<i>Mam pełne zaufanie do trenera</i>
03.04.2010

<i>- Dyskutowany jest temat meczu z TSV na otwarcie naszego stadionu. Osobiście to spotkanie byłoby dla mnie ciekawe, nie dlatego, że sponsorujemy obie drużyny, ale dlatego, że miałoby ten smaczek: „no, zobaczmy gdzie my jesteśmy w porównaniu z ligą niemiecką - pierwszą, czy drugą”</i> - przyznaje prezes MKS Cracovia SSA, prof. Janusz Filipiak.
- Cracovia przegrywa ostatnio mecz za meczem. Co zrobić, by było inaczej?
- Prezes i Zarząd ma bardzo ograniczone pola działania w okresie między okienkami transferowymi. Tak jak każdy kibic, ja też mam swoje uwagi, jak ustawić drużynę, kto powinien grać, a kto nie, jakie błędy, ale to absolutnie nie wchodzi w rachubę, by trenerowi – (śmiech) trener podsłuchuje (w tym momencie Orest Lenczyk podszedł do rozmawiających i z uśmiechem na twarzy zaczął imitować podsłuchiwanie; po kilku sekundach złożył wszystkim życzenia i poszedł dalej – przyp.) – pomagać i brać na siebie odpowiedzialność. Trener i drużyna są razem, wiedzą, jakie są nastroje, klimaty. Trener ma bardzo duże doświadczenie w prowadzeniu zespołu, a tu takie „doskoki z boku” Zarządu, czy pojedynczych osób, absolutnie nie pomogą. Ja tego, czasami wbrew domniemaniom mediów, nigdy nie robiłem. Drużyna musi dać sobie radę. Żyjemy w przekonaniu, że piłkarze są odpowiedzialni i ta sytuacja też ich gnębi, co zresztą nie ułatwia im zadania. Lepiej gra się bowiem „na fali”, niż „w dołku”. Wyjście „z dołka”, szczególnie w przypadku drużyn zespołowych, jest trudne.
- Bywało tak, choćby za czasów trenera Majewskiego, że przychodził Pan do szatni, rozmawiał z zawodnikami. Teraz też?
- Czy ja przychodziłem.. Raczej chodziło o to, żeby nie było tak, że prezes ma w nosie i nie interesuje się. Teraz tak się składa, że ja tego czasu mam bardzo mało. Ostatnio rzadko przebywam w Polsce, rozwijamy działalność zagraniczną. Na mecz (z Jagiellonią – przyp.) przyleciałem prosto z Francji. O 16 wylądowałem, o 17 byłem już na stadionie i tak to mniej więcej wygląda. Na Święta jestem, potem znowu wyjeżdżam. Moje możliwości działania są ograniczone. Chcę jednak jeszcze raz powiedzieć, że pokładam pewną nadzieję w trenerze, jest doświadczony, nie tylko jeżeli chodzi o ustawianie zespołu na boisku, ale również jeżeli chodzi o pracę przy warstwie mentalnej. Tą wiarą musimy żyć.
- Podobna sytuacja była jesienią – był okres, kiedy drużynie nie szło…
- Ostatnio miałem telefon od jednego z waszych kolegów (dziennikarza – przyp.), że prezesi polskich klubów powinni namówić się i tę odpowiedzialność jakoś lepiej egzekwować. To nie jest tylko sytuacja Cracovii, która może w tej chwili jest zła, ale gdy spojrzymy na pozycję w pucharach (polskich drużyn w europejskich pucharach – przyp.), to jest to tragedia. Ten dziennikarz wpadł na pomysł, żeby prezesi się namówili i egzekwowali odpowiedzialność od zawodników, natomiast, ani FIFA, ani polskie przepisy na to nie pozwalają. Nie ma żadnego ruchu. Mogę przyjść, mogę zatrzymać pensję, ale po trzech miesiącach muszę ją wypłacić, to powoduje tylko większe kwasy i absolutnie nie przyczynia się do poprawy atmosfery w drużynie. Jeszcze raz powtarzam: jeżeli ci zawodnicy, których mamy w tej chwili sami nie poczują odpowiedzialności za wynik i miejsce w tabeli, to ja muszę otwarcie powiedzieć, że, tak jak w innych klubach, my-prezesi jesteśmy bezradni.
