Tomasz Siemieniec: Trening Noworoczny to piękna tradycja

  • Wywiady
31.12.2012
Tomasz Siemieniec: Trening Noworoczny to piękna tradycja
- Nigdy nie odpuściłem żadnego Treningu, bo to jest piękna tradycja i świetna zabawa. Zdarzało mi się nie zmrużyć oka po Sylwestrze byle tylko dotrzeć na stadion. Raz na przykład wracałem pół nocy pociągiem z Rytra – mówi kierownik drużyny piłkarskiej Pasów.

- Nigdy nie odpuściłem żadnego Treningu, bo to jest piękna tradycja i świetna zabawa. Zdarzało mi się nie zmrużyć oka po Sylwestrze byle tylko dotrzeć na stadion. Raz na przykład wracałem pół nocy pociągiem z Rytra - mówi kierownik drużyny piłkarskiej Pasów.


- Jak przebiegają przygotowania do tej ostatniej nocy w 2012 roku?
- Jestem już po wizycie u fryzjera (śmiech). Dzisiejszy dzień jest dla mnie bardzo pracowity - cały czas jestem na telefonie z piłkarzami, muszę przygotować sprzęt na jutrzejszy Trening, zawieźć go na stadion, przygotować protokoły meczowe i wszystkie te dokumenty. Poza tym muszę przekazać zawodnikom bilety na Bal Sylwestrowy, który będzie miał miejsce na naszym Stadionie. Przygotuję także swój sprzęt, bo może trener pozwoli mi trochę pokopać podczas jutrzejszego Treningu.

- Jak spędzisz te ostatnie godziny starego roku?
- Wraz ze znajomymi na imprezie organizowanej przez siostrę mojej żony. Zaraz po zabawie przyjadę na stadion by dopilnować wszystkiego, co związane z Treningiem. Obawiam się dzisiejszej nocy, bo dwa dni temu wraz z kolegami z drużyny juniorskiej trenera Sputy, która dwadzieścia lat temu zdobyła dwukrotnie mistrzostwo Polski, rozegraliśmy tradycyjny już mecz, po którym do tej pory bardzo bolą mnie nogi, więc nie wiem jak będzie tej nocy z tańczeniem.

- Słyniesz z dużego poczucia humoru. Przygotowujesz jakiś żart na Sylwestra?
- W moim przypadku to wszystko jest spontaniczne. Nie potrafię sobie tego wcześniej zaplanować, ani przygotować. Oczywiście mała ilość alkoholu wspomaga moją inwencję twórczą, ale nie jestem w stanie już teraz zdradzić co wymyślę, bo po prostu tego jeszcze nie wiem. Mogę jednak zapewnić, że dzisiaj w nocy i jutro podczas Treningu coś wymyślę na poczekaniu i moich znajomych nie ominą jakieś żarciki.

- Jaki to był dla Ciebie rok?
- Zaczął się nadziejami - graliśmy w Ekstraklasie, nie mieliśmy zbyt dużej straty punktowej do miejsca zapewniającego byt w lidze, a przed nami były trzy pierwsze mecze rozgrywane na własnym stadionie. Potem przyszło rozczarowanie, z każdym dniem było tylko gorzej. Przyszła zmiana trenera, która niestety nie pomogła. Na koniec sezonu spotkała nas istna katastrofa, bo jak inaczej nazwać spadek patrząc na nasz skład personalny. W przerwie między sezonami pojawiło się wraz z kolejną zmianą szkoleniowca światełko w tunelu. Wielu zawodników odeszło, pojawiło się kilku nowych. Z tymi piłkarzami trener zrobił naprawdę niezły wynik, tym bardziej, że była momentami widoczna szczupłość naszej kadry. Jeśli Pan Profesor pozwoli tylko uzupełnić ten zespół odpowiednimi zawodnikami to powinno być wręcz bardzo dobrze. Mamy bardzo dobrą sytuację wyjściową przed nową rundą, gramy większą ilość spotkań na naszym obiekcie, więc znowu Nowy Rok zaczynamy od nadziei. Tylko tym razem jest ona na solidnej podbudowie. Bardzo chciałbym byśmy awansowali.

- Pamiętasz swój pierwszy Trening Noworoczny? Zacznijmy od kibica.
- Pamiętam, ale trochę jak przez mgłę. Było ich tyle w moim życiu, że zlewają się one w jedną całość. Pamiętam poszczególne momenty z różnych Treningów, ale niekiedy trudno mi sobie przypomnieć, w którym to było roku. To był bodajże rok 1987. Mój tato był chyba w Stanach Zjednoczonych i wybrałem się na stadion sam. Było to dla mnie duże przeżycie. Było bardzo zimno, bo naszym Starym stadionie wiatr ostro hulał. Bramkę strzelił wtedy chyba Skalski, a obok niego wystąpili między innymi Marek Holocher i Mateusz Jelonek.

