Sebastian Steblecki: Twórzmy jedną wielką rodzinę Cracovii!

  • Wywiady
29.05.2012
Sebastian Steblecki: Twórzmy jedną wielką rodzinę Cracovii!
- Takie eventy powinny być organizowane jak najczęściej, by scalać to wszystko, by kibice byli bliżej zawodników, by tworzyć jedną wielką rodzinę Cracovii. Tego typu wydarzenia tworzą tą specyficzną więź między nami – sportowcami, a kibicami oraz polepszają atmosferę wokół Klubu – mówi pomocnik Pasów.

- Takie eventy powinny być organizowane jak najczęściej, by scalać to wszystko, by kibice byli bliżej zawodników, by tworzyć jedną wielką rodzinę Cracovii. Tego typu wydarzenia tworzą tą specyficzną więź między nami - sportowcami, a kibicami oraz polepszają atmosferę wokół Klubu - mówi pomocnik Pasów.

- Pojawiłeś się w niedzielę na stadionie Cracovii by wziąć udział w Pasiastym Dniu Dziecka. Co sądzisz o tej imprezie?
- To bardzo fajna inicjatywa. Jest to ciekawe wydarzenie dla młodych kibiców Pasów i możliwość spotkania się z zawodnikami Cracovii, choć tym razem bardziej z hokeistami, niż z piłkarzami.

- Piłkarz też był, bo przecież w końcu Ty jesteś piłkarzem.
- No niby tak, chociaż ja się jeszcze nie uważam za piłkarza. Jestem dopiero materiałem na piłkarza. Było bardzo fajnie tutaj przyjść i zobaczyć tych wszystkich ludzi, zwłaszcza pasiastą młodzież i dzieci. Mogłem się z nimi spotkać, porozmawiać, a nawet zagrać w piłkę. Takie eventy powinny być organizowane jak najczęściej, by scalać to wszystko, by kibice byli bliżej zawodników, by tworzyć jedną wielką rodzinę Cracovii. Tego typu wydarzenia tworzą tą specyficzną więź między nami - sportowcami, a kibicami oraz polepszają atmosferę wokół Klubu.

- Rozdałeś wiele autografów. Nie jest to uciążliwe?
- Ależ skąd, wręcz przeciwnie! Ostatnią mam okazję często się pojawiać na różnego rodzaju imprezach i akcjach jako zawodnik Cracovii i już ręka się do tego przyzwyczaiła i odpowiednio „chodzi" (śmiech). To jest bardzo przyjemne rozdać kilka zdjęć, czy autograf. Jest to też dowód na docenienie mojej pracy, jaką wkładam w treningi i mecze.

- Powoli stajesz się twarzą i wizytówką Cracovii.
- Nie odbieram tego w ten sposób. Ja tylko staram się przybyć tam, gdzie mnie zaproszą. Nie wypada odmówić, jeśli tylko jestem w stanie wygospodarować czas. Chociaż nie uważam się za jakiegoś wielkiego piłkarza, to cieszę się, że mogę sprawić swoją obecnością radość innym ludziom. Dla mnie natomiast wzruszające jest to, że Ci ludzie życzą mi powodzenia i zdrowia, czy też gratulują mi dotychczasowych występów w Cracovii, choć było ich do tej pory niewiele.

- Pod koniec niedzielnej imprezy spontanicznie zagrałeś w piłkę wspólnie z Aronem Chmielewskim i z przybyłymi dziećmi.
- Faktycznie, wyszło to bardzo spontanicznie. Nikt tego nie planował. Ja zagrałem na małe bramki hokejowe ustawione na trawie, a Aron na tym fajnym, kolorowym stadioniku. Zawsze gdy byłem mały to widząc podobne „stadiony" i małe bramki zaraz chciałem zagrać na tego typu obiektach. Teraz chyba jestem już za stary na taki stadionik (śmiech), dlatego wybrałem bramki. Chociaż jak kiedyś będzie jeszcze okazja to chętnie spróbuję swoich sił na tym kolorowym stadioniku - ciekawe jak wypadnie moja technika na takim mniejszym boisku (śmiech).

- Za rok znowu odwiedzisz dzieci podczas kolejnej tego typu imprezy?
- Oczywiście! Ale mam nadzieję, że już wcześniej będzie możliwość ponownego spotkania z kibicami - tymi dorosłymi i z tymi mniejszymi. I nie ma tu na myśli naszych meczów czy treningów.