Wojciech Stawowy: Bardzo zadowolony ze zgrupowania

- Ze zgrupowania w Gniewinie jestem bardzo zadowolony, ponieważ wszystko to, co zaplanowaliśmy sobie na czas obozu zostało zrealizowane. Chłopcy bardzo sumiennie podchodzili do swoich obowiązków - zagraliśmy kilka naprawdę fajnych gier kontrolnych: z Amkarem, z Pogonią, z Piastem. Ta ostatnia z Bytovią nie była dla mnie satysfakcjonująca, ale być może czasami też taki mecz musi się przytrafić, żeby komuś pozwoliło to lepiej spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość i na to, co robi się na co dzień - mówi szkoleniowiec Pasów.
- Wczoraj Cracovia rozegrała ostatni sparing z
Bytovią Bytów. Czy mógłby Pan krótko podsumować tą ostatnią podczas obozu w
Gniewinie grę kontrolną?
- Myślę, że był to nasz
najgorszy mecz kontrolny, jaki rozegraliśmy na tym zgrupowaniu. Spotkanie,
według mnie, nie stało na wysokim poziomie, a nasza gra „nie kleiła się". Nie
wiem, czy było podyktowane faktem, że graliśmy ostatniego dnia obozu i chłopcy
byli już myślami przy bliskich, jednak nie chciałbym, żeby tak było, bo trzeba
być profesjonalistą od początku do końca. O pewnych sprawach można myśleć
dopiero, kiedy się jest w autokarze w drodze powrotnej do domu. Muszę
powiedzieć zatem, że jestem niezadowolony z tego oblanego sprawdzianu. Mimo, że
graliśmy sparing we środę, a potem znowu we czwartek to jednak Cracovia nie
może schodzić poniżej pewnego poziomu, a w meczu z Bytovią poniżej tego poziomu
zeszliśmy i nie zaprezentowaliśmy tych rzeczy, nad którymi pracujemy. Jest dla
mnie ogromny kontrast pomiędzy meczem z Piastem, a tym z Bytovią - zresztą na
odprawie kończącej zgrupowanie piłkarze usłyszeli ode mnie kilka mocnych słów,
bo za dwa tygodnie rozpoczynamy rozgrywki ligowe i chciałbym, żebyśmy do tej
ważnej inauguracji byli w pełni przygotowani.
- Surowo ocenił Pan swoją drużynę za mecz z
Bytovią, ale mimo wszystko warto powiedzieć, że także w tym spotkaniu Cracovia
cały czas utrzymywała się przy piłce. Ponadto moim zdaniem w meczu z Bytovią
bardzo pozytywnie wyróżniał się Dawid Dynarek oraz powracający do dyspozycji
Alexandru Suvorov.
- Tak, jeśli
popatrzylibyśmy indywidualnie na poszczególnych zawodników to faktycznie tego
typu cenzurki można by przypisać. Ja jednak nie chcę oceniać mojego zespołu
indywidualnie - oceniam go jako całość i w tym kontekście mówię o naszej
wczorajszej grze. Z całym szacunkiem dla Bytovii, ale utrzymywanie się przy
piłce w meczu z przeciwnikiem, który gra o jedną klasę rozgrywkową niżej to nie
jest żadna sztuka i nie o to chodzi. Zależy mi na tym, żeby zespół w każdym
meczu pokazywał determinację, pełne zaangażowanie, żeby kreował grę i żeby to
również miało przełożenie na wynik sportowy. We wcześniejszych meczach udawało
nam się kreować grę, ale błędy indywidualne w meczu z Amkarem powodowały, że
traciliśmy bramki. Wczoraj tych błędów było już mniej - udało nam się faktycznie
je zredukować, ale są inne kwestie dla mnie wyjątkowo ważne i z nich nie jestem
zadowolony. Tak naprawdę nie ma jeszcze wykrystalizowanej jedenastki na
pierwszy mecz ligowy - jeszcze dwa tygodnie do pierwszego meczu. Tymczasem
oglądając mecz z Bytovią miałem wrażenie, że niektórzy zawodnicy już się
poddali, uznając, że skoro grają w meczu z Bytovią, a nie z Piastem, to są z dala
od podstawowej jedenastki. Moim zdaniem bardziej nieracjonalnie myśleć nie
można.
- Czy Pana zdaniem zejście z boiska Marcina Budzińskiego
miało duży wpływ na przebieg meczu z Bytovią?
- Na pewno tak było.
Myślę, że gdyby sędzia pozwolił obu drużynom grać jedenastu na jedenastu ten
mecz wyglądałby inaczej. Sędzia jednak podjął taką, a nie inną decyzję i ja
absolutnie nie mam zamiaru z tym polemizować. Marcin zareagował bardzo
emocjonalnie, jako że jest z natury impulsywny. Będę z nim rozmawiał, bo nie
chcę, żeby takie sytuacje miały miejsce w lidze, gdzie będą niewątpliwie
jeszcze gorsze momenty, a gra przeciwnika - jeszcze bardziej agresywna. Z
drugiej strony - jestem w stanie zrozumieć „Budzika", bo był bardzo zmęczony
zgrupowaniem i emocje gdzieś sięgnęły zenitu. Marcin na boisku jest jak wulkan
i z Bytovią wybuchł.
- Jak oceniłby Pan samo zgrupowanie?
- Ze zgrupowania w
Gniewinie jestem bardzo zadowolony, ponieważ wszystko to, co zaplanowaliśmy
sobie na czas obozu zostało zrealizowane. Chłopcy bardzo sumiennie podchodzili
do swoich obowiązków - zagraliśmy kilka naprawdę fajnych gier kontrolnych: z
Amkarem, z Pogonią, z Piastem. Ta ostatnia z Bytovią nie była dla mnie
satysfakcjonująca, ale być może czasami też taki mecz musi się przytrafić, żeby
komuś pozwoliło to lepiej spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość i na to, co
robi się na co dzień. Ten ostatni sparing nie może jednak psuć oceny całego
zgrupowania, na którym pracowaliśmy nad wieloma aspektami naszej gry - zarówno w
taktyce obronnej, jak i ofensywnej. Myślę, że bardzo dobrze spożytkowaliśmy
przeznaczony na zgrupowanie czas i jesteśmy świadomi faktu, że wykonaliśmy
kawał dobrej roboty, która będzie procentować w rozgrywkach ligowych.
- Podobały się Panu warunki, jakie zapewniono
zespołowi w Gniewinie, w Hotelu Mistral?
- Byliśmy bardzo
zadowoleni z tego ośrodka i chciałbym w tym miejscu bardzo serdecznie
podziękować prezesom naszego Klub - Panom: Filipiakowi, Tabiszowi i Szarańcowi za
to zgrupowanie i za jego organizację. Dziękuję także trenerowi Kafarskiemu i trenerowi
Surmie za pomysł, bo to oni zaproponowali, żeby Cracovia przyjechała na obóz
właśnie do Gniewina. Ośrodek, jaki mieliśmy do dyspozycji okazał się naprawdę
wspaniały - ze świetną bazą treningową, ze świetnym zapleczem sanitarnym i
socjalnym. Na tych obiektach pracowało się bardzo dobrze i dobrze się także
odpoczywało, a to w przypadku piłkarza jest bardzo ważne. Poza tym także
świadomość, że w tym samym ośrodku byli aktualni Mistrzowie Europy robiła swoje
- to też w pewnym sensie wyzwala pozytywne emocje. Cieszę się, że chłopcy
trafili do tak profesjonalnego ośrodka i jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy
to zgrupowanie zorganizowali i tym, którzy mieli pomysł na przyjazd Pasów do
Gniewina.
- Pracuje Pan z Cracovią zaledwie od pięciu
tygodni. Czy spodziewał się Pan, że ta drużyna tak szybko będzie grała równie
dobrą piłkę?
- Na pewno te postępy to w
wielkiej mierze zasługa piłkarzy, którzy solidnie podchodzą do swoich
obowiązków i są bardzo chłonni na wiedzę. Wsiąka w nich ta wiedza jak woda w
gąbkę i to widać, że chłopcy coraz lepiej wyglądają, coraz lepiej się czują. Co
najważniejsze - oni chcą to grać, ten styl gry im odpowiada i teraz będą go
pielęgnować, udoskonalać, podnosić na coraz wyższy poziom. Natomiast ja
przychodząc do Cracovii przez cały czas miałem wiarę, że można z nimi naprawdę
wiele zrobić i ta moja wiara teraz tylko się mi spotęgowała. Ja jestem dużym
optymistą, jeśli chodzi o ten zespół i chciałbym zarazić tym innych, bo nie
jest to optymizm sztuczny, lecz optymizm oparty o pewne argumenty, o pewne rzeczy,
które tutaj na obozie tez można było zaobserwować jeśli chodzi o potencjał
ludzki, jakim dysponujemy.
- Czy dopuszcza Pan dojście do drużyny jeszcze
jakichś zawodników?
- Bardzo mi zależało na
tym, żeby ci zawodnicy, których będę miał w Cracovii pojechali na zgrupowanie,
byśmy mogli szkolić ich nawyki i zgranie drużyn, doskonalić naszą taktykę i
pracować nad stylem. Cieszę się, że to się udało i że dojechał do nas jeszcze Rok Štraus, bo jestem pod dużym wrażeniem tego
zawodnika. Myślę, że „Rocky" dobrze się będzie czuł w naszym sposobie gry. Jest
z nami także Łukasz Zejdler i mam nadzieję, że tego zawodnika będziemy w stanie
do nas zakontraktować. Bardzo potrzebujemy takich młodych, utalentowanych
młodzieżowców, których wciąż szukamy. Jesteśmy w trakcie rozmów z jednym klubem
- rozmowy te dotyczą właśnie pozyskania kolejnego zdolnego młodzieżowca. Nie
ukrywam, że kilku transferów nie udało się również przeprowadzić, nad czym
boleję, bo chciałem mieć troszkę mocniejszą kadrę. Od samego początku jednak
mówiłem, że z tym materiałem, który mam na chwilę obecną jestem w stanie sobie
poradzić. Wierzę w tych chłopców i widzę u nich duży potencjał, widzę jak
pracuję i że wiedzą, czego chcą. Może więc nie do końca wszystko wyszło tak,
jak bym chciał, ale nie robię z tego problemu.