Istne szaleństwo

    03.11.2011
    Istne szaleństwo
    Trzecia część cyklu legendarnych derbów: 3 maja 1925, Wisła - Cracovia 5:5.

    ISTNE SZALEŃSTWO
    3 maja 1925
    Wisła - Cracovia 5:5
    Bramki:
    0:1 Chruściński
    1:1 H. Reyman
    1:2 Cieszewski
    1:3 Chruściński
    1:4 Cieszewski
    1:5 Kubiński
    2:5 H. Reyman
    3:5 Balcer
    4:5 H. Reyman
    5:5 H. Reyman
    Sędzia: Zygmunt Rosenfeld z Bielska

    W 1925 roku rywalizacja derbowa osiągnęła bez wątpienia najgorętszą temperaturę w swej dotychczasowej historii. Już rok wcześniej na trybunach „jacyś fanatycy pobili się do krwi", jak donosił Tygodnik Sportowy. Ostra, a często wręcz brutalna gry Wisły, która zaciekłością i przygotowaniem fizycznym starała się nadrabiać pewne braki w wyszkoleniu naznaczała pojedynki derbowe z tamtego okresu. Nad oboma klubami ciążyło również piętno konfliktu, który miał doprowadzić do utworzenia Ligi Polskiej i przeniesienia siedziby PZPN z Krakowa do Warszawy - przeciwko temu rozwiązaniu protestowała Cracovia, a popierała je jak najmocniej Wisła. Wszystko to prowadziło do eskalacji namiętności, co aż nadto widoczne jest w relacjach prasowych z tamtych lat. Warto zauważyć, że pojęcie „święta wojna" używane w stosunku do meczów Cracovii z Wisłą pojawiło się w obiegu właśnie w tamtym okresie: pomiędzy rokiem 1922, a 1926. Przed którym meczem Ludwik Gintel wypowiedział te sławetne słowa? Kto wie - może właśnie przed tym?


    DERBY 1925 ROKU W PRASIE

    Na błotnistym i miejscami pod wodą stojącym boisku Wisły stanęły drużyny Cracovii i Wisły do przyjacielskich (!!!) zawodów urządzonych na rzecz PZPN - pisał z przekąsem Kurjer Sportowy.

    (...)

    Pierwsze chwile po rozpoczęciu, przechodzą pod znakiem zdenerwowania obu drużyn, które jednak powoli zaczyna ustępować. Wzajemne ataki i już w 11 min. uzyskuje Wisła pierwszy rzut z rogu, jednakże niewyzyskany. Cracovia niepozostaje dłużną - wypad lewą stroną - Sperling - Ciszewski - Chruściński przynosi w 15 minucie pierwszy punkt dla białoczerwonych, uzyskany przez Chruścińskiego. Wisła stara się wyrównać - udaje się jej to dopiero w 28 minucie przez Reymana, z  przeboju. Stan ten utrzymuje się niedługo, gdyż Cracovia przeprowadza ataki swemi skrzydłami w 31 minucie z podania Kubińskiego uzyskuje Ciszewski drugą bramkę. W 34 minucie przychodzi Sperling do głosu po pięknie przez niego bitym rzucie z rogu Chruściński pakuje piłkę po raz trzeci do bramki. Wisła poczyna grać ostro. Foul za Strycharza, chociaż ładnie przez Cikowskiego wprost na bramkę bity, niewykorzystany. W 37 minucie dostaje Ciszewski piłkę od swych obrońców i dalekim strzałem z poza pola karnego, uzyskuje czwartą bramkę. Wisła zupełnie zgnębiona, broni się rozpaczliwie - Cracovia atakuje nadal, aż dopiero w 43 minucie Kubiński pięknym strzałem oddanym ze skrzydła na bramkę Wisły, uzyskuje piątą, a temsamem i ostatnią bramkę dla Cracovii. Na kilku atakach przeprowadzonych na bramkę Wisły, kończy się pierwsza połowa zawodów.