- A jako zawodnik Cracovii?
- To było w roku 1991. Razem z kolegami z drużyny juniorów wystąpiliśmy jako rezerwy. My byliśmy jeszcze w wieku juniora, a przeciwko nam stanęli zawodnicy dojrzali. Był to w ogóle mój pierwszy poważny mecz w seniorach. Mówię, że poważny, bo pomimo, że Trening Noworoczny ma charakter zabawowy, to wtedy graliśmy nadzwyczaj serio i twardo. My drużyna juniorków chcieliśmy się bardzo pokazać, a zawodnicy pierwszej drużyny chcieli nam pokazać miejsce w szyku. To był chyba jeden z najbardziej zaciętych i poważnie granych spotkać noworocznych jakie pamiętam. Wynik był stosunkowo wysoki, ale kibice obejrzeli wtedy naprawdę dobry mecz.

- Któryś Trening  utkwił Ci szczególnie w pamięci?
- Nie pamiętam, w którym to było roku, ale była to nadzwyczaj śnieżna zima. Na boisku było bardzo dużo śniegu i było ciężko po nim chodzić, a co dopiero biegać i grać w piłkę. Było też bardzo zimno. Pomimo to przybyło wtedy bardzo wielu kibiców. Nam bardzo trudno było kopnąć piłkę w tym śniegu po kolana, bo ta cały czas siadała na śniegu. Myśmy non stop się wywracali, ciężko się grało. Ale kibice cały czas nas dopingowali, mieli przy tym sporo śmiechu. Zresztą piłkarze także. Ten trening pamiętam też dlatego, że imprezę sylwestrową wtedy urządzał Łukasz Paluch, który mieszkał wówczas w budynku przy boisku lekkoatletycznym. Była fajna ekipa, między innymi Paweł i Piotr Zegarek, ja, „Paluszek". Zafarbowaliśmy sobie wtedy specjalnie na Trening włosy na zielono i prosto z imprezy poszliśmy na nogach na stadion.

- Z Treningami Noworocznymi wiążą się liczne anegdoty.
- Tak, z każdym wiąże się jakaś anegdota, ale niektórych to nie wypada opowiadać. To taka cicha tajemnica, której nie wyciąga się z szatni. Podczas jednego z meczów, ktoś nam podmienił bidony z napojami i pierwszy z chłopaków jak chciał uzupełnić płyny, to miał bardzo zaskoczoną minę, bo w bidonie było... piwo. Nie wiem do dzisiaj kto nam sprawił takiego psikusa, czy trener, a może kibic, ale śmiechu było sporo.

- W tym roku po raz drugi wystąpisz już nie jako kibic czy piłkarz, ale jako kierownik.
- Faktycznie. Najpierw byłem kibicem na Treningu Noworocznym, potem przez wiele lat sam grałem, potem znowu byłem kibicem, a teraz jako kierownik drużyny. Dziwnie się czułem, gdy pierwszy raz po zakończeniu gry w Cracovii pojawiłem się na trybunach podczas Treningu. Zdecydowanie wolę uczestniczyć od środka, nawet w meczu, który ma charakter zabawowy, wolę rolę zawodnika. Nigdy nie odpuściłem żadnego Treningu, bo to jest piękna tradycja i świetna zabawa. Zdarzało mi się nie zmrużyć oka po Sylwestrze byle tylko dotrzeć na stadion. Raz na przykład wracałem pół nocy pociągiem z Rytra.

- Z Sylwestrem i Nowym Rokiem wiąże się też tradycja składania życzeń. Czego Tobie życzyć w roku 2013?
- Byśmy znowu za rok spotkali się na tych miejscach, na których teraz jesteśmy oraz zdecydowanie awansu naszej drużyny do Ekstraklasy. Ja mam to szczęście, że łączę pracę zawodową z moją pasją i tym, co kocham najbardziej. Dlatego dla mnie to są podwójne życzenia - byśmy awansowali, a na dodatek w pięknym stylu. Prywatnie to życzyłbym sobie zdrowia i szczęścia w rodzinie, bo w tej chwili ja z córką mieszkamy w Krakowie, a moją żona jeszcze w Warszawie, gdzie ma pracę, a obecnie jak wiadomo o nową pracę nie jest łatwo. Na zakończenie chciałbym życzyć wszystkim Kibicom szampańskiej imprezy sylwestrowej, a na życzenia noworoczne przyjdzie czas jutro na naszym pięknym stadionie. Do zobaczenia 1 stycznia!