Sebastian Kurowski: Zacząłem twardo stąpać po ziemi

    01.02.2011
    Sebastian Kurowski: Zacząłem twardo stąpać po ziemi
    - Proszę schować Kurowskiego z trudnym charakterem w zakamarki i nie odkurzać takich rzeczy. To było kiedyś, gdy byłem młody i krnąbrny. Tamten czas już minął – mówi Sebastian Kurowski, który przebywa z Cracovią na obozie przygotowawczym w Turcji i walczy o swoje miejsce w drużynie.

    - Proszę schować Kurowskiego z trudnym charakterem w zakamarki i nie odkurzać takich rzeczy. To było kiedyś, gdy byłem młody i krnąbrny. Tamten czas już minął - mówi Sebastian Kurowski, który przebywa z Cracovią na obozie przygotowawczym w Turcji i walczy o swoje miejsce w drużynie.

    - Od poniedziałku trenujesz z Cracovią w Turcji. To są twoje pierwsze zajęcia na normalnej nawierzchni od ponad roku..

    - Tak, dotychczas trenowałem jedynie na sztucznej. Ubiegłej zimy, gdy trenerem był Orest Lenczyk, a ja walczyłem o miejsce w składzie, miałem problemy z kolanem. Dowiedziałem się, że musi być operowane (zawodnik przeszedł operację rekonstrukcji więzadeł krzyżowych - przyp.). Co więcej, według diagnozy miałem trzydzieści procent szans na powrót do sportu. Chodziło już wtedy głównie o to, żebym mógł normalnie funkcjonować i był zdrowy.

    - Jak widać, trzydzieści procent szans wystarczyło na powrót...

    - Zgadza się, ale musiałem wykonać tytaniczną pracę, by wrócić do piłki. Noga cały czas puchła, nawet po operacji, ale nie poddawałem się. Od dwóch miesięcy jest już wszystko w porządku. Miałem nadwagę z uwagi na brak treningów, lecz już zrzuciłem cztery kilogramy. Czuję się coraz lepiej. Jestem szczęśliwy z faktu, że wróciłem do treningów, do piłki. Mogę robić to, co kocham, tym bardziej, że jeszcze rok temu byłem w dramatycznej sytuacji, załamany.

    - Gdyby nie ta kontuzja, pewnie wróciłbyś do kadry pierwszego zespołu już ubiegłej zimy. Wydawało się, że trener Lenczyk widział cię w swojej koncepcji..

    - Była duża szansa. Szkoleniowiec miał nadzieję, że pociągnę to wiosną. Zmartwił się, gdy okazało się, że nie będę do gry. To wszystko przesunęło się o rok. Teraz znowu dostaję szansę, tym razem od trenera Szatałowa i będę chciał pomóc drużynie. Przygotowuję się z zespołem i być może będzie tak, że moja forma eksploduje.

    - Przez ostatnie lata towarzyszyła ci „łatka" człowieka z trudnym charakterem. Ostatnio trener Szatałow, zapytany o twoją osobę, odparł, że dla niego nie ma ludzi z trudnym charakterem...

    - Rozmawiałem już z trenerem i mówiłem, żeby nie brał pod uwagę tego, co się mówi, czy mówiło. Mało kto mnie zna. Bardzo dobrze dogaduję się z trenerem Szatałowem i nie ma ze mną żadnych problemów. Na treningach daję z siebie wszystko. Proszę schować Kurowskiego z trudnym charakterem w zakamarki i nie odkurzać takich rzeczy. To było kiedyś, gdy byłem młody i krnąbrny. Tamten czas już minął.

    - Noga jak nowa, nowy Kurowski, to i nowe nadzieje?

    - Rok temu, gdy trener Lenczyk chciał dać mi szansę, bardzo się podbudowałem. Zacząłem twardo stąpać po ziemi, a jednocześnie dało mi to odwagę i wiarę w siebie. Teraz też poczułem, że jestem potrzebny i będę chciał odwdzięczyć się trenerowi Szatałowowi. Oczywiście jeżeli dostanę szansę. Najpierw muszę jednak wygrać rywalizację, która - nie ukrywajmy - jest potrzebna. Gdyby jej nie było, być może nie przykładalibyśmy się do treningów tak, jakbyśmy tego chcieli. Teraz każdy musi dać z siebie sto procent, żeby być lepszym od konkurenta.

    - Czy czujesz się na siłach, by być napastnikiem, od którego będzie zależało wiosną naprawdę dużo?

    - Wierzę w swoje umiejętności i czuję, że jestem mocny. Wszystko i tak zweryfikuje jednak boisko. Bo ja teraz mogę sobie mówić, że jestem nie wiadomo jakim piłkarzem, a potem i tak przyjdą sprawdziany. Nie można popadać w samozachwyt, trzeba ciężko pracować, schylić głowę i być pokornym.

    - Cracovia jest w bardzo trudnej sytuacji. Drużynę czeka ciężka, ale i ważna runda wiosenna...

    - Jakiś czas temu byłem na wypożyczeniu w Kmicie Zabierzów, która walczyła w drugiej lidze. Mieliśmy dramatyczną sytuację, ale udało się wygrać trzy pierwsze mecze, w tym jeden ze Śląskiem Wrocław, który był wtedy liderem. Trzeba być optymistą i liczyć, że jeszcze dla nas zaświeci słońce.

    - Żeby słońce świeciło tak jak w Turcji trzeba wygrywać, a do tego potrzebne są bramki. To wszystko sprawia, że napastnicy, na których trener postawi, nie będą mogli zawieść. To będzie duża odpowiedzialność...

    - Przygotowuję się na taką sytuację. Chciałbym być podporą zespołu. Marzę o tym. W Turcji zagramy pięć sparingów, które dadzą wszystkim odpowiedź na nasze pytania. Bo nie ukrywajmy - zagrać mogą, a raczej muszą tylko najlepsi. Ostatnio trener powiedział, że nazwiska nie grają roli. Liczą się ci napastnicy, którzy strzelają gole. Jeżeli będę takim piłkarzem, postaram się pomóc Cracovii.

    - Cracovii, w której jesteś już od ponad sześciu lat.

    - W pierwszym zespole „Pasów" pojawiłem sie jeszcze za trenera Stefana Białasa. Mam za sobą kilka występów, a raczej epizodów. Bo nie można mówić inaczej, gdy grało się przez kilkanaście minut. Teraz jednak pierwszy raz przygotowuję się z drużyną od samego początku i nic mi nie dolega. Zobaczymy, jak to będzie. Trener z pewnością wybierze najlepszych i ustali najbardziej optymalny skład, jaki tylko będzie możliwy.

    Rozmawiał Dariusz Guzik