Tomasz Siemieniec: Trening Noworoczny to piękna tradycja

- Nigdy nie odpuściłem żadnego Treningu, bo to jest piękna tradycja i świetna zabawa. Zdarzało mi się nie zmrużyć oka po Sylwestrze byle tylko dotrzeć na stadion. Raz na przykład wracałem pół nocy pociągiem z Rytra - mówi kierownik drużyny piłkarskiej Pasów.
- Jak przebiegają przygotowania do tej
ostatniej nocy w 2012 roku?
- Jestem już po wizycie u fryzjera (śmiech). Dzisiejszy
dzień jest dla mnie bardzo pracowity - cały czas jestem na telefonie z piłkarzami,
muszę przygotować sprzęt na jutrzejszy Trening, zawieźć go na stadion,
przygotować protokoły meczowe i wszystkie te dokumenty. Poza tym muszę
przekazać zawodnikom bilety na Bal Sylwestrowy, który będzie miał miejsce na naszym
Stadionie. Przygotuję także swój sprzęt, bo może trener pozwoli mi trochę
pokopać podczas jutrzejszego Treningu.
- Jak spędzisz te ostatnie godziny starego
roku?
- Wraz ze znajomymi na imprezie organizowanej przez
siostrę mojej żony. Zaraz po zabawie przyjadę na stadion by dopilnować
wszystkiego, co związane z Treningiem. Obawiam się dzisiejszej nocy, bo dwa dni
temu wraz z kolegami z drużyny juniorskiej trenera Sputy, która dwadzieścia lat
temu zdobyła dwukrotnie mistrzostwo Polski, rozegraliśmy tradycyjny już mecz,
po którym do tej pory bardzo bolą mnie nogi, więc nie wiem jak będzie tej nocy
z tańczeniem.
- Słyniesz z dużego poczucia humoru.
Przygotowujesz jakiś żart na Sylwestra?
- W moim przypadku to wszystko jest spontaniczne. Nie
potrafię sobie tego wcześniej zaplanować, ani przygotować. Oczywiście mała
ilość alkoholu wspomaga moją inwencję twórczą, ale nie jestem w stanie już
teraz zdradzić co wymyślę, bo po prostu tego jeszcze nie wiem. Mogę jednak
zapewnić, że dzisiaj w nocy i jutro podczas Treningu coś wymyślę na poczekaniu
i moich znajomych nie ominą jakieś żarciki.
- Jaki to był dla Ciebie rok?
- Zaczął się nadziejami - graliśmy w Ekstraklasie, nie
mieliśmy zbyt dużej straty punktowej do miejsca zapewniającego byt w lidze, a
przed nami były trzy pierwsze mecze rozgrywane na własnym stadionie. Potem
przyszło rozczarowanie, z każdym dniem było tylko gorzej. Przyszła zmiana
trenera, która niestety nie pomogła. Na koniec sezonu spotkała nas istna
katastrofa, bo jak inaczej nazwać spadek patrząc na nasz skład personalny. W
przerwie między sezonami pojawiło się wraz z kolejną zmianą szkoleniowca
światełko w tunelu. Wielu zawodników odeszło, pojawiło się kilku nowych. Z tymi
piłkarzami trener zrobił naprawdę niezły wynik, tym bardziej, że była momentami
widoczna szczupłość naszej kadry. Jeśli Pan Profesor pozwoli tylko uzupełnić
ten zespół odpowiednimi zawodnikami to powinno być wręcz bardzo dobrze. Mamy
bardzo dobrą sytuację wyjściową przed nową rundą, gramy większą ilość spotkań
na naszym obiekcie, więc znowu Nowy Rok zaczynamy od nadziei. Tylko tym razem
jest ona na solidnej podbudowie. Bardzo chciałbym byśmy awansowali.
- Pamiętasz swój pierwszy Trening
Noworoczny? Zacznijmy od kibica.
- Pamiętam, ale trochę jak przez mgłę. Było ich tyle w moim
życiu, że zlewają się one w jedną całość. Pamiętam poszczególne momenty z
różnych Treningów, ale niekiedy trudno mi sobie przypomnieć, w którym to było
roku. To był bodajże rok 1987. Mój tato był chyba w Stanach Zjednoczonych i wybrałem
się na stadion sam. Było to dla mnie duże przeżycie. Było bardzo zimno, bo naszym
Starym stadionie wiatr ostro hulał. Bramkę strzelił wtedy chyba Skalski, a obok
niego wystąpili między innymi Marek Holocher i Mateusz Jelonek.
- A jako zawodnik Cracovii?
