IDZIEMY NA MECZ! MAŁGORZATA TURECKA

Małgorzata Turecka, córka legendarnego Andrzeja „Łopaty" Tureckiego: Pierścionek z Cracovią na szczęście
Przyjechałam z Chicago na ponad miesiąc. Oczywiście, że wybieram się na sobotni mecz i już się na niego cieszę. Co prawda przyjechałam do Polski na ślub mojej kuzynki, ale tak zabukowałam bilet, żeby móc obejrzeć to spotkanie. Będę też na meczu z Polonią. Po ostatnim spotkaniu jestem przeszczęśliwa i mam nadzieję, że z nowym trenerem Cracovia rozpocznie swoją dobrą passę. Marzy mi się wygrana, bo bardzo potrzebujemy tych trzech punktów. Wiem, że przeciwnik jest trudny, ale chciałabym, żeby chłopcy wygrali 3:0. Jestem jednak wiernym kibicem - nawet, jak przegrywają to nadal w nich wierzę.
Moje kibicowanie jest o tyle trudniejsze, że od 12 lat mieszkam w Chicago. Oglądam każde spotkanie, nawet gdy oznacza to pobudkę o 7 rano. Każdy mój wyjazd do Polski ustawiam pod piłkę. Zawsze, gdy siedzę na stadionie towarzyszą mi wielkie emocje. Hymn, atmosfera stadionu, kibice - to wszystko trudno wyrazić słowami. Żyję tym do tego stopnia, że kiedy wyburzano stary stadion dosłownie płakałam. Właściwie wychowałam się na stadionie, przychodziłam tu z tatą, tutaj zaczynała się moja miłość do piłki. Dziś ciągle jest mi bardzo miło, gdy ludzie kojarzą mnie właśnie przez tatę.
Cracovia jest pierwszą rzeczą, którą w życiu pamiętam (śmiech). Cały dom kręcił się i nadal kręci wokół piłki. Dziś też mam na ręce pierścionek z wygrawerowanym słowem „Cracovia", podobnie jest z bransoletką. Noszę je z intencją zwycięstw Cracovii.
Miłość do piłki zaszczepił we mnie tata i choć na razie nie mam męża ani dzieci to mam nadzieję, że w przyszłości z nikim nie będę musiała walczyć o pilota by obejrzeć transmisję spotkania.