Trener Stawowy przed meczem z GKS-em Tychy

Oto co powiedział trener Pasów na dzisiejszej konferencji przedmeczowej.
O przygotowaniach do meczu
- Ten tydzień przygotowań był nieco inny. Zawodnicy odczuwają już trudy kończącej się rundy jesiennej, dlatego też mikrocykl treningowy był nieco lżejszy. Czwartek był dniem wolnym, dziś mamy rozruch, a jutro gramy mecz. Bardzo cieszy mnie fakt, że przed meczem z GKS-em Tychy nie mamy praktycznie żadnych kontuzji, możemy więc optymalnie zestawić skład na to spotkanie. Przez całą rundę jesienną nie mieliśmy w zasadzie żadnych kontuzji, które mogłyby wskazywać na jakieś błędy w naszej pracy z drużyną - jeśli jakieś kontuzje były, to jedynie mechaniczne, wynikające z uderzeń, z walki na boisku. Nie mieliśmy kontuzji mięśniowych, co tylko pokazuje jak dobrze przygotował zespół trener Jankowicz. Chłopcy też to zresztą czują - mówią, że czują się dobrze przygotowani, mocni fizycznie. A zatem - oby tak dalej.
O przełomowej kolejce
- Zdaję sobie sprawę, że Flota w ten weekend gra z Zawiszą, a Nieciecza jedzie na trudny teren do Grudziądza. Musze jednak powiedzieć, że kompletnie mnie to nie interesuje. Jesteśmy obecnie na miejscu awansowym i chcemy je utrzymać, abyśmy nie musieli oglądać się na innych. Dziś faktycznie możemy patrzeć już tylko na siebie, bo przecież od początku rundy byliśmy przez większość czasu poza pierwszą dwójką. Bardzo długo na to czekałem i bardzo długo czekała na to drużyna. Na chwilę wskoczyliśmy na pozycje wicelidera przed meczem z Termalicą, ale po przegranej w Niecieczy znów spadliśmy na trzecią pozycję. Teraz wróciliśmy na drugie miejsce i nie chcemy już opuszczać tej „strefy awansu". Wszystko zależy teraz od nas, a wyniki pozostałych zespołów niech będą ich problemem. My skupiamy się na sobie - jeśli wygramy oba mecze, jakie pozostały do końca rundy jesiennej, to będziemy drudzy na koniec roku. Można też powiedzieć, że jeśli wygramy wszystkie mecze do końca rozgrywek, to na pewno awansujemy do Ekstraklasy. Tylko my możemy to zepsuć, a tego bardzo byśmy nie chcieli. Pracujemy solidnie na sukces i postaramy się tego nie zmarnować.
O GKS-ie Tychy
- Tychy to solidny zespół, ze szczelną obroną, bardzo groźnie grający w kontratakach. Są także świetnie przygotowani pod względem fizycznym, a przy tym niezwykle waleczni. Myślę, że do meczu z nami podejdą na zasadzie: „Cracovia musi - my niekoniecznie". Wiadomo jednak, że każdy w meczu z nami chce sprawić sensację, mobilizuje wszystkie siły. Dla nas najważniejsze jest to, żeby zagrać konsekwentnie, być na boisku zespołem poukładanym. Wierzę, że jeśli tak zagramy to strzelimy jedną bramkę więcej od rywali i wygramy mecz.
O meczu bez kibiców
- To oczywiste, że gdy kibice są na trybunach, gdy jest oprawa meczu, doping, gra się lepiej. Z drugiej jednak strony - to nam nie może w czymkolwiek przeszkadzać. Zawodnicy powinni być skoncentrowani na tym, co dzieje się na boisku - na prawidłowym ustawieniu, na taktyce, na sposobie gry, który sobie zakładamy, a nie zastanawiać się nad tym, co się dzieje na trybunach. Oczywiście w meczach przy ulicy Kałuży, co wielokrotnie podkreślamy, kibice swoim dopingiem niosą nas do kolejnych zwycięstw. Z drugiej jednak strony - przy całym szacunku dla kibiców - myślę, że nawet gdyby mecz w Jaworznie odbywał się z publicznością, to atmosfera nie mogłaby się równać z tą na naszym obiekcie.
O konsekwencji w pracy i w grze
- Nie chcę stawiać tezy, że Cracovia nauczyła się już wygrywać w ciężkich sytuacjach, bo zbyt krótko pracujemy z zespołem. Przed nami jest jeszcze ogrom pracy i widzimy wszyscy, że jest jeszcze sporo mankamentów w naszej grze. Te mankamenty nie są jednak wynikiem niskich umiejętności moich piłkarzy, czy braku chęci - to jest spowodowane faktem, że ci chłopcy uczą się cały czas zupełnie innego stylu gry, niż ten, którego uczono ich do tej pory. Mimo niedociągnięć mogę powiedzieć, że postęp jest bardzo widoczny - widać u nich dojrzałość, która w wielu spotkaniach pozwoliła im przechylić szalę na własną korzyść. Zawodnicy reagują na wydarzenia na boisku, podpowiadają sobie, pomagają wzajemnie. Kiedy nie idzie, też potrafią się przełamać. Z Sandecją nie zagraliśmy świetnego meczu - co zresztą przyznawali moi piłkarze i za ten samokrytycyzm, umiejętność obiektywnej oceny, bardzo ich cenię. Gra nam się nie kleiła i opornie szło sforsowanie obrony rywala, ale graliśmy konsekwentnie i po indywidualnej akcji Edgara zdobyliśmy zwycięską bramkę. Na pewno są więc powody do zadowolenia.