P. Jaroszyński: Pasy są mi bliskie

- Jak się czujesz? Wszystko u Ciebie w porządku?
- Wszystko na szczęście w porządku - wszyscy zdrowi, wiec nie ma czym się martwić. Nie mieliśmy testów stricte pod koronawirusa, ale mieliśmy regularne badania potencjalnych objawów, w tym temperatury. Teraz jesteśmy można powiedzieć na „urlopie” w domu.
- Jak sytuacja i życie we Włoszech z Twojej perspektywy?
W samych Włoszech jest teraz ciężko, wszystko jest pozamykane i my z rodziną też staramy się nie opuszczać domów. Wychodzimy tak naprawdę tylko do sklepów. Odgórnie z klubu dostaliśmy zalecenie, żeby nie opuszczać miasta, nie pojawiać się na stadionie czy w ośrodku treningowym. Mamy też specjalne wytyczne i plany treningowe, które realizujemy jako zawodnicy indywidualnie.
- W marcu rozegraliście dwa spotkania w Serie B – było wtedy czuć jakieś podenerwowanie w szatni?
- Graliśmy bez kibiców, przy zamkniętych stadionach. Wszystkie osoby techniczne w maskach, niektórzy nawet w kombinezonach. Policja na każdym rogu, więc dało się odczuć zaniepokojenie. Jako zawodnicy dostaliśmy wytyczne, żeby przed meczem nie witać się. Nie wiem jak to wszystko (sezon Serie B) się skończy i jakie będą rozstrzygnięcia na koniec.
- Podejmując decyzję o organizacji meczu brak już samego powitania można uznać za pewnego rodzaju absurd?!
- Oczywiście. Każdy chyba przytaknie. Najpierw nie możemy podać sobie ręki na powitanie, a potem mamy kontakt z innymi zawodnikami na boisku. Piłka nożna to gra kontaktowa, więc nie rozumiałem tego, ale trzeba było się przystosować do ustalonych reguł.
- Mówi się coś na temat rozgrywek - myślisz, że Serie B wróci do gry w tym sezonie? Czy też problemy dnia codziennego i sytuacja życiowa jest na tyle niepewna, że nie mam mowy o myśleniu o calcio?
- Statystyki zakażeń i niestety śmiertelności cały czas idą w górę, ale pojawiają się już jakieś spekulacje na temat potencjalnych terminów wznowienia rozgrywek. Słyszałem, że jakieś decyzje zapadną w perspektywie dwóch, trzech tygodni. Później, patrząc realnie też na perspektywę kolejnego sezonu, może już nie być możliwości. Wszystko się przeciąga i zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Myślę, że wszyscy chcą dokończyć sezon. Mamy swoje cele i wiele jest do wygrania, w szczególności takie zespoły jak Benevento, które już niemal awansowało (przewaga 20. punktów na drugą drużyną w tabeli).
- Zostawiając kwestie epidemii COVID-19 na chwilę na boku – we Włoszech grasz już prawie trzy lata, z perspektywy czasu to był dobry kierunek?
- Na pewno nie żałuję tego wyboru. Podoba mi się całe podejście, fascynacja Włochów do piłki. Pomogło mi to zobaczyć, czym tak naprawdę jest ten sport i rozwinąć się.
- To, że z roku na roku trafia tam co raz więcej Polaków pomaga? W lutym przeciwko Twojej drużynie zadebiutował wypożyczony do Trapani Filip Piszczek, a na boisku łącznie zagrało czterech Polaków
- Rzeczywiście jest nas coraz więcej z roku na rok i na pewno jest to plus. Widziałem się tak naprawdę z każdym z zawodników na boisku w tym sezonie i wszyscy są bardzo zadowoleni.
- Można porównać ligi włoskie do polskiej Ekstraklasy? Nawet nie tyle piłkarsko, co pozasportowo?
- Trudno powiedzieć, patrząc na względy taktyczne i kulturę gry to różnice widoczne są nawet porównując Serie A i B. Pozasportowo, organizacyjnie wszystkie te trzy ligi są na wysokim poziomie. Oczywiście wszędzie jest czołówka i słabsze drużyny, gdzie to funkcjonowanie wygląda trochę gorzej. Porównując na przykład kwestie przygotowań do meczów wyjazdowych, wygląda to bardzo podobnie. Wyjeżdżamy dzień wcześniej, nocujemy już w hotelu na miejscu. Dużo spotkań odbywa się we Włoszech o 21:00 i wtedy często rano mamy rozruch czy mały trening.
- Śledzisz jeszcze Ekstraklasę i grę Cracovii?
- Staram się w miarę możliwości. Oczywiście samemu grając w piłkę i będąc poza domem nie zawsze jest możliwość na obejrzenie meczu „na żywo”, a we włoskiej telewizji hotelowej nie ma wielu transmisji. Są jednak później jakieś powtórki czy skróty. Pasy są mi bliskie, spędziłem w Krakowie wiele lat. Mam nawet kontakt z niektórymi kibicami.
- Masz taki mecz, który najlepiej wspominasz?
- To zawsze ciężkie pytanie, ale chyba to będzie ostatni mecz sezonu 2015/2016, kiedy awansowaliśmy do europejskich pucharów. Pokonaliśmy u siebie Lechię Gdańsk 2:0. Było to zwieńczenie całego sezonu, w którym prezentowaliśmy się naprawdę bardzo dobrze.
- Dziękuję Paweł za poświęcony czas i przede wszystkim życzę zdrowia!