- To było w roku 1991. Razem z kolegami z drużyny juniorów
wystąpiliśmy jako rezerwy. My byliśmy jeszcze w wieku juniora, a przeciwko nam
stanęli zawodnicy dojrzali. Był to w ogóle mój pierwszy poważny mecz w
seniorach. Mówię, że poważny, bo pomimo, że Trening Noworoczny ma charakter
zabawowy, to wtedy graliśmy nadzwyczaj serio i twardo. My drużyna juniorków
chcieliśmy się bardzo pokazać, a zawodnicy pierwszej drużyny chcieli nam
pokazać miejsce w szyku. To był chyba jeden z najbardziej zaciętych i poważnie
granych spotkać noworocznych jakie pamiętam. Wynik był stosunkowo wysoki, ale
kibice obejrzeli wtedy naprawdę dobry mecz.
- Któryś Trening utkwił Ci szczególnie w pamięci?
- Nie pamiętam, w
którym to było roku, ale była to nadzwyczaj śnieżna zima. Na boisku było bardzo
dużo śniegu i było ciężko po nim chodzić, a co dopiero biegać i grać w piłkę.
Było też bardzo zimno. Pomimo to przybyło wtedy bardzo wielu kibiców. Nam
bardzo trudno było kopnąć piłkę w tym śniegu po kolana, bo ta cały czas siadała
na śniegu. Myśmy non stop się wywracali, ciężko się grało. Ale kibice cały czas
nas dopingowali, mieli przy tym sporo śmiechu. Zresztą piłkarze także. Ten
trening pamiętam też dlatego, że imprezę sylwestrową wtedy urządzał Łukasz
Paluch, który mieszkał wówczas w budynku przy boisku lekkoatletycznym. Była
fajna ekipa, między innymi Paweł i Piotr Zegarek, ja, „Paluszek".
Zafarbowaliśmy sobie wtedy specjalnie na Trening włosy na zielono i prosto z
imprezy poszliśmy na nogach na stadion.
- Z Treningami Noworocznymi wiążą się liczne
anegdoty.
- Tak, z każdym wiąże
się jakaś anegdota, ale niektórych to nie wypada opowiadać. To taka cicha
tajemnica, której nie wyciąga się z szatni. Podczas jednego z meczów, ktoś nam
podmienił bidony z napojami i pierwszy z chłopaków jak chciał uzupełnić płyny,
to miał bardzo zaskoczoną minę, bo w bidonie było... piwo. Nie wiem do dzisiaj
kto nam sprawił takiego psikusa, czy trener, a może kibic, ale śmiechu było
sporo.
- W tym roku po raz drugi wystąpisz już nie
jako kibic czy piłkarz, ale jako kierownik.
- Faktycznie. Najpierw
byłem kibicem na Treningu Noworocznym, potem przez wiele lat sam grałem, potem
znowu byłem kibicem, a teraz jako kierownik drużyny. Dziwnie się czułem, gdy
pierwszy raz po zakończeniu gry w Cracovii pojawiłem się na trybunach podczas
Treningu. Zdecydowanie wolę uczestniczyć od środka, nawet w meczu, który ma
charakter zabawowy, wolę rolę zawodnika. Nigdy nie odpuściłem żadnego Treningu,
bo to jest piękna tradycja i świetna zabawa. Zdarzało mi się nie zmrużyć oka po
Sylwestrze byle tylko dotrzeć na stadion. Raz na przykład wracałem pół nocy
pociągiem z Rytra.
- Z Sylwestrem i Nowym Rokiem wiąże się też tradycja składania życzeń.
Czego Tobie życzyć w roku 2013?
- Byśmy znowu za rok spotkali
się na tych miejscach, na których teraz jesteśmy oraz zdecydowanie awansu naszej
drużyny do Ekstraklasy. Ja mam to szczęście, że łączę pracę zawodową z moją
pasją i tym, co kocham najbardziej. Dlatego dla mnie to są podwójne życzenia -
byśmy awansowali, a na dodatek w pięknym stylu. Prywatnie to życzyłbym sobie
zdrowia i szczęścia w rodzinie, bo w tej chwili ja z córką mieszkamy w
Krakowie, a moją żona jeszcze w Warszawie, gdzie ma pracę, a obecnie jak
wiadomo o nową pracę nie jest łatwo. Na zakończenie chciałbym życzyć wszystkim Kibicom
szampańskiej imprezy sylwestrowej, a na życzenia noworoczne przyjdzie czas
jutro na naszym pięknym stadionie. Do zobaczenia 1 stycznia!