Wojciech Kaczmarek: Przez chwilę miałem taką myśl
Kolejny niezły występ w barwach Cracovii zaliczył dziś Wojciech Kaczmarek, który jednak spotkanie z Polonią Warszawa okupił drobną kontuzją...brody.
Po pierwszej połowie Cracovia prowadziła z Polonią 2:0, choć Wojciecha Kaczmarka dwukrotnie ratowała poprzeczka, a raz słupek. - Miałem trochę szczęścia - przyznaje bramkarz „Pasów". - Ale my też mieliśmy kilka sytuacji, które powinniśmy byli wykorzystać - dodaje po chwili.
Faktycznie, piłkarze Cracovii raz po raz dochodzili do dogodnych okazji, jednak brakowało zimnej krwi. A przecież stare piłkarskie porzekadło mówi o tym, że niewykorzystane sytuacje potrafią się zemścić. - Przez chwilę miałem taką myśl, lecz wierzyłem w chłopaków - wyjaśnia Kaczmarek.
Polonia strzeliła gola kontaktowego na początku drugiej połowy. Co prawda, Kaczmarek zatrzymał strzał głową Bruno, jednak wobec dobitki z bliska Euzebiusza Smolarka był już bezradny. - Muszę zobaczyć powtórki, czy mogłem zrobić coś więcej przy tym golu. Szkoda bramki, bo w naszą grę niepotrzebnie wkradła się „nerwówka" - uważa bramkarz „Pasów".
Kaczmarek opuszczał stadion Cracovii z czterema szwami na brodzie. To efekt zderzenia z Arkadiuszem Radomski. - Arek był już tak rozpędzony, że nie miał szans wyhamować i zderzyliśmy się. To taka drobna kontuzja - przyznaje golkiper, który będzie mógł wystąpić we wtorkowym meczu z Polonią Bytom.
A w Bytomiu Cracovia musi wygrać, choć w tym sezonie jeszcze nie odniosła zwycięstwa na wyjeździe. - Teraz, albo nigdy. Jedziemy do Bytomia i jeżeli zagramy tam z taką determinacją i ambicją, jak przeciwko Polonii Warszawa, to musimy ten mecz wygrać - zapewnia Kaczmarek, który nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, skąd bierze się wyjazdowa niemoc drużyny.
- Trener pyta się nas, co się dzieje. Na wyjazdach gramy słabo, za to u siebie koncertowo. We wtorek musimy jednak zwycieżyć. Nie ma innej możliwości - kończy.
DG