Cracovia - Ruch Chorzów (dwugłos trenerski)

- To był nasz czwarty mecz przed własną publicznością w lidze i trzeci przegrany 2:3 - mówił po spotkaniu z Ruchem Chorzów trener Cracovii, Rafał Ulatowski.
Waldemar Fornalik (Ruch): - Myślę, że był to dobry mecz w naszym wykonaniu i nie tylko z tego powodu, że go wygraliśmy. Były fragmenty gry, w których zagraliśmy tak, jak to sobie zakładaliśmy, a więc utrzymywaliśmy się przy piłce. Bramki zdobyte pod koniec pierwszej połowy z pewnością pomogły nam w graniu w części drugiej, chociaż gole kontaktowe strzelone przez Cracovię wprowadziły trochę nerwowości w naszej grze. Jesteśmy zadowoleni z wyniku, z punktów. Mecz mógł podobać się kibicom, wpadło w nim sporo bramek. Tempo akcji też było wysokie.
Rafał Ulatowski (Cracovia): - To był nasz czwarty mecz przed własną publicznością w lidze i trzeci przegrany 2:3. Myślę, że do czterdziestej minuty, do stanu 0:0 każdy, kto obserwował ten mecz, sądził, że będzie to spotkanie do jednej bramki. Który zespół popełni jeden błąd, przegra. I tak to wyglądało - akcja za akcję, twarda walka w środku pola. Moment dekoncentracji poprzez kontuzję Radka Matusiaka i w efekcie w ciągu trzech minut zrobiło się 0:2 do szatni. Ciężko było się podnieść po dwóch tak mocnych ciosach. Walczyliśmy, strzeliliśmy bramkę na 1:2, ale bardzo słaba gra w defensywie sprawiła, że straciliśmy trzeciego gola. Znów doprowadziliśmy do 2:3, ale było już za mało czasu, by wyrównać.
- Wróciliśmy chyba do punktu wyjścia, jeżeli chodzi o grę w defensywie. Wszyscy myśleliśmy bowiem, że te cztery ostatnie mecze są krokiem w dobrą stronę - graliśmy pewnie w obronie i w efekcie w trzech spotkaniach zachowaliśmy czyste konto, a w czwartym pojedynku z TSV strzeliliśmy sobie bramkę samobójczą. Okazuje się jednak, że znów jesteśmy zespołem, który traci trzy gole i w efekcie przegrywa kolejny mecz.
- Kontuzja Matusiaka? Naderwanie mięśnia w okolicach miednicy. Myślę, że jest to poważna kontuzja. W starciu z jednym z obrońców Ruchu upadł i od razu poprosił o zmianę. To oznacza, że bolało go bardzo mocno.
- Na pewno widać było w drugiej linii brak doświadczenia Arka Radomskiego. Zagraliśmy po raz trzeci w tym sezonie z jednym defensywnym pomocnikiem i dwoma ofensywnymi. Mateusz Klich miał być takim uzupełniem Sławka Szeligi. Wszyscy widzieliśmy, że zabrakło Arka. Ale po to jest zespół, by radził sobie bez kilku piłkarzy. My sobie jednak nie poradziliśmy.
DG