Wojciech Stawowy: Pożyteczne sparingi
- Cieszę się z tych dwóch, sobotnich gier z tego względu, że zarówno Dalin, jak i Przebój bardzo ambitnie podeszły do tych meczów. Przez dłuższą część obu gier kontrolnych zmuszeni byliśmy grać atak pozycyjny, a przecież często będzie tak w rozgrywkach pierwszej ligi, że przeciwnik będzie się głównie bronił przed Cracovią i próbował ją atakować tylko z kontry.
-
Jak ocenia Pan sparingi z Dalinem i Przebojem?
- Popołudniowy sparing z Przebojem wyglądał trochę
lepiej, niż ten przedpołudniowy z Dalinem. Oba mecze różniły się jednak
znacznie od meczów, które graliśmy ostatnio, a w szczególności od spotkania z
Podbeskidziem. Z tą jedna uwag, że ja wiem, dlaczego się różniły. Musimy sobie
zdawać sprawę z tego, że dowiedzieliśmy się, że nie będziemy grali meczu
ligowego z Okocimskim, dlatego troszeczkę musieliśmy zweryfikować cały nasz
tygodniowy mikrocykl i to, co robiliśmy na zajęciach. Poszliśmy jeszcze
troszeczkę w objętość, w zajęcia mocno siłowe. To było przyczyną, dla której
zawodnicy w sobotnich sparingach nie mieli świeżości i polotu w grze. A z kolei
jeśli się tego nie ma, to automatycznie mnożą się błędy i zarówno w spotkaniu z
Dalinem, jak i z Przebojem tych błędów było sporo. One jednak nie wynikały z
tego, że zespół jest nie przygotowany, albo słabo zgrany. Wynikało to z kwestii
motorycznych, z tego, że nogi były ciężkie i nie chciały nosić. Musieliśmy
jednak to zrobić, zmienić mikrocykl, bo my nie gramy ligi i teraz musimy się
optymalnie przygotować do meczu Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz. A żeby tak
było musieliśmy jeszcze popracować trochę mocniej.
-
Wydawało się, że Cracovia może zagrać z Polonią Warszawa. Czemu ten sparing nie
doszedł do skutku? Czy rywale, w postaci trzecioligowych drużyn wyzwolili
odpowiedni poziom mobilizacji u Pana zawodników?
- Absolutnie tak, ponieważ my jesteśmy
profesjonalistami i nie mamy sobie rozgraniczać, czy gramy z Ekstraklasą, czy z
trzecią liga i w zależności od tego grać raz tak, raz tak. Cieszę się z tych dwóch,
sobotnich gier z tego względu, że zarówno Dalin, jak i Przebój bardzo ambitnie
podeszły do tych meczów. Przez dłuższą część obu gier kontrolnych zmuszeni
byliśmy grać atak pozycyjny, a przecież często będzie tak w rozgrywkach
pierwszej ligi, że przeciwnik będzie się głównie bronił przed Cracovią i
próbował ją atakować tylko z kontry. Uważam zatem, że były to dwa pożyteczne
sparingi. Oczywiście była szansa, by zagrać z Polonią Warszawa, ale na
przeszkodzie stanął dojazd na boiska. My nie chcieliśmy jechać do Gutowa,
Polonia nie chciała przyjechać na Wielicką, a w Zawierciu nie udało się
załatwić tego meczu. Był natomiast jeszcze jeden rodzynek na cieście: mieliśmy
szansę grać z AC Parma w Pradze. Niestety, ten sparing nie doszedł do skutku.
Ja to trzymałem w tajemnicy do samego końca, żeby potwierdzić naszą grę w
Pradze z tym włoskim zespołem. Szkoda, że do tego meczu nie doszło, ale jeśli
już jest zainteresowanie, żeby takie drużyny grały z Cracovią i same wychodziły
z taką inicjatywą, to dla mnie jest to budujące, bo daje to sygnał, że o
Cracovii zaczyna się mówić tak, że warto z tym zespołem zagrać, bo ten zespół
gra w piłkę. Mimo to, że trochę żal niedoszłego meczu z Parma to mogę
powiedzieć, że odbyte gry kontrolne były bardzo pożyteczne zarówno dla mnie,
jak i dla moich piłkarzy.
-
Czy wyrobił Pan sobie już zdanie o testowanym zawodniku ze Świtu Nowy Dwór
Mazowiecki, Kimurze?
- Kimura zostanie z nami jeszcze przez kilka dni,
bo miałem zbyt mało czasu, by go ocenić. To jest bardzo młody chłopak, na pewno
bardzo utalentowany, a ja chcę ściągać do Cracovii młodych piłkarzy i nie
chciałbym żadnego piłkarza, który przedstawia jakąś wartość pominąć, pomylić
się w jego ocenie. Z tego też powodu chciałbym mieć tu Kimurę dłużej, bo wtedy ryzyko
popełnienia błędu jest mniejsze. Nie jest dla nas żadną przeszkodą, że ten chłopak będzie z
nami trenował próbując nas do siebie przekonać.
-
Można jeszcze liczyć na sfinalizowanie kolejnych transferów - czy to przed
Waszym pierwszym meczem ligowym, czy też w trakcie rozgrywek ligowych?
- Szykuje się fajny transfer w najbliższych dniach,
ale nie chcę zapeszyć, nie chcę mówić o tym nic więcej. Wystarczy, że powiem o
tym, że się szukuje i na pewno nie będzie to transfer pomocnika. (śmiech)
Zobaczymy, czy dojdzie to do skutku - oby doszło, bo każdy dobry, wartościowy
zawodnik jest nam bardzo potrzebny i ja chcę, żeby ta drużyna nawet w momencie,
gdy rozpoczęły się już rozgrywki ligowe stawała się mocniejszą personalnie. W
przyszłym tygodniu zobaczymy na ile uda nam się zrealizować ten cel.
-
Mówi Pan, że nie będzie to pomocnik - tych w Cracovii jest pod dostatkiem, w przeciwieństwie
do napastników.
- Wiem, że niektórzy z tego powodu, że mamy aż tylu
pomocników martwią się, ale zapewniam, że nie ma czym. Lepiej mieć fajnych,
kreatywnych graczy, którzy potrafią zdobywać bramki, bo nie jest tak, że te
bramki potrafią strzelać tylko napastnicy. To samo mogą robić pomocnicy, a
nawet obrońcy, jeśli są ukierunkowani na ofensywną grę. Ja nie widzę tutaj
żadnego problemu. Cieszę się za to, że w bardzo dobrej formie strzeleckiej jest
„Dudzio", który regularnie strzela w sparingach, a przede wszystkim przejawia
wielką ochotę do gry, co mnie bardzo cieszy. Bartek jest w dobrej formie i oby
ją podtrzymał w lidze, bo to będzie dla niego prawdziwa weryfikacja. Myślę, że
on jest tak pozytywnie naładowany energią, że na pewno przeniesie to, co
prezentuje w Cracovii w sparingach także na mecze mistrzowskie. „Dudzio" to
utalentowany chłopak, bardzo dobry i pracowity piłkarz. Posiada dużą szybkość,
bardzo dobrą technikę i świetnie się czuje w grze kombinacyjnej. Zaczął w
siebie bardzo mocno wierzyć i czuje, że my w niego wierzymy, dlatego dobrze mu się
gra. Myślę zresztą, że wszystkim piłkarzom gra się dobrze, bo wiedzą, że
wszyscy są potrzebni. To nie jest tak, że jedni są potrzebni bardziej, a drudzy
mniej. Ja to mówię wprost: dla mnie każdy zawodnik jest tak samo ważny,
niezależnie czy jest to Bartek Dudzie, czy Kamil Kłusek. Wszyscy są potrzebni i
tyle samo dla mnie znaczą. Cieszę się natomiast, jeśli moi piłkarze są w dobrej
formie, a po Bartku tą formę widać. I tyle: koniec „lukrowania", bo chodzi o
to, żeby on tą formę trzymał dalej. My zresztą nie mamy takiej metody, żeby się
„zagłaskiwać" - kiedy trzeba pochwalić to oczywiście to robimy, ale wtedy, gdy
trzeba zwrócić uwagę na błędy, to też potrafimy to zrobić i zachowujemy w tym
względzie pełną równowagę.