Wojciech Stawowy o piłce nożnej i hokeju

  • Wywiady
12.03.2013
Wojciech Stawowy o piłce nożnej i hokeju
Oto co mówił trener Stawowy po wtorkowym, porannym treningu.

Dziennikarze pytali dziś o sytuację kadrową zespołu, w którym jak wiadomo pojawiło się ostatnio kilka kontuzji.

- Sytuacja zdrowotna w drużynie poprawia się - uspokajał opiekun Cracovii - Wprawdzie nie mogę dziś jeszcze powiedzieć, że Marcin Budziński i Edgar Bernhardt na sto procent wystąpią w meczu z Arką, ale jest duże prawdopodobieństwo, że tak może się stać.


Szkoleniowiec Pasów wrócił też do ostatniego meczu ligowego z Okocimskim.

- Generalnie, jeśli popatrzymy na całość to musze powiedzieć uczciwie, że ja z tej gry byłem niezadowolony. Mam świadomość, że nie zagraliśmy przeciwko Okocimskiemu takiego meczu, na jaki nas stać. Trzeba jednak pamiętać, że to jest liga i czasami w rozgrywkach zdarzą się słabsze mecze. Mecz z Okocimskim był naszym najsłabszym spotkaniem, ale z tego, co wiem, to myśmy ten mecz wygrali. Ciężko jest dogodzić tym, którzy oczekują od Cracovii zwycięstw i bardzo dobrej gry, bo gdyby nie było zwycięstwa w tym meczu, a była bardzo dobra gra - gdybyśmy obijali słupki i poprzeczkę rywala, świetnie utrzymywali się przy piłce i stwarzali mnóstwo sytuacji - to pewnie wtedy pojawiłyby się opinie typu: „co nam z ładnej gry, skoro nie ma trzech punktów". Każdy by mi przypominał: „w lidze liczą się punkty"! W sytuacji, kiedy ja mówię, że w lidze ważne są punkty, to druga strona odpowiada: „ale nie ma gry". Dla mnie bardzo ważne jest to, żeby łączyć te dwa elementy - dobrą grę ze zdobywaniem punktów. Natomiast jeśli zdarza się słabszy dzień - bo przecież piłkarze to też żywe istoty, a nie maszyny - to mimo słabszego dnia mecz trzeba wygrać - stwierdził Wojciech Stawowy - Cracovia zmniejszyła dystans do Floty Świnoujście - z siedmiu do czterech punktów. To jest rzecz, z której ja się bardzo cieszę, bo w czerwcu, jak dane nam będzie awansować do Ekstraklasy, to nikt mnie nie będzie pytał o grę w meczu z Okocimskim, tylko wiadomo, że w tym spotkaniu Cracovia zdobyła trzy punkty - dodawał.


Trener piłkarzy Cracovii z uwagą śledzi także rywalizację play-off hokeistów i nie traci okazji, by oglądać w akcji drużyny aktualnych Mistrzów i wicemistrzów Polski, czyli Ciarko PBS Bank Sanok i Comarch Cracovii.

- Grzechem byłoby, gdybyśmy się nie wybrali na dzisiejszy mecz. Idziemy na lodowisko dopingować naszych kolegów - może nie wszyscy chłopcy, ale zdecydowana większość się wybiera. Trenerzy idą w komplecie, a ze mną idzie także mój syn, Sebastian, któremu bardzo spodobał się hokej. Ja natomiast, mówię to otwarcie, idę na lodowisko śpiewać, klaskać, dopingować, zagrzewać do walki. Dziś jestem kibicem, a nie trenerem. I oczywiście: będę kibicem kulturalnym - zapewnił.


Stawowy z optymizmem wypowiada się również na temat szans zakończenia rywalizacji półfinałowej już dzisiaj.

- Jestem w stu procentach przekonany, że wygramy. W moim przekonaniu Sanok jest mocno dobity tą ostatnią porażką u siebie i teraz, gdy jada do Krakowa, to już w autobusie mogą przegrywać to spotkanie. Nasze chłopaki są zdeterminowane i trener Roháček na pewno wie jak ich zmobilizować, by już dziś znaleźć się w finale. Nie wiem jak się mówi o tym w hokeju - w piłce: żeby gryźli trawę, więc na lodowisku chyba, żeby „gryźli lód", albo „gryźli krążek". Ja głęboko wierzę w ten awans do finału, a i bez tego, uważam, że hokeiści zrobili już w tym sezonie bardzo wiele. Słyszałem przecież też takie opinie w trakcie rundy zasadniczej, że Pasy nie mają w tym roku szans na play-offy. Tymczasem zaraz się okaże, że ma szansę na mistrzostwo - bo jeśli dziś wygramy, to już jesteśmy przynajmniej wicemistrzem! - podkreśla szkoleniowiec piłkarskiej Cracovii.

Na koniec Wojciech Stawowy podzielił się żartobliwą refleksją, której nie miał okazji poczynić zasiadając na ławce trenerskiej podczas meczów piłki nożnej.

- Ja się na hokeju kompletnie nie znam i pytałem trenera oraz zawodników o przepisy gry w hokeja, aby mi je wytłumaczyli. Tymczasem koło mnie, jak się okazało, znaleźli się na trybunach sami trenerzy hokeja. To co się każdy zna: czy był spalony, czy nie, czy powinien zjeżdżać, czy nie powinien, czy dobrze rozegrał krążek, czy źle, czy uderzał we właściwym momencie, czy w złym... Jeśli to samo jest na piłce, a spodziewam się, że tak, bo pewnie parę tysięcy trenerów siedzi na trybunach, to ja dziękuję bardzo - śmiał się trener Stawowy.