Rocznica śmierci Krzysztofa Piszczka

W dniu dzisiejszym mija trzecia rocznica śmierci byłego piłkarza Cracovii.
22 sierpnia 2009 roku pasiastą społeczność obiegła smutna
wiadomość, że popularny „Piszczu" przegrał jednak swój ostatni mecz i po walce
z ciężką chorobą musiał w wieku 31 lat zejść z ziemskiego boiska.
Krzysztof
Piszczek grał krótko w pasiastej koszulce, bo praktycznie tylko w sezonie
2002/2003 - rozegrał 16 oficjalnych spotkań,w których strzelił 3 bramki. W następnym
sezonie leczył kontuzję barku, by później się dowiedzieć o poważnej chorobie, która
nękała jego organizm.
Pomimo to nie poddał się i starał się powrócić do sportu. - Kontuzja była bardzo poważna i powiedziano mi, że z piłką koniec. Nie mogłem się z tym pogodzić, dlatego szukałem lekarza, który dałby mi nadzieję. W Skawinie gram z kibicami Cracovii na hali i wszystko jest OK. Żeby wyjść na boisko i rywalizować o ligowe punkty, trzeba jednak swobodnie operować ręką - mówił w wywiadzie dla Pasów w kwietniu 2004 roku. Niestety, Krzyśkowi nie udało się powrócić na boisko - choroba okazała się silniejsza. Po zakończeniu wyczynowego uprawiania sportu zajął się fachem trenerskim i z sukcesami prowadził Skawinkę.
Cieszył się bardzo dużą sympatią tak wśród piłkarzy, jak i kibiców. Był osobą niesamowicie otwartą i optymistycznie nastawioną do życia, a na boisku wykazywał się charakterem i ogromnym sercem do gry. Był też nieszablonowym bocznym pomocnikiem, o świetnej technice i szybkości, dysponującym przy tym niesamowitą siłą. Trener Stawowy na kilka miesięcy przed odejściem „Piszcza" powiedział o nim: - Miałem przyjemność prowadzić Krzysia Piszczka przez wiele lat, razem przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil jak choćby awans Cracovii do II ligi. To dla mnie był naprawdę materiał na świetnego piłkarza. Szkoda, że choroba uniemożliwiła mu dalszy rozwój piłkarski, bo uważam, że Krzysiu Piszczek zrobiłby wielką karierę.