    Po pauzie obraz gry się zmienia. Wypompowana pomoc Cracovii nie gra tak jak w pierwszej połowie. Strycharz nie obstawia już Balcera, co pozwala na urządzanie bardzo niebezpiecznych wycieczek na połowę Cracovii. Cikowski poczyna wózkować. W ataku znowu Zasada (obrońca z II-ej drużyny Cracovii) zupełnie się nie dostrajał, zamiast wykorzystać psuł w niemożliwy sposób. Chwile słabości Cracovii Wisła potrafiła wyzyskać i uzyskuje wynik remisowy. Gra sama toczy się na obu połowach boiska - jednakże Wisła, dzięki słabej grze Strycharza przeprowadza przeważnie lewą stroną ataki i w 12 minucie Reyman uzyskuje drugą, Balcer w 17 trzecią i w 22 znowu Reyman z podania Adamka czwartą bramkę. Cracovia przeprowadza kilka ataków, które zlikwidowane są przez Gierasa, lub kończą się strzałem obok bramki. W 34 minucie otrzymuje Adamek, stojący, jak zwykle na spalonym, piłkę - sędzia spalonego nie odgwizduje - Adamek podaje Reymanowi, a ten wyrównuje i ustanawia wynik końcowy na 5:5.

    Obie drużyny starają się o uzyskanie zwycięskiej bramki, lecz bezskutecznie. Ostatnie 9 minut, gra toczy się na obu połowach boiska. Rzutów z rogu 8:6 dla Wisły. Poszczególnych graczy obu drużyn chwalić nie będę, albowiem za grę, jaką nam w pierwszej połowie pokazała Cracovia, została ona należycie przez publiczność wynagrodzoną. Wisła zaś za incydent Kowalski Cikowski - oraz obrazę słowną Zastawniaka przez Reymana, nie zyskała zbyt wiele sympatji. Kiedy będą najbliższe zawody Cracovia - Wisła, po tym wypadku trudno powiedzieć.

    Sędzia p. Rosenfeld miał ciężkie zadanie, z którego poza piątą bramką i incydentem Kowalski - Cikowski w zupełności należycie się wywiązał. Publiczności około 5.000, która zachowywała się nadzwyczajnie. W 36 minucie „niemiły", jak się wyraził jeden z sprawozdawców incydent. Niemiły ten incydent przedstawia się w ten sposób, że Kowalski, lewy łącznik Wisły, uderzył w twarz gracza Cracovii Cikowskiego. Kto zna osoby, ten dostatecznie dziwić się nie może. Rozchodziłoby się tylko o to, że podobno gracz obrażony oświadczył, że grać wogóle przestanie. Sądzimy, że Cikowski się rozmyśli. Kowalski nie może Cikowskiego obrazić nawet wtedy, gdy go uderzy w twarz.

    Sama sprawa jednak jest tylko oderwanym, jednym z wielu przypadków, których widownią jest ostatnio boisko Wisły. Jak wogóle wiadomo, frekwencja na boisku Wisły z powodów, których nie chcemy roztrząsać, jest zupełnie nikła. Na największe nawet międzynarodowe zawody, urządzane przez Wisłę, gromadzi się zaledwie paręset osób, które należą do najbardziej zagorzałych zwolenników tego klubu. Wobec tej publiczności wszystko graczom Wisły uchodzi, gdyż nawet największe przewinienia znajdują u niej poklask. A że niestety i zarząd Klubu nie poczynił odpowiednich przedstawień graczom, nic też dziwnego, że członkowie drużyny nie są dzisiaj bynajmniej wzorem dobrych obyczajów na boisku. Dowodem tego jest także i ostatni mecz z Cracovią. Cel uświęca środki, to dewiza, którą szczególnie w zawodach z biało-czerwonymi kieruje się drużyna czerwonych. W ten sposób napewno Wisła sympatji nie odzyska. Wydział Gier i Dyscypliny powinien się zająć sprawą Kowalskiego, tem bardziej, że gracz ten już za takie samo przewinienie, o ile nas pamięć nie myli, był przed niewielu laty ukarany 10 miesięczną dyskwalifikacją.

    Z niesmakiem opuszczano boisko. Grę foul i zajścia, jak powyżej opisano, trudno uważać za propagandę sportu. Tak więc oczekiwane z napięciem zawody dowiodły, że pomimo przekonania Wisły, że odniesie zwycięstwo, Cracovia jest conajmniej równorzędną drużyną. Biało-czerwoni są dzisiaj drużyną, która jak dawniej i stylem i techniką przewyższa przeciwnika. Wisła góruje ambicją i bojowością, która nie zawsze znajduje należyte ujście - napisano w Kurjerze.

    Inne gazety również opisywały mecz z pełnym uwzględnieniem zarówno niebywałych wydarzeń boiskowych, jak również z opisem skandalicznych zachowań piłkarzy i kibiców Wisły.

    Już dojeżdżając do boiska Wisły usłyszałem nagle salwę 4000-cznego tłumu widzów. To Chruściński zdobył prowadzenie dla Crac. 1:0. - tak rozpoczynał swoją relację reporter Tygodnika Sportowego - Na boisku dowiaduję się o zmiennej przewadze pierwszego kwadransa. Czynię przegląd graczy. Brak Kałuży. Zasada (rez.) na prawym łączniku Crac. Brak Kilińskiego w bramce i Krupy na lewej pomocy Wisły.

    (...)

    5:1 ! prowadzi Cracovia. Co za szał na widowni ! Co za konsternacja u Wiślaków! Czyżby recydywa meczu z warszawską Polonją. Pijani radością obcałowywali się gracze Crac., niepomni tam tego rocznej klęski z Wisłą 4:2. Nie byłaby prowadziła Crac. obecnie 5-ma bramkami, gdyby bramkarz Wisły był w I. połowie tak dysponowany, jak w II. Nie byłaby Wisła wyrównała po przerwie, gdyby bramkarz i wogóle defenzywa Crac. były w II- połowie tak dysponowane, jak w I.

    Ale cóż, zmiana stron - zmiana szczęścia. Karty się odwróciły i to całkiem na opak. Choć gra nadal była otwarta i zmienna, jak i przed pauzą, Wisła odbija bramkę po bramce. Niby fatum zaciążyła nad tyłami Crac. rezygnacja i wszelkie usiłowania ataku Crac spełzły na niczem. I znowu zapomniała Crac. o zastosowaniu pewnej taktyki defenzywnej dla odparcia naturalnej i niepowstrzymanej reakcji Wisły. Każda inna drużyna uznałaby się za pokonaną, tylko nie Wisła. Nadzieja, optymizm i żelazna energja, cechują czerwonych, abstrahując od umiejętności. Wypompowała się zbytnio Crac. w I. połowie na niezwykle ciężkim, błotnistym terenie Wisły, która po pauzie dopiero wyzyskała w całej pełni handicap własnego terenu.

    I oto posyła Reyman swe skrzydła w bój. Balcer i Adamek suną raz poraz niby zające ku linji narożnej i każdy ich bieg to groźba bramki. Pomoc Crac. nie wytrzymała. Fryc swym nierozumnym systemem ofsidowym ma na sumieniu możliwość realizacji tej gry skrzydłowej. Więc z podania Balcera strzela Reyman 2-go gola, Balcer po wspaniałym przeboju 3-go, Reyman z centry Adamka 4-go i w ciemnościach już po przeboju tegoż z pozycji ofsidowej i jego centry Kowalski 5-go, wyrównującego. Gol własny Crac. i gol ofsidowy Wisły sprowadziły wyrównanie. 2 bramki, puszczone niepotrzebnie przez bramkarza Wisły, równoważą je. Wynik nierozstrzygnięty uważam za sprawiedliwy rezultat przebiegu i siły gry obu rywalizujących drużyn. W I. połowie zabłysła sztuka ofenzywna i defenzywna Crac., w II. uparta i harda natura bojowa Wisły. Szanse się wyrównały.

    Sędzia, p. Rosenfeld z Bielska, udowodnił ponownie, że jest bezsprzecznie najlepszym sędzią w Polsce. Trzymał on przez cały czas grę i drużyny w silnych cuglach. Był on objektywnym, sprawiedliwym i energicznym. Nieznaczne pomyłki mogły być tylko skutkiem niezwykle śliskiego i nieobliczalnego terenu. Ukrócenie swawoli i gadatliwości graczy udawało mu się w zupełności. A jednak mimo to ohydne okrzyki i hasła antysemickie szły od czasu do czasu z trybuny.

    „Do bóźnicy", „żydy", „żydowski sędzia", „żydowska Cracovia" - to już niech sama Wisła weźmie na konto swego „aktywnego" i „moralnego" bilansu. Gratulujemy panom Bierzejskiemu i Kopciowi!

    Jeśli Cracovia jest żydowską z powodu 2 graczy żydów, jeśli z pochodzenia można robić komukolwiek zarzut, to i Wisła jest żydowską, niech tylko dobrze zbada metryki urodzin i chrztu swoich członków. Zaniedługo jednak prosić się będzie Wisła i owacyjnie witać każdego Żyda, lub przechrztę, na swojem boisku - stwierdzano w Tygodniku Sportowym.

    Nie żydowscy sportowcy, ale czysto-aryjscy gracze à la Kowalski i Czulak, przynoszą wstyd i hańbę sportowi polskiemu i ogólnemu. Kowalski uderzył w twarz Cikowskiego za foul (podłożenie nogi). Sędzia wykluczył obu. Niesprawiedliwe! Za foul należy się wolny, a w każdym razie kara sędziego. Za bicie po twarzy należy się wykluczenie i dyskwalifikacja. Czulak kopnął piłkę w publiczność. Sędzia go tylko napomniał. Należało go wykluczyć. Ale ten ohydny nastrój i to plugawe nasienie nienawiści zaszczepiła Wisła i ona za to odpowiada przed opinją publiczną. Nie subwencje i mistrzostwo, ale pręgierz i bojkot należą się takiemu towarzystwu. I to ma być ta stara, krakowska Wisła? - pytał retorycznie dziennikarz.

    Osobny ustęp, niestety, poświęcić należy porównaniu zachowania się zawodników. Tu Cracovia, choć jej zawodnicy są piłkarzami i nic piłkarskiego nie jest im obcem, wytrzymuje to porównanie znacznie korzystniej. Gdy zaobserwować, z jakim ciężkim trudem dorabia się drużyna Wisły sympatji publiczności, która dotychczas jest dla niej tak znikomą, zadziwić musi postępowanie niektórych zawodników, który wszelkie starania swych towarzyszy obracają w niwecz. Rozumieć można dobrze gorączkę gry, wściekłość i fanatyzm dla swoich barw, ale właściwości te muszą muszą mieć swoje granice, których przekroczenie mści się srodze. Incydent, którego ofiarą padł Cikowski, jest zjawiskiem zatrważającym. Odnośne władze dyscyplinarne zajmą się niewątpliwie tą sprawą, której zlikwidowanie stać się winno odstraszającym przykładem. Zawody prowadził p. Rosenfeld z Bielska, z bardzo trudnego zadania wywiązał się doskonale. Publiczności, mimo bardzo brzydkiej pogody, około 6000 - pisał po meczu Przegląd Sportowy.

    Pojedynek derbowy z 1925 roku odbił się szerokim echem w prasie krajowej, wyrządził też konkretną szkodę krakowskiej piłce. Znakomity środkowy pomocnik Pasów, dziewięciokrotny reprezentant Polski Stanisław Cikowski - zgodnie z zapowiedziami wygłoszonymi tuż po meczu - w proteście przeciwko zniewadze ze strony zawodnika Wisły nigdy więcej nie zagrał w meczu piłkarskim. W momencie zawieszenia butów na kołku miał 26 lat, ponad dwieście rozegranych spotkań i tytuł Mistrza Polski z 1921 roku. Wystąpił także z kadrą narodową na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.

    Sport wiele stracił po decyzji prawdziwego dżentelmena, dla którego sportowe mistrzostwo winno iść w parze z ludzką godnością i kulturą - po latach pisały o jego przedwczesnym zakończeniu kariery Wiadomości Literackie.

    Ponadto efekt był jeszcze jeden: przez kolejne dwa lata nie rozegrano ani jednego meczu Cracovii z Wisłą. Nawet „przyjacielskiego".

    CRACOVIA TO RÓWNIEŻ