Michał Goliński: Bramkę w derbach będę pamiętał do końca życia

    21.09.2013
    Michał Goliński: Bramkę w derbach będę pamiętał do końca życia
    - W tym roku też będzie 1:0 dla Pasów - mówi strzelec zwycięskiej bramki derbowej z 2009 roku.

    - W 180. w derbach Krakowa zdobyłeś zwycięską bramkę dla Pasów. Można powiedzieć, że zostałeś pierwszym i jedynym w historii „królem Krakowa rezydującym w Sosnowcu, bo właśnie tam, w listopadzie 2009 roku odbywały się te „wyjazdowe" Wielkie Derby.
    - Na pewno szkoda, że tamten mecz nie odbył się w Krakowie, bo gdyby wszystko to działo się na stadionie Cracovii, lub Wisły oprawa byłaby jednak inna. Pamiętam dobrze to spotkanie także dlatego, że wtedy na trybunach mogli zasiąść tylko kibice Wisły i brakowało nam wsparcia naszych sympatyków. To by niezwykle ciężki mecz i dużo zdrowia zostawiliśmy na boisku walcząc o tamtą wygraną. Mieliśmy wtedy chyba serię meczów bez wygranej i po takiej kiepskiej serii udało nam się jednak podnieść, wygrać derby. Potem wracaliśmy już do Krakowa bardzo wesołym autokarem (śmiech).

    - Nie czułeś trochę żalu, gdy widziałeś, jak dwa lata po Twojej zwycięskiej bramce w Sosnowcu fetowany był Koen van der Biezen, podczas gdy Twoja bramka raczej utonęła w stwierdzeniu o „pracy zespołowej" całej drużyny? A w końcu to Ty zapewniłeś Cracovii pierwsze derbowe zwycięstwo z Wisłą w XXI wieku i jednocześnie pierwsze ligowe zwycięstwo w Wielkich Derbach po czternastu latach przerwy!
    - Nie mam w związku z tym żalu, choć pewnie gdyby mecz odbywał się w Krakowie, a nie w Sosnowcu, to trochę inaczej byłoby to wszystko odbierane. Pamiętam z tamtego dnia, że radość w szatni była ogromna, że trener Orest Lenczyk bardzo gorąco nam dziękował za zwycięstwo. Cały zespół pracował solidnie na wygraną i jeśli sobie dobrze przypominam to mieliśmy jeszcze chyba ze dwie bardzo dobre sytuacje na strzelenie bramki, bodajże Radek Matusiak raz był sam na sam z bramkarzem. Tamto zwycięstwo umocniło nas i stworzyło w Cracovii kolektyw, dało nam „pozytywnego kopa" do jeszcze lepszej pracy. Tą moją bramkę na pewno będę natomiast pamiętał do końca życia, tak samo jak to, co wydarzyło się na drugi dzień. Mieszkałem na osiedlu, które było podzielone pomiędzy Cracovię i Wisłę - rano cały samochód miałem obsmarowany i oblepiony chusteczkami higienicznymi, co mi się raczej nie zdarzało na co dzień.

    - Gdybyś miał coś przekazać zawodnikom, którzy pierwszy raz wezmą udział w derbach Krakowa, to jak opisałbyś tą rywalizację i jej atmosferę?
    - Atmosfera meczu derbowego zaczyna się tak naprawdę już na długo przed samym spotkaniem. Pamiętam, że przed tamtymi derbami w Sosnowcu już tydzień wcześniej kibice przychodzili na nasze treningi i motywowali nas do zwycięstwa z Wisłą. Myślę, że także przed nadchodzącymi derbami wszyscy piłkarze Pasów odczuwali to, jak bardzo kibice żyją tym meczem. Cracovia awansowała w tym roku do Ekstraklasy, a więc na derby kibice czekają już od kilkunastu miesięcy. Oczywiście oprócz zainteresowania kibiców derby elektryzują też prasę i telewizje, które nagłaśniają wszystko to, co związane z odwieczną rywalizacją Cracovii z Wisłą. Myślę, że dodatkowo mobilizować piłkarzy Pasów już nie trzeba, bo sama atmosfera na stadionie i doping trybun zobowiązują w takim meczu do tego, by dać z siebie wszystko.

    - Czy po odejściu z Cracovii śledziłeś wyniki Pasów?
    - Jasne, że tak. Zawsze tam gdzie grałem mam swoich kolegów, mam znajomych i śledzę także to, co dzieje się w Cracovii. Mam w ogóle sentyment do tych wszystkich klubów, w których kiedyś grałem, a więc również do Pasów. Kibicuję Cracovii, bo spędziłem tam trochę czasu, przeżyłem naprawdę fajne chwile i z całą pewnością będę za chłopaków trzymał mocno kciuki w meczu derbowym.

    - No tak, od razu widać, że wolisz Wartę od Wisły. Jak sobie teraz radzisz po powrocie do stolicy Wielkopolski?
    - No cóż, wróciłem do siebie, na „stare śmieci", bo przecież jestem rodowitym poznaniakiem. Ze stadionu Warty jadę do domu dwanaście minut. Cieszę się przede wszystkim z tego, że jestem teraz „na miejscu" - te lata już przecież lecą, w związku z czym komfort „bycia w domu" jest ważny. Tak długo, jak długo zdrowie mi jednak pozwoli będę pomagał młodszym kolegom w Warcie. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że szybko skończyłem swoją przygodę z wielką, ekstraklasową piłką, ale wydaje mi się, że mimo wszystko w drugiej lidze, gdzie obecnie występuję, to wcale nie jest takie „hop-siup" - tutaj żadnego meczu „na stojąco" się nie wygra, w każdym spotkaniu trzeba udowadniać, że jest się lepszym.

    - Jaki wynik derbów typujesz?
    - Będzie 1:0 dla Cracovii!