- Ten dziennikarz sugerował zmniejszenie kontraktu?
- Tak, mówił żeby dać górny pułap.
- Comarch coraz intensywniej udziela się w niemieckim TSV 1860 Monachium..
- Tak, jeszcze w kwietniu podpiszemy duży sponsoring dla TSV i będziemy na koszulkach. Takie rozmowy są i są one zaawansowane. Oczywiście może do tego nie dojść, ale jest wola obu stron. Natomiast trzeba powiedzieć, że ciężko jest robić biznes na tą skalę, na jaką my robimy w Niemczech, bez marketingu. Ten marketing będzie robiony przez TSV i to cieszy się dużym zainteresowaniem w Niemczech. Jest duża ekspozycja reklamowa. Będziemy próbowali, aby przełożyło się to również na stronę sportową. Ona nie jest jednak taka prosta, bo każdy trener jest indywidualnością, każdy chce mieć własną drużynę i z zewnątrz ciężko jest w to wnikać. Jestem jednak przekonany, że gdy będziemy głównym sponsorem – na dzień dzisiejszy jesteśmy drugim głównym – to te możliwości współpracy sportowej będą większe. Na pewno dyskutowany jest temat meczu z TSV na otwarcie naszego stadionu. Osobiście to spotkanie byłoby dla mnie ciekawe, nie dlatego, że sponsorujemy obie drużyny, ale dlatego, że miałoby ten smaczek: „no, zobaczmy gdzie my jesteśmy w porównaniu z ligą niemiecką - pierwszą, czy drugą”.
- Może być tak, że na jeszcze większym sponsorowaniu TSV ucierpi Cracovia?
- Proszę o poważne pytania. Jeżeli chodzi o Cracovię, to jesteśmy w układzie właścicielskim, w Niemczech będziemy sponsorem. W naszym przypadku właścicielem jest się na zawsze i nie ma absolutnie mowy, żebyśmy się wycofywali, przynajmniej tak długo, jak ja będę miał coś do powiedzenia w Comarchu. To jest taki mariaż na życie. To brzmi poważnie, ale w takim nastroju jestem i takie są fakty ekonomiczne. Dużo tu zainwestowaliśmy i nie zamierzamy się z tego wycofywać. Nasza propozycja o podwyższeniu udziałów w Cracovii jest jak najbardziej aktualna, w tej chwili, ze strony Miasta i z naszej, są powoływani przedstawiciele do Komitetu Roboczego i on rozpocznie obrady. Ja sądzę, że logika wydarzeń jest taka, że my tym większościowym udziałowcem będziemy. Nie chciałbym, aby w mediach, czy w innych miejscach, stawiać Cracovię przeciwko TSV, bo tak nie jest. (…)
- Panie Profesorze, wróćmy jeszcze do spraw zespołu „Pasów”. Okazał Pan zaufanie drużynie..
- Bo ja nie mam innego wyjścia (śmiech). Muszę obdarzyć ją tym zaufaniem i polegać na tym, że piłkarze są poważni i będą poważnie grali.
- Co może być przyczyną obecnej sytuacji zespołu?
- To może być tylko gdybanie. Nie wiem. Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć. (…)
- Piłkarze mówią, że nie są w kryzysie, że po prostu wpadli w dołek…
- Oni wiedzą lepiej. Ja przyjechałem w czwartek i nie mam żadnej roli jako prezes. Jest drużyna, jest trener i ja nie mogę przyjść z doskoku i budować jakichś wielkich teorii. We wszelkim rządzeniu trzeba mieć dobre informacje, by podjąć decyzję. (…)
- Z pewnością ma Pan jednak dobre informacje o Cracovii…
- Na dzień dzisiejszy mam pełne zaufanie do trenera. On pewnie by wolał, żebym na przykład nie miał tego zaufania, żebym mu się wtrącał, bo wtedy mógłby powiedzieć, że to jest czyjaś wina (śmiech). A tak, ma drużynę.
- Jak przebiegają pracę przy modernizacji stadionu?
