Szymon Gąsiński: Cofnęliśmy się zbyt głęboko

  • Wywiady
10.11.2011
Szymon Gąsiński: Cofnęliśmy się zbyt głęboko
- Z każdą minutą cofaliśmy się coraz głębiej we własne pole karne i w efekcie straciliśmy taka, a nie inną bramkę – mówi bramkarz Cracovii.

- Z każdą minutą cofaliśmy się coraz głębiej we własne pole karne i w efekcie straciliśmy taka, a nie inną bramkę - mówi bramkarz Cracovii.

- Na trybunach wszyscy już zastanawiali się nad tym, kto będzie strzelał karne, a tymczasem w ostatniej akcji dogrywki pozwoliliście gospodarzom na strzelenie zwycięskiej bramki. Chyba Wy również zbyt wcześnie byliście myślami przy wykonywanych jedenastkach.

- Niepotrzebnie byliśmy już chyba myślami przy rzutach karnych i przez ostatnie minuty dogrywki staliśmy praktycznie w swoim polu karnym. Zrozumiałe jest to, że pod koniec nie mieliśmy już sił, że chcieliśmy dowieźć ten remis, ale nie można się cofać aż tak głęboko. Mimo wszystko wydaje mi się, że ten ostatni strzał meczu można było zablokować, że przy odrobinie większej koncentracji mielibyśmy jednak rzuty karne. Nie ukrywam, że ja lubię bronić jedenastki, dobrze się w tym czuję i tym bardziej jest mi żal, że do nich nie dotrwaliśmy.

- Bramki dla Ruchu padły dziś w bardzo podobny sposób. Najpierw Miloś Kosanović, a potem Jano Hośek nie dogadali się z Tobą

- Przy pierwszej bramce faktycznie krzyczałem „moja", ale być może to ja się spóźniłem w tej interwencji. Nie patrzyłem na to, kto stoi na mojej drodze, chciałem tylko wypiąstkować tą piłkę. Z kolei w drugiej sytuacji piłka była tak zawieszona, że mogłem ją zebrać, ale zobaczyłem, że Janek wychodzi już w powietrze, więc mając w głowie sytuację z pierwszej połowy „odpuściłem". Liczyłem, że Jano wybije piłkę jak należy - wybił troszeczkę za krótko, ale i tak później były jeszcze dwa, czy trzy zagrania, które można było zablokować. W takim meczu trzeba być skoncentrowanym przez pełne sto dwadzieścia minut, a nie tracić bramkę tak, jak my dziś straciliśmy.

- Dziś chyba brakowało sił zwłaszcza tym zawodnikom, którzy zagrali w derbach...

- Ciężko powiedzieć, z czego ten brak sił wynikał. Część chłopaków faktycznie grało w derbach i to zrozumiałe, że dziś mogli być zmęczeni. Zresztą 120 minut na dość grząskim boisku to nie jest prosta sprawa. Ruch z kolei grał mądrze, przerzucał ciężar gry z prawej na lewą stronę i odwrotnie, więc ja się nie dziwię, że niektórym brakło sił w dogrywce. W takiej sytuacji trzeba jednak też zachować zimną krew i grac inteligentnie - należy przede wszystkim utrzymywać piłkę daleko od własnej bramki, a my tego nie robiliśmy. Z każdą minutą cofaliśmy się coraz głębiej we własne pole karne i w efekcie straciliśmy taka, a nie inną bramkę.

- Macie teraz dłuższą przerwę na zregenerowanie sił. Będziecie mieć również czas na przeanalizowanie dzisiejszego meczu, tak by nie popełniać tych samych błędów w meczu ligowym z Ruchem, który zagracie w Chorzowie 19 listopada.

- Myślę, że o dzisiejszym meczu powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. Bez wątpienia w lidze zagramy z Ruchem w zupełnie innym zestawieniu. Mam nadzieję, że nie powtórzymy głównego błędu z dzisiejszego meczu, czyli nie będziemy się tak głęboko cofać pod własne pole karne. Ja dzisiaj myślałem, że mi pachwina odleci, tyle piłek dziś odbiłem przed siebie. Musimy grać więcej piłką - to zawsze była filozofia Cracovii. Takie wybijanie piłek na oślep, które dziś zaprezentowaliśmy, właściwie nie przystoi drużynie Ekstraklasy. Z drugiej strony dzisiejszy mecz pokazał, że Ruch to nie jest drużyna, z którą nie można wygrać. Momentami byliśmy dla nich równorzędnym przeciwnikiem i choć pogubiliśmy się w ostatniej minucie dogrywki, to jednak przy odrobinie szczęścia mogliśmy z Chorzowia wracać jako zwycięscy. Uważam, że jeśli dobrze przygotujemy się do najbliższego meczu to możemy przywieźć do Krakowa w następnej kolejce trzy punkty.

- Macie takie poczucie, że mimo wszystko teraz możecie cała uwagę skupić na lidze, która bez wątpienia jest dla Was w tym sezonie ważniejsza - że odpadnięcie z rozgrywek pucharowych zmniejsza Wasz balast na wiosnę?

- To nie tak. Uważam, że Puchar Polski to jest przede wszystkim prestiż. Ludzie w tym kraju zwykli umniejszać wagę tych rozgrywek, ale myślę, że odkąd zdobywca pucharu gra w Lidze Europejskiej to ten puchar jednak ma bardzo duży prestiż. Uważam też, że drużyny bardziej niż kiedyś przykładają się do meczów Pucharu Polski - dotyczy to także drużyn z niższych lig, jak choćby Gryf Wejherowo. Każdy chce grać w tych rozgrywkach jak najdłużej. Z kolei dla takich zawodników jak ja - dla tych, którzy w lidze grają mało - jest to również jakaś szansa na to, żeby zagrać mecz z drużyna z Ekstraklasy, powalczyć, pokazać się i przypomnieć o sobie. Nie uważam, żeby ktokolwiek miał Puchar Polski lekceważyć. Chcieliśmy ten mecz wygrać i awansować, ale niestety na wiosnę będziemy musieli myśleć już tylko o lidze.