Sławomir Szeliga: Przełamanie!

  • Wywiady
07.11.2011
Sławomir Szeliga: Przełamanie!
Wygraliśmy z Wisłą, więc nie mogło być lepszego momentu na przełamanie się. Liczymy na to, że w kolejnych spotkaniach tego roku zbierzemy jeszcze trochę punktów i będziemy gonić rywali – mówi pomocnik Cracovii.

Wygraliśmy z Wisłą, więc nie mogło być lepszego momentu na przełamanie się. Liczymy na to, że w kolejnych spotkaniach tego roku zbierzemy jeszcze trochę punktów i będziemy gonić rywali - mówi pomocnik Cracovii.

- Dałeś z siebie wszystko - gratulujemy. A po meczu starczyło jeszcze sił na zorganizowanie niezłego dopingu w szatni...

- Nie wyobrażam sobie, żeby w takim meczu nie dać z siebie wszystkiego! Każdy z nas nastawił się szczególnie na ten mecz. Dzień wcześniej na nasz trening przyszli kibice i dopingowali nas, wspomagali śpiewami - to było budujące. Nie mieliśmy wątpliwości, że musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by wygrać te derby. Doping podczas meczu również był zresztą bardzo dobry i to nam pomagało - nasza gra nie wyglądała najgorzej.

- Widzieliśmy w transmisji telewizyjnej Waszą radość w szatni po tym meczu. Można mieć chyba nadzieję, że to będzie pozytywny impuls przed kolejnymi meczami ligowymi. Teraz będzie już „z górki"?

- Wszyscy mamy nadzieję, że tak właśnie będzie. Dzisiaj udało nam się wygrać pierwszy mecz na własnym boisku. Wygraliśmy z Wisłą, więc nie mogło być lepszego momentu na przełamanie się. Liczymy na to, że w kolejnych spotkaniach tego roku zbierzemy jeszcze trochę punktów i będziemy gonić rywali.

- Co Wam przekazał przed tym meczem trener Pasieka?

- Powiedział, że mamy grać spokojnie, żebyśmy się za bardzo nie „nakręcali", bo nieraz można z tym przesadzić i wtedy mecz wychodzi kiepsko. Mieliśmy na chłodno podejść do meczu i grać to, co sobie założyliśmy.

- Trudniejszy był początek tego meczu, czy raczej końcówka, kiedy to Wisła zepchnęła Was do defensywy?

- Cały mecz był trudny. To w końcu był pojedynek derbowy, więc nie mogło być inaczej. Jedna akcja w takim spotkaniu może przesądzić o wszystkim. Myśmy strzelili bramkę na 1:0 i potem faktycznie za bardzo się cofnęliśmy, a Wisła stwarzała sobie sytuacje na zdobycie bramki. Wojtek Kaczmarek bronił jednak fenomenalnie i na pewno jego zasługa dla tego zwycięstwa jest duża.

- Była też taka sytuacja, w której Ty wybiłeś piłkę zmierzającą do bramki...

- Piłka po prostu odbiła się ode mnie i nie było bramki (śmiech).

- „Kaczmar" też w ten sposób zwykle komentuje swoje interwencje (śmiech)...

- Cieszę się z tego, że piłka nie wpadła do bramki, ale nie chcę sobie przypisywać nadmiernych zasług.

- Trener Pasieka powiedział, że sygnalizowałeś mu w przerwie, że będziesz musiał zejść maksymalnie po dziesięciu minutach drugiej połowy. Mimo to wytrzymałeś...

- Zgłaszałem trenerowi, że będę musiał zejść po paru minutach. Kontuzja, której doznałem w drugiej minucie z każda minutą coraz bardziej dawała o sobie znać i ból był coraz gorszy. Tak się jednak złożyło, że najpierw z boiska musiał zejść Arek Radomski, a potem Saidi, więc zrobiłem to, co do mnie należało - grałem do końca.