Wojciech Stawowy: Jestem bardzo zadowolony ze zgrupowania

- Jestem generalnie bardzo zadowolony z całego zgrupowania i z postawy zawodników podczas pierwszego obozu w Turcji.
- Jak czujecie
się po powrocie Jesteśmy pierwszego zgrupowania?
- Jesteśmy zmęczeni podróżą i to chyba widać po nas.
Wprawdzie to zawsze komfortowo wracać z Turcji samolotem, ale nasz powrót był
długi, bo musieliśmy wstać o trzeciej rano, dojechać na lotnisko - ponad godzina
- potem czekaliśmy na lotnisku na samolot. Lot z Turcji do Niemiec trwał ponad
trzy godziny, a następnie droga autokarem do Krakowa. Jesteśmy już dzisiaj na
miejscu, chłopcy rozjechali się do domów i czwartek jest dla nich dniem wolnym.
Widać było już pod koniec zgrupowania, że są trochę stęsknieni za domem i
najbliższymi. Wiadomo, że wkrótce czeka nas kolejny obóz, więc niech chłopcy
nacieszą się tą chwilą z rodziną.
- Czy podczas
zgrupowania udało się zrealizować wszystkie założone cele treningowe.
- Tak, cały plan, jaki sobie nakreśliliśmy został
zrealizowany, zresztą trudno, żeby nie został zrealizowany, bo mieliśmy bardzo
dobre warunki do pracy. Fajne były boiska, hotel, chłopcy mieli zapewnioną
regenerację i po treningach mogli odpocząć jak należy. Rozegraliśmy w
normalnych warunkach, na naturalnej nawierzchni dwie gry kontrolne i myślę, że
zawodnikom też się tam podobało. Oczywiście nie o to jednak chodziło, żeby się podobało,
ale żebyśmy mogli skupić się na naszych zadaniach, żebyśmy solidnie pracowali i
tak właśnie było. Myślę, że piłkarze długo będą pamiętać te treningi motoryczne
z trenerem Mankowiczem, bo naprawdę ich trener nie oszczedzał. Nie było też
takiego momentu, który by nam przeszkodził, coś zaburzył, czyli - zła pogoda,
czy nagła zmiana planów. Drużyn przebywających wraz z nami w tym samym miejscu
było sporo, ale organizatorzy dobrze wywiązywali się ze swoich zadań i tak
wszystko organizowali, żeby nikt nikomu nie przeszkadzał i żeby każdy mógł
sobie swobodnie pracować.
- Jak ocenia Pan
sparingi?
- Oceniam sparingi pozytywnie, choć ten drugi mecz z
Torpedo Moskwa był lepszy w naszym wykonaniu. Na pewno wpływ na to miał fakt,
że zawodnicy po dłuższej przerwie wrócili na boisko naturalne, chociaż w przypadku
piłkarza profesjonalnego nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nie można schodzić
poniżej pewnego pułapu, który został wypracowany i myśmy poniżej takiego pułapu
nie zeszli. Oba sparingi stały na dobrym poziomie, ale jak powiedziałem, mnie
podobało się zdecydowanie bardziej drugie spotkanie. Zespół zagrał o wiele
lepiej i nie tylko dlatego, że wygrał ten mecz, bo ja wyniki sparingów traktuję
jako sprawę drugorzędną, natomiast zdecydowanie ważniejsze jest dla mnie to jak
zawodnicy realizują założenia taktyczne i czy robimy postępy w grze. Na pewno
ten postęp był bardziej widoczny w meczu z Torpedo Moskwa.
- Jak nowi
zawodnicy w kadrze zostali przyjęci przez drużynę? Był już jakiś chrzest dla
Romanova, Zielińskiego i „młodych wilków"?
- Cieszę się bardzo, bo drużyna przyjęła tych chłopaków bardzo dobrze. Zarówno Romanom,
jak i Zieliński, ale i młodzi - Kapustka, Szewczyk - dobrze się czuli w
zespole, świetnie pracowali, nie mieli żadnych kompleksów. Zarówno Szewczyk,
jak i Kapustka zadebiutowali w seniorskiej drużynie i obaj mieli szanse na
zdobycie bramki w debiucie. Jeśli chodzi o „chrzest", to nie - nie było jeszcze
żadnego „chrztu". Być może będzie na drugim zgrupowaniu. We wtorek zawodnicy
mieli natomiast fajny wieczór, który myśmy nazwali „wieczorem integracyjnym".
Piłkarze byli podzieleni na cztery grupy po sześć osób i każda z grup miała
nakręcić film na jeden z wybranych tematów. Mieliśmy przy tym wszyscy świetny
ubaw, choć oczywiście te filmy pozostają tylko i wyłącznie dla nas. Podziwiałem
jednak zdolności aktorskie i reżyserskie chłopaków bo fajnie to wyglądało.
Myślę, że jeden taki luźniejszy wieczór nam się należał po tych paru dniach
ciężkiej pracy. Należało się trochę rozerwać i zrobiliśmy to w sposób
profesjonalny, ale na wesoło. Było przyjemnie i myślę, że to wpłynęło na jeszcze
większą integrację zespołu. Jestem generalnie bardzo zadowolony z całego
zgrupowania i z postawy zawodników podczas pierwszego obozu w Turcji.
- Na zgrupowaniu
drużyna zrobiła też Panu prezent urodzinowy...
- Tak się składa, że zwykle urodziny obchodzę poza domem
rodzinnym, na zgrupowaniach i nie mam wtedy przy sobie najbliższych. Nie ma
jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Byłem pod wielkim wrażaniem tych dwóch
niespodzianek, jakie chłopcy dla mnie przygotowali. Pierwszą była koszulka
Barcelony, a więc drugiego klubu, który po Cracovii bardzo lubię, a potem,
wieczorem, gdy już myślałem, że jest po „oficjalnych" uroczystościach nagle na Sali
w restauracji zgasło światło i wjechał wielki tort w kształcie flagi Cracovii. Ponieważ
udało mi się zdmuchnąć wszystkie świeczki za pierwszym razem i pomyślałem o
pewnych sprawach, które chciałbym, żeby się w tym roku spełniły, to mam
nadzieję, że wszystko się ziści. Bardzo dziękuję chłopakom za te niespodzianki.
Zresztą sztab szkoleniowy też przygotował swój prezent. Chcę jednak zaznaczyć -
jeśli ktoś miałby jakieś podejrzenia - że byliśmy na zgrupowaniu i świętowaliśmy
moje urodziny bez alkoholi, a tylko jedząc tort. Wszystko było profesjonalnie.