Arkadiusz Radomski: Ja jestem dla drużyny

    07.05.2011
    Arkadiusz Radomski: Ja jestem dla drużyny
    - Skuteczność w pierwszej połowie była słaba, ale cieszą stworzone przez nas sytuacje. Zabrakło troszeczkę koncentracji, ale uważam, że zespół wiedział, że jest w stanie wygrać. I to zrobił! - mówi kapitan Cracovii, Arkadiusz Radomski.

    - To był twój najlepszy mecz w Cracovii..

    - Myślę, że zagraliśmy dobrze jako cały zespół. A z uwagi na to, że kontuzja wykluczyła Miloša Kosanovicia, wystąpiłem na środku obrony. Już wcześniej grałem na tej pozycji, m.in. w reprezentacji Polski, czy w Austrii Wiedeń.

    - Dało się zauważyć ogromny spokój w twojej grze. A przecież musiałeś sobie przypomnieć, jak gra się na stoperze...

    - Zawsze staram się grać spokojnie. Czasami jako drużyna gramy zbyt nerwowo, zupełnie niepotrzebnie. Powinniśmy właśnie zachowywać się spokojniej.

    - Myślisz, że środek obrony to twoja pozycja już do końca sezonu?

    - O to trzeba zapytać trenera. Ja jestem dla drużyny. Jeśli trener powie, że mam grać np. na prawej obronie, to tam wystąpię.

    - Dzisiejsze spotkanie było jednym z najlepszych meczów „Pasów" w tym sezonie...

    - Ocenę pozostawiam wam-dziennikarzom. Mecz był dobry, aczkolwiek troszeczkę zaspaliśmy w drugiej połowie i straciliśmy niepotrzebną bramkę. Zrobiło się nerwowo, ale potem strzeliliśmy na 3:1 i ponownie się uspokoiło.

    - We wtorek zagracie w Bytomiu z Polonią. Jak wiemy, w tym sezonie mecze na wyjazdach kompletnie wam nie wychodzą...

    - Nastawienie i podejście musi być takie samo, jak na spotkania u siebie. To jest najważniejsze. Miejmy nadzieję, że pokażemy taką grę również na obcych boiskach.

    - Nastąpił jakiś przełom w dniach poprzedzających spotkanie z Polonią Warszawa?

    - Czy przełom? Myślę, że nie. Zawsze staramy się z takim nastawieniem podchodzić do meczów, ale to nie zawsze wychodzi. Myślę, że trema na wyjazdach jest większa.

    - W pytaniu chodziło bardziej o wasze męskie rozmowy po treningu. Czy one miały jakiś wpływ?

    - Myślę, że nie. Dobrze było się spotkać i pogadać, ale to samo robimy codziennie. To nie było jakieś szczególne wydarzenie.

    - W drugiej połowie zderzyłeś się z Wojciechem Kaczmarkiem, który w efekcie doznał urazy brody...

    - Wojtek wychodził z bramki, krzyczał „moja", ale już nie mogłem się zatrzymać i doszło do zderzenia. Tak się czasami zdarza.

    - Toczyłeś pojedynki z Euzebiuszem Smolarkiem, a więc twoim dobrym znajomym. Rozmawialiście ze sobą podczas meczu?

    - Chwilę tak, ale nie mieliśmy jakiegoś wielkiego kontaktu podczas tego spotkania.

    - Kibice na długo zapamiętają bramkę Alexandra Suvorova...

    - Cóż mogę powiedzieć - piękna akcja! Zobaczył, że bramkarz wyszedł, ładnie uderzył. Super! Zresztą cała drużyna zagrała dobrze.

    - Szwankowała jednak skuteczność. Oczywiście strzeliliście trzy gole, ale mogliście przynajmniej drugie tyle...

    - Zgadza się. Skuteczność w pierwszej połowie była słaba, ale cieszą stworzone przez nas sytuacje. Zabrakło troszeczkę koncentracji, ale uważam, że zespół wiedział, że jest w stanie wygrać. I to zrobił!

    DG