- W warstwie materialnej zawsze idzie nam to bardzo dobrze. Przez te siedem lat zrobiliśmy bardzo duży, kolosalny wręcz postęp i dalej będziemy go robili, jeżeli tylko Miasto zgodzi się na podwyższenie kapitału. Jeśli chodzi o budowanie, to jest bardzo dobrze.
- W takim razie Cracovia zagra na nim już w październiku?
- Z pewnością tak.
DG
- Prezes i Zarząd ma bardzo ograniczone pola działania w okresie między okienkami transferowymi. Tak jak każdy kibic, ja też mam swoje uwagi, jak ustawić drużynę, kto powinien grać, a kto nie, jakie błędy, ale to absolutnie nie wchodzi w rachubę, by trenerowi – (śmiech) trener podsłuchuje (w tym momencie Orest Lenczyk podszedł do rozmawiających i z uśmiechem na twarzy zaczął imitować podsłuchiwanie; po kilku sekundach złożył wszystkim życzenia i poszedł dalej – przyp.) – pomagać i brać na siebie odpowiedzialność. Trener i drużyna są razem, wiedzą, jakie są nastroje, klimaty. Trener ma bardzo duże doświadczenie w prowadzeniu zespołu, a tu takie „doskoki z boku” Zarządu, czy pojedynczych osób, absolutnie nie pomogą. Ja tego, czasami wbrew domniemaniom mediów, nigdy nie robiłem. Drużyna musi dać sobie radę. Żyjemy w przekonaniu, że piłkarze są odpowiedzialni i ta sytuacja też ich gnębi, co zresztą nie ułatwia im zadania. Lepiej gra się bowiem „na fali”, niż „w dołku”. Wyjście „z dołka”, szczególnie w przypadku drużyn zespołowych, jest trudne.
- Bywało tak, choćby za czasów trenera Majewskiego, że przychodził Pan do szatni, rozmawiał z zawodnikami. Teraz też?
- Czy ja przychodziłem.. Raczej chodziło o to, żeby nie było tak, że prezes ma w nosie i nie interesuje się. Teraz tak się składa, że ja tego czasu mam bardzo mało. Ostatnio rzadko przebywam w Polsce, rozwijamy działalność zagraniczną. Na mecz (z Jagiellonią – przyp.) przyleciałem prosto z Francji. O 16 wylądowałem, o 17 byłem już na stadionie i tak to mniej więcej wygląda. Na Święta jestem, potem znowu wyjeżdżam. Moje możliwości działania są ograniczone. Chcę jednak jeszcze raz powiedzieć, że pokładam pewną nadzieję w trenerze, jest doświadczony, nie tylko jeżeli chodzi o ustawianie zespołu na boisku, ale również jeżeli chodzi o pracę przy warstwie mentalnej. Tą wiarą musimy żyć.
- Podobna sytuacja była jesienią – był okres, kiedy drużynie nie szło…
- Ostatnio miałem telefon od jednego z waszych kolegów (dziennikarza – przyp.), że prezesi polskich klubów powinni namówić się i tę odpowiedzialność jakoś lepiej egzekwować. To nie jest tylko sytuacja Cracovii, która może w tej chwili jest zła, ale gdy spojrzymy na pozycję w pucharach (polskich drużyn w europejskich pucharach – przyp.), to jest to tragedia. Ten dziennikarz wpadł na pomysł, żeby prezesi się namówili i egzekwowali odpowiedzialność od zawodników, natomiast, ani FIFA, ani polskie przepisy na to nie pozwalają. Nie ma żadnego ruchu. Mogę przyjść, mogę zatrzymać pensję, ale po trzech miesiącach muszę ją wypłacić, to powoduje tylko większe kwasy i absolutnie nie przyczynia się do poprawy atmosfery w drużynie. Jeszcze raz powtarzam: jeżeli ci zawodnicy, których mamy w tej chwili sami nie poczują odpowiedzialności za wynik i miejsce w tabeli, to ja muszę otwarcie powiedzieć, że, tak jak w innych klubach, my-prezesi jesteśmy bezradni.
- Ten dziennikarz sugerował zmniejszenie kontraktu?
- Tak, mówił żeby dać górny pułap.
- Comarch coraz intensywniej udziela się w niemieckim TSV 1860 Monachium..
- Tak, jeszcze w kwietniu podpiszemy duży sponsoring dla TSV i będziemy na koszulkach. Takie rozmowy są i są one zaawansowane. Oczywiście może do tego nie dojść, ale jest wola obu stron. Natomiast trzeba powiedzieć, że ciężko jest robić biznes na tą skalę, na jaką my robimy w Niemczech, bez marketingu. Ten marketing będzie robiony przez TSV i to cieszy się dużym zainteresowaniem w Niemczech. Jest duża ekspozycja reklamowa. Będziemy próbowali, aby przełożyło się to również na stronę sportową. Ona nie jest jednak taka prosta, bo każdy trener jest indywidualnością, każdy chce mieć własną drużynę i z zewnątrz ciężko jest w to wnikać. Jestem jednak przekonany, że gdy będziemy głównym sponsorem – na dzień dzisiejszy jesteśmy drugim głównym – to te możliwości współpracy sportowej będą większe. Na pewno dyskutowany jest temat meczu z TSV na otwarcie naszego stadionu. Osobiście to spotkanie byłoby dla mnie ciekawe, nie dlatego, że sponsorujemy obie drużyny, ale dlatego, że miałoby ten smaczek: „no, zobaczmy gdzie my jesteśmy w porównaniu z ligą niemiecką - pierwszą, czy drugą”.
- Może być tak, że na jeszcze większym sponsorowaniu TSV ucierpi Cracovia?
- Proszę o poważne pytania. Jeżeli chodzi o Cracovię, to jesteśmy w układzie właścicielskim, w Niemczech będziemy sponsorem. W naszym przypadku właścicielem jest się na zawsze i nie ma absolutnie mowy, żebyśmy się wycofywali, przynajmniej tak długo, jak ja będę miał coś do powiedzenia w Comarchu. To jest taki mariaż na życie. To brzmi poważnie, ale w takim nastroju jestem i takie są fakty ekonomiczne. Dużo tu zainwestowaliśmy i nie zamierzamy się z tego wycofywać. Nasza propozycja o podwyższeniu udziałów w Cracovii jest jak najbardziej aktualna, w tej chwili, ze strony Miasta i z naszej, są powoływani przedstawiciele do Komitetu Roboczego i on rozpocznie obrady. Ja sądzę, że logika wydarzeń jest taka, że my tym większościowym udziałowcem będziemy. Nie chciałbym, aby w mediach, czy w innych miejscach, stawiać Cracovię przeciwko TSV, bo tak nie jest. (…)
- Panie Profesorze, wróćmy jeszcze do spraw zespołu „Pasów”. Okazał Pan zaufanie drużynie..
- Bo ja nie mam innego wyjścia (śmiech). Muszę obdarzyć ją tym zaufaniem i polegać na tym, że piłkarze są poważni i będą poważnie grali.
- Co może być przyczyną obecnej sytuacji zespołu?
- To może być tylko gdybanie. Nie wiem. Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć. (…)
- Piłkarze mówią, że nie są w kryzysie, że po prostu wpadli w dołek…
- Oni wiedzą lepiej. Ja przyjechałem w czwartek i nie mam żadnej roli jako prezes. Jest drużyna, jest trener i ja nie mogę przyjść z doskoku i budować jakichś wielkich teorii. We wszelkim rządzeniu trzeba mieć dobre informacje, by podjąć decyzję. (…)
- Z pewnością ma Pan jednak dobre informacje o Cracovii…
- Na dzień dzisiejszy mam pełne zaufanie do trenera. On pewnie by wolał, żebym na przykład nie miał tego zaufania, żebym mu się wtrącał, bo wtedy mógłby powiedzieć, że to jest czyjaś wina (śmiech). A tak, ma drużynę.
- Jak przebiegają pracę przy modernizacji stadionu?
- W warstwie materialnej zawsze idzie nam to bardzo dobrze. Przez te siedem lat zrobiliśmy bardzo duży, kolosalny wręcz postęp i dalej będziemy go robili, jeżeli tylko Miasto zgodzi się na podwyższenie kapitału. Jeśli chodzi o budowanie, to jest bardzo dobrze.
- W takim razie Cracovia zagra na nim już w październiku?
- Z pewnością tak.
DG