Marcin Cabaj: Totalne nieporozumienie
- Jeżeli po pojedynku ze Śląskiem Wrocław mówiliśmy, że naszą niefrasobliwość można byłoby rozdzielić na kilka spotkań, to co powiedzieć po meczu z Lechem? Gospodarze strzelili pięć bramek, a mogli zobyć kolejne pięć - uważa bramkarz Cracovii, Marcin Cabaj.
- Może stwierdzenie „być złym na kogoś” nie jest
najodpowiedniejszym, ale czy jesteś zawiedziony postawą twoich kolegów z
pola we wczorajszym spotkaniu z Lechem? Bo pozwalali gospodarzom na
bardzo dużo, w tym na zdobycie pięciu bramek. A mogło paść ich dużo
więcej…
- Jako drużyna nie zagraliśmy dobrze w obronie. Pretensje może mieć
każdy do każdego – ja do obrońców, obrońcy do mnie i tak dalej. Mecz się
jednak skończył, będą kolejne spotkania i teraz trzeba wyciągnąć jakieś
pozytywy oraz wyeliminować nasze negatywne zachowania. Bo tych było
wczoraj bardzo dużo. Jeżeli po pojedynku ze Śląskiem Wrocław (2:3 –
przyp.) mówiliśmy, że naszą niefrasobliwość można byłoby rozdzielić na
kilka spotkań, to co powiedzieć po meczu z Lechem? Gospodarze strzelili
pięć bramek, a mogli zdobyć kolejne pięć. To nienajlepiej świadczy o nas
i o naszej grze defensywnej. W tym jest tylko i wyłącznie nasza wina
jako zawodników. Bo trener mówił nam zupełnie co innego. Mówił, że mamy
zagęścić środek pola, a niestety tak nie było. Z tego brały się niemal
wszystkie akcje „Kolejorza”.
- Trener Ulatowski przyznał na pomeczowej konferencji prasowej, że
zbyt szybko nastawiliście się na grę ofensywną, że o wyniku meczu
zadecydowały zmiany, jakie dokonał w przerwie…
- Trener robił wszystko po to, by wygrać to spotkanie. Każdy
szkoleniowiec, gdy przychodził do Cracovii powtarzał, że wszyscy
piłkarze muszą być zawodnikami ofensywnymi, ale i defensywnymi. A
niestety w defensywie nie zagraliśmy tak, jak powinniśmy byli. Może tu
nie chodzi o umiejętności, ale o ustawianie się na boisko. To bowiem
spowodowało, że Lech miał tyle sytuacji pod naszą bramką.
- Cała drużyna odpowiada za grę defensywną…
- Zostawiliśmy Lechowi zbyt dużo miejsca i to w niemal każdym elemencie.
Bo kto nam da dośrodkować piłkę tak, aby nie być atakowanym przez
piłkarza drużyny przeciwnej? A my daliśmy Lechowi kilka takich sytuacji.
Wystarczyło, że zawodnik gospodarzy podnosił głowę i dogrywał tam,
gdzie chciał. Ustawiliśmy się źle jako drużyna na tę drugą połowę.
Trener może mówić, że podjął złe decyzje, ale prawda jest taka, że to my
gramy. Graliśmy z zespołami lepszymi od Lecha, choćby z NEC Nijmegen i
wyglądało to dobrze. Ale było tak dlatego, bo trzymaliśmy się blisko
przeciwnika. Wczoraj byliśmy rozwaleni na całym boisku i Lech mógł sobie
robić to, co chciał.
- Paradoksem tego spotkania było to, że choć, puściłeś pięć bramek,
to jednak byłeś najlepszym zawodnikiem Cracovii. Gdyby nie twoje
interwencje, wynik byłby dużo wyższy…
- Kto to będzie pamiętał za dwa, trzy dni? W pamięci pozostanie jedyne
suchy wynik. Niektórzy kibice pewnie nie oglądali tego spotkania,
popatrzą na skład i zobaczą nazwiska zawodników, zobaczą, że w bramce
stał Cabaj, że puścił pięć bramek, więc jest winny. I ja też tak uważam.
Jestem jednym z winowajców tej porażki. Stoję w bramce po to, by
bronić. Udało mi się co prawda wygrać kilka pojedynków sam na sam, ale
co z tego? Ludzi interesuje suchy wynik, a ten brzmi 5:0 dla gospodarzy.
- Takiego rezultatu nie spodziewał się nikt, tym bardziej, że kilka
dni wcześniej zaprezentowaliście się z dobrej strony w spotkaniu z Legią
Warszawa…
- Na Legii zagraliśmy dobry mecz, stwarzaliśmy sobie dużo sytuacji pod
bramką rywali. Wczoraj tego nie było. Nie zagraliśmy w Poznaniu dobrego
spotkania, być może poza niektórymi momentami z pierwszej połowy. Jeżeli
chodzi jednak o drugą część, to było to totalne nieporozumienie. Mówię o
tym, co my wszyscy robiliśmy jako zespół.
- Przed wami mecz z Koroną Kielce. Nie będzie łatwo odciąć się od
sytuacji, w jakiej znaleźliście się. Zero punktów, ostatnie miejsce w
tabeli, dziesięć bramek straconych, 0:5 z Lechem. Co więcej, Korona
zagra u siebie, a w tej kolejce wygrała w Bytomiu z Polonią…
- Najpierw musimy trochę ochłonąć i myślę, że od wtorku zaczniemy powoli
myśleć o meczu piątkowym. Na nasze usprawiedliwienie, a raczej na
uspokojenie kibiców powiem, że nie mieliśmy łatwego terminarza. Taka
jest prawda. Dwa wyjazdy do Legii i Lecha, a więc bardzo silnych drużyn.
Powiem szczerze, nie brylujemy na wyjazdach jako drużyna. Na obcych
boiskach gramy nieco inaczej niż u siebie. Myślę, że wchodzimy teraz na
naszą półkę, czyli będziemy grać z równymi nam przeciwnikami.
Przynajmniej teoretycznie. Mamy walczyć o miejsce pięć-sześć. Mam
nadzieję, że ten niedzielny wynik wpłynie na nas na tyle mobilizująco,
że z Koroną będziemy grali na dwieście procent.
Rozmawiał Dariