Szymon Gąsiński: Popełniliśmy zbyt dużo błędów

Szymon Gąsiński: Popełniliśmy zbyt dużo błędów
- Niestety w tym meczu Rudnev był szybszy od naszych obrońców, a jak wiadomo z pracą defensora jest jak z pracą sapera - tutaj nie można się pomylić, zwłaszcza grając przeciwko takiej drużynie jak Lech - komentuje bramkarz Pasów.
- Po meczu z Lechem nie możesz powiedzieć, że pracę ułatwiała Ci pewna gra obrony...
- Nie chcę się pastwić nad kolegami, którzy robią takie błędy. Jasna sprawa, że gdy blok defensywny gra solidnie to serce bramkarzowi drży mniej, a my dziś popełniliśmy bardzo dużo błędów. Ja chciałbym tak samo jak koledzy, żeby tych błędów było jak najmniej i też nie możemy mówić o tym w ten sposób, że jeden zawodnik popełnia błąd, a reszta na niego naskakuje. Jeżeli nawet ktoś się pomyli to powinna być asekuracja, a jej też zabrakło. Jesteśmy drużyną i wspólnie odpowiadamy za wynik. Każdy z nas ponosi cześć winy za ten wynik.
- Cracovia ma w tej chwili większy problem w defensywie, czy w ofensywie?
- Zarówno w defensywie, jak i w ofensywie mamy poważny problem. Ta jedna bramka, jaką zdobyliśmy w Zabrzu nie może nam zamydlić oczu. Mamy sytuacje bramkowe, dochodzimy do nich w każdym meczu i to można poczytywać jako nasz atut. Potrafimy sobie stworzyć okazje na zdobycie bramek i czasami zagrać nawet tak, że ręce same się składają do oklasków. Z drugiej jednak strony jesteśmy nieskuteczni w wykańczaniu tych akcji. Tak nasza obrona - bywa, że w defensywie gramy pewnie i zdecydowanie, nie dajemy się wyprzedzać. Niestety w tym meczu Rudnev był szybszy od naszych obrońców, a jak wiadomo z pracą defensora jest jak z pracą sapera - tutaj nie można się pomylić, zwłaszcza grając przeciwko takiej drużynie jak Lech. Popełniliśmy zbyt dużo błędów i zasłużenie przegraliśmy ten mecz.
- Jak ze swojej perspektywy oceniasz stracone bramki? Miałeś szansę przy którymkolwiek z tych uderzeń?
- Jasne, że tak - ja nigdy nie mówię, że nie było szans. Na pewno to nie były strzały pod brzuchem, czy pod nogami, ale mimo to pewnie można było zrobić coś lepiej. Nie oszukujmy się jednak - Lech był od nas lepszy o trzy klasy i gdyby nie strzelili tych bramek w ten sposób, to pewnie zrobili by to inaczej. A że bramki padają po błędach - czy to jest mój błąd, czy błąd obrońcy to jakie to ma znaczenie na tą chwilę? To rzecz jasna nic przyjemnego trzy razy wyciągać piłkę z siatki i będziemy na pewno analizować te wszystkie sytuacje - kto te błędy popełniał i w jakich okolicznościach padały bramki.
- Te błędy w obronie są chyba dodatkowo deprymujące, bo cały zeszły tydzień trener Pasiaka poświęcił na indywidualne zajęcia dla obrońców. Tymczasem w tym meczu odnieść można było wrażenie, że ta obrona w ogóle się nie rozumie.
- Myślę, że nie można powiedzieć, że ta obrona się nie rozumie, bo przecież mecz z Górnikiem pokazał co innego.
- Ale po tym tygodniu treningu obrony można by sądzić, że będzie jeszcze lepiej z grą obronną, a jest znacznie gorzej.
- No tak, widać, że może ten mecz z Górnikiem trochę nam zamazał obraz sytuacji. Może byliśmy zbyt pewni siebie, a tymczasem przyjechała do nas drużyna o wiele dziś od nas lepsza i na pewno lepsza od Górnika, który wcale nie zagrał tydzień temu dobrego meczu. Po zwycięstwie z Górnikiem na „zero z tyłu" poczuliśmy się mocni i dzisiaj trochę nam się to „poluzowało". Drużyna Lecha niemiłosiernie wykorzystała nasze błędy i strzeliła trzy bramki. To jest dla nas nauczka, że trzeba być skoncentrowanym od pierwszej do ostatniej minuty w każdym meczu, niezależnie od rezultatu poprzedniego spotkania.
- Część z Was po meczu nie podeszła do kibiców. To było spowodowane tymi niezbyt miłymi śpiewami kibiców, czy też samą złością na siebie?
- Na pewno nie było to powodowane złością na kibiców, bo kibic ma prawo być ściekły na nas po takim meczu. My popełniamy błędy, a oni płaca za bilety i liczą na więcej, niż to, co dziś byliśmy w stanie zaprezentować. Kibice mogą swoją opinie wyrażać jak tylko uważają. Ja doceniam to, że dopingowali nas przez cały mecz, za wyjątkiem pierwszych dwudziestu minut - ale też wiedzieliśmy przed meczem, że tak to będzie dziś wyglądać. To wszystko się kumuluje po meczu. My zdajemy sobie sprawę jak gramy, jak dziecinne niekiedy popełniamy błędy. Zaprezentowaliśmy się dzisiaj słabo i przegraliśmy mecz w fatalnym stylu. Dodatkowo kibice nie zostawili na nas dziś suchej nitki i dlatego tym, którzy szybko zeszli do szatni też nie należy się dziwić.
- Przegrywacie piąty mecz z rzędu na własnym boisku. To raczej może tylko zwiększyć presję ze strony kibiców w kolejnym spotkaniu. Poradzicie sobie z tym?
- Mam nadzieję, że na mecz z Polonią Warszawa nie wyjdziemy na „miękkich nogach". Nie możemy zacząć myśleć, że ciąży nad nami jakieś fatum, bo sama ta myśl zaczęłaby plątać nam nogi. Po prostu przegraliśmy kolejny mecz, ale musimy się podnieść i trzymać głowę do góry. To jest piłka nożna i oczywiście musimy przemyśleć to, co dziś zrobiliśmy, ale nie możemy się bać kolejnego meczu. Gdybyśmy się bali to ta sytuacja z zeszłego sezonu niechybnie by się powtórzyła i nie byłoby czego po nas zbierać. Musimy patrzeć na kolejne spotkania jako na kolejną szansę poprawy.