrotce Kowalczyka, Pilarz jeszcze zdołał odbić piłkę, ale już wobec dobitki Krzysztofa Wołkowicza z bliska był bezradny. Stadion przy ul. Bukowej eksplodował z radości, a na ławce Cracovii zapanowała konsternacja, nkit z ekipy nie mógł uwierzyć w to, co się kilkanaście sekund wcześniej stało. Chwilę później arbiter główny Łukasz Szczech zagwizdał po raz ostatni...
GKS Katowice - Cracovia 1:1 (0:1)
Bramki:
0:1 - Vladimir Boljević 24
1:1 - Krzysztof Wołkowicz 90
Składy:
GKS: Sabela - Sobotka, Napierała, Beliancin (75. Kamiński), Farkas - Kruczek (58. Chwalibogowski), Pietroń (77. Kowalczyk), Cholerzyński, Wołkowicz - Pitry, Rakels.
Cracovia: Pilarz - Kosanović, Żytko, Marciniak, Struna - Szeliga, Straus (85. Suvorov), Danielewicz - Steblecki, Boljević, Dudzic (83. Żołądź).
Żółte kartki: Napierała - Szeliga, Kosanović.
Widzów: ok. 3000.
Z Katowic - Tomasz Gawędzki