Dziś obchodzimy Światowy Dzień Radia!

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Radia! Postanowiliśmy więc przypomnieć o postaci najwybitniejszego radiowca związanego z Cracovią - przedwojennego wiceprezesa Pasów - Zygmunta Nowakowskiego.
Jego nazwisko jest w naszym środowisku kojarzone ze słynną frazą: "A kiedy przyjdzie mi świat ten rzucić, chcę być pochowany nie gdzie indziej lecz na polu karnym Cracovii! Po śmierci nawet będę bronił! Bom krakowiak, z Półwsia Zwierzynieckiego!”. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że te słowa padły z ust Pana Zygmunta nie inaczej, niż właśnie przez radio! Było to w grudniu 1952 roku, gdy Nowakowski rozpoczął - trwającą 10 lat z okładem - współpracę z rozgłośnią polską Radia Wolna Europa. Ta słynna fraza padła w nagraniu zatytułowanym „List do Krakowa”, a rozpoczęła serię pogadanek historycznych, które w kolejnych latach pojawiały się w eterze regularnie, raz w tygodniu a każda trwała około 15 minut. Dziś powiedzielibyśmy - te podkasty - cieszyły się ogromną popularnością. Nagrano 175 odcinków, na podstawie których Lidia Ciołkoszowa zredagowała potem wydaną w Londynie książkę, zatytułowaną „Wieczory pod dębem”.
Po zakończeniu tej serii historycznej, Zygmunt Nowakowski nagrał jeszcze około 375 odcinków na temat literatury i sztuki polskiej, przybliżając z dalekiego Londynu słuchaczom na całym świecie (od września 1939 roku przebywał na emigracji, z której nie dane mu było nigdy powrócić do ukochanego Krakowa) polską kulturę. Razem, mamy więc przeszło 500 audycji, wyemitowanych w ciągu niespełna 11 lat!
Jednak romans Nowakowskiego z radiem sięga zdecydowanie wcześniejszych lat jego życia. Często powtarzał, że był pierwszym spikerem Polskiego Radia, biorąc udział w jeszcze testowych emisjach, zanim zaczęto nadawanie. Oczywiście był radiowcem i później, a zasłynął między innymi tym, że podczas pogrzebu marszałka Józefa Piłsudskiego relacjonował ostatni etap pogrzebu Wodza, wprost z Katedry na Wawelu. Wspominał ten dzień tak: ”Przepiękny śpiew alumnów, nabożeństwo, potem trumna od ołtarza św. Stanisława idzie ku krypcie grobów królewskich, zagłębia się powoli w jej czeluściach. A ja mam o tym mówić. Mam to wszystko dokładnie opowiedzieć. Słucha mnie zaś cała Polska jak długa i szeroka”.
Jego głos i on sam był tak rozpoznawalny, że po ataku hitlerowców na Polskę, podczas ewakuacji z Krakowa do Lwowa, na prośbę władz wojskowych, przemawiał na rynkach mijanych miast, by powstrzymać panikę uciekających tłumów. Potem, już w czasie wojny, mówił przez radio do rodaków w okupowanym kraju, zarówno z Francji jak i z Anglii.
Bez wątpienia na jakość jego radiowej pracy wpływ miały inne talenty. Był bowiem również - między innymi - aktorem Teatru im. Juliusza Słowackiego, co pozwalało na stosowanie wytrawnego warsztatu, nienagannej polszczyzny i świetnej dykcji. Jako doktor filozofii w dziedzinie polonistyki i germanistyki Uniwersytetu Jagielońskiego (pierwszy doktor wśród aktorów!) miał też świetne przygotowanie merytoryczne, które potem potrafił doskonale wykorzystać.
Zmarł w 1963 roku na obczyźnie, ale dla Radia Wolna Europa nagrywał do samego końca - audycje z serii „Literatura przez radio” nadawane były jeszcze podczas jego pobytu w szpitalu, tuż przed śmiercią. Dziś - zarchiwizowane - można odnaleźć bez trudu w internecie. I choć współcześni mu Polacy szykowali dlań pochówek w Krypcie Zasłużonych na Skałce, pochowany został na londyńskim cmentarzu Hampsted. Jego prochy finalnie w 1968 roku trafiły do Krakowa, choć odbyło się to w atmosferze wymuszonej przez ówczesne władze niemal tajemnicy. Nie trafiły oczywiście na pole karne Cracovii, a do grobu rodzinnego na cmentarzu Rakowickim, gdzie od lat z okazji dnia Wszystkich Świętych, Rada Seniorów KS Cracovia i przedstawiciele naszego klubu zatykają symboliczną chorągiewkę w biało-czerwone pasy. Ku pamięci.