Saidi Ntibazonkiza: Jesteśmy jedną drużyną

- Nie dbam o to kto jest kim, jesteśmy jedną drużyną, więc musimy sobie pomagać. Trzeba trzymać się razem - przyznaje Saidi Ntibazonkiza, który w sparingu z CSKA Sofia (1:2) otrzymał cios w brzuch od jednego z bułgarskich zawodników. W efekcie doszło do sporego zamieszania na boisku, w wyniku którego spotkanie zakończyło się dziesięć minut przed regulaminowym czasem gry.
- Co wydarzyło się w ostatniej - jak się później okazało - akcji meczu?
- Dostałem z pięści w brzuch od jednego z graczy CSKA. To był cios.
- Dlaczego to zrobił?
- Nie wiem, mogę się tylko domyślać. Dwukrotnie walczyliśmy bark w bark o lecącą piłkę i przegrał oba te pojedynki. Nie był silny, więc skutecznie go przepychałem. Mógł się tym wkurzyć i może chciał się zrewanżować? Nie wiem.
- Gdy upadłeś na murawę z pomocą przybiegł ci Andrzej Niedzielan...
- Jesteśmy dobrymi znajomymi, ale zrobił to przede wszystkim dlatego, że gramy w jednym zespole. Ja zrobiłbym to samo. Zresztą taki jestem - gdy ktoś atakuje mojego kolegę z zespołu, jestem pierwszy, by pomóc. Nie dbam o to kto jest kim, jesteśmy jedną drużyną, więc musimy sobie pomagać. Trzeba trzymać się razem.
- A gdyby twojego kolegę z drużyny zaatakował piłkarz przypominający sylwetką Wojciecha Kaczmarka?
- Nie dbam o to. Nie patrzyłbym na to, po prostu chciałbym pomóc mojemu koledze.
- Abstrahując od tego przykrego incydentu, jak ocenisz wasz występ przeciwko Bułgarom?
- Nie graliśmy źle, ale straciliśmy głupie bramki, zwłaszcza tę drugą. Taka jest piłka - jeśli popełniasz zbyt dużo błędów, przegrywasz. Musimy obejrzeć jeszcze raz ten mecz, by wyciągnąć wnioski i grać lepiej.
- Wydaje się, że Andrzej Niedzielan pokazał, że będzie wzmocnieniem „Pasów"...
- Oczywiście! To dobry zawodnik, który z pewnością będzie naszym wzmocnieniem.
Rozmawiał Dariusz Guzik