Tomasz Siemieniec: Trening Noworoczny, czyli anegdot moc

O swoich Treningach Noworocznych w trzech różnych rolach opowiada tym razem Tomasz Siemieniec - kibic, piłkarz, a obecnie kierownik drużyny Cracovii.
- Pamiętasz swój pierwszy Trening Noworoczny?
- Jako kibic czy zawodnik?
- Zacznijmy od kibica.
- Pamiętam, ale trochę jak przez mgłę. To był bodajże rok
1987. W Nowy Rok wybrałem się z moim tatą na stadion. Było to dla mnie duże
przeżycie. Bramkę strzelił wtedy chyba Skalski, a obok niego wystąpili między
innymi Marek Holocher i Mateusz Jelonek.
- A Twój pierwszy Trening Noworoczny już w
roli zawodnika Cracovii?
- To było w roku 1991. Razem z kolegami z drużyny juniorów
wystąpiliśmy jako rezerwy. My byliśmy jeszcze nastolatkami, a przeciwko nam
stanęli zawodnicy dojrzali. Był to w ogóle mój pierwszy poważny mecz w
seniorach. Mówię, że poważny, bo pomimo tego, że Trening Noworoczny ma
charakter zabawowy, to wtedy graliśmy nadzwyczaj serio i twardo. My - drużyna
juniorków - chcieliśmy się bardzo pokazać, a zawodnicy pierwszej drużyny
chcieli też nam pokazać miejsce w szyku. To było chyba jedno z najbardziej
zaciętych i poważnie granych spotkać noworocznych jakie pamiętam. Wynik był
stosunkowo wysoki, chyba 5-3 dla pierwszej drużyny, ale kibice obejrzeli wtedy
naprawdę dobry mecz.
- Który Trening najbardziej utkwił Ci w
pamięci?
- Nie pamiętam w którym to było roku, ale była to nadzwyczaj
śnieżna zima. Na boisku było bardzo dużo śniegu i ciężko się po nim chodziło, a
co dopiero biegło i grało w piłkę. Było też bardzo zimno. Pomimo to przybyło
wtedy bardzo wielu kibiców. Nam bardzo trudno było kopnąć piłkę w tym śniegu po
kolana, bo ta cały czas siadała w zaspach. Non stop się wywracaliśmy. Ale
kibice cały czas nas dopingowali, mając przy tym niezły ubaw. Zresztą my,
piłkarze, także. Ten trening pamiętam również dlatego, że imprezę sylwestrową
urządzał wtedy Łukasz Paluch, mieszkający wówczas w budynku przy ul. 3 Maja,
obok boiska lekkoatletycznego. Była fajna ekipa, m.in. Zegarki, ja no i Paluszek.
Zafarbowaliśmy sobie dla żartu włosy na zielono - specjalnie na Trening - i
prosto z imprezy poszliśmy na nogach na stadion.
- Z Treningami Noworocznymi wiążą się liczne
anegdoty.
- Tak, z każdym wiąże się jakaś anegdota, ale niektórych to nawet
nie wypada opowiadać. To czasem taka tajemnica, której nie wyciąga się z
szatni. Ale pamiętam na przykład, jak podczas jednego z meczów ktoś nam
podmienił bidony z napojami i pierwszy z chłopaków, który chciał uzupełnić
płyny miał bardzo zaskoczoną minę, bo w bidonie było... piwo. (śmiech) Nie
wiem do dzisiaj kto nam sprawił takiego psikusa - czy trener, czy może któryś
kibic, ale śmiechu było sporo.
- W tym roku po raz pierwszy wystąpisz już
nie jako kibic czy piłkarz, ale jako kierownik. Czujesz tremę?
- Tak to się potoczyło, że najpierw byłem kibicem na
Treningu Noworocznym, potem przez wiele lat sam grałem, następnie znów
powróciłem na jakiś czas do roli widza, a teraz po raz pierwszy wystąpię jako
kierownik drużyny. Tremy nie mam - miałem ją może, gdy po raz pierwszy pełniłem
funkcję kierownika w meczu oficjalnym Cracovii. Coś takiego czułem raczej, gdy
pierwszy raz po zakończeniu gry w Cracovii pojawiłem się na trybunach podczas
Treningu. Zdecydowanie wolę uczestniczyć od środka w meczu, nawet wtedy, gdy ma
charakter zabawowy.
Do zobaczenia na stadionie 1 stycznia!