D. Pawlusiński: Najgorsza karta musi się w końcu odwrócić
- Mam nadzieję, że wreszcie zaczniemy punktować, bo nasza sytuacja w tabeli jest nie do pozazdroszczenia. Trzeba zrobić wszystko, by to się zmieniło. Cztery punkty, które dotychczas zdobyliśmy, to zdecydowanie za mało – mówi przed 182. Wielkimi Derbami Krakowa pomocnik Cracovii, Dariusz Pawlusiński.
- Sporo wydarzyło się w Cracovii podczas twojej kontuzji. Drużynę prowadzi nowy trener…
- Zgadza się. Za trenera Ulatowskiego było z moją osobą tak, jak było. Ciężko było trenować i żyć, nie mogąc jednocześnie występować i pokazywać swoich umiejętności w meczu. Tak wyglądała moja sytuacja, dlatego też patrzę z dużym optymizmem przy trenerze Szatałowie. Tym bardziej cieszę się, że jestem już zdrowy i że mogę trenować z pełnym obciążeniem. Być może trener Szatałow obdarzy moją osobę większym zaufaniem, niż trener Ulatowski.
- W każdym klubie przyjście nowego trenera automatycznie zeruje liczniki osiągnięć wszystkich zawodników. Rywalizacja o miejsce w składzie zaczyna się właściwie od początku..
- Zgadza się, natomiast nawet gdyby było inaczej, to i tak startowałbym od zera. Moje dotychczasowe występy w tym sezonie mógłbym bowiem policzyć na palcach u ręki. Liczę, że teraz trener Szatałow zaufa mojej osobie.
- Dlaczego miałby to uczynić?
- Ponieważ jestem osobą, która może w jakimś stopniu „zaskoczyć”, której może uda się strzelić bramkę i pomóc drużynie w zdobyciu punktów… Mam nadzieję, że wreszcie zaczniemy punktować, bo nasza sytuacja w tabeli jest nie do pozazdroszczenia. Trzeba zrobić wszystko, by to się zmieniło. Cztery punkty, które dotychczas zdobyliśmy, to zdecydowanie za mało.
- Trener Szatałow mówi, że chciałby zrobić z was drużynę. Myślisz, że jest to realne już podczas piątkowych derbów z Wisłą?
- Oczywiście! Nowy trener ma swoją wizję i patrzy z innej perspektywy, niż jego poprzednik. Zrobimy wszystko, żeby „zaskoczyć” i żeby zdobyć punkty. Przeciwnik ku temu jest wymarzony.
- Wymarzony, bo to derby, ale jednocześnie bardzo ciężki…
- Na pewno nie będziemy faworytem tego spotkania, ale zrobimy wszystko, aby trzy punkty zostały na stadionie przy ulicy Kałuży 1.
- Ostatnie dwa pojedynki derbowe wspominacie z uśmiechem na twarzy, bowiem w pierwszym wygraliście, a w drugim zremisowaliście…
- Tak. Teraz zagramy jednak o zwycięstwo. Ewentualny remis potraktuję jako porażkę. Mamy cztery punkty, drużyny już nam odskoczyły i grając na własnym stadionie – obojętnie, czy z Wisłą, Lechem, czy Legią – musimy zwyciężać. Zrobimy wszystko, żeby w piątek cieszyć się z trzech punktów. Dawno nie czuliśmy smaku zwycięstwa. Najgorsza karta musi się w końcu odwrócić i my wszyscy w szatni wierzymy, że stanie się to już w piątek.
- Wisła przegrała w niedzielę z Lechem Poznań 1:4. Jej ambicje z pewnością zostały podrażnione…
- Uważam, że jest to drużyna do ogrania. To nie jest ta Wisła, która kilka lat temu wygrywała niemal z każdym. Oczywiście będzie chciała zrehabilitować się po porażce w Poznaniu, ale to już jest jej problem.
Rozmawiał Dariusz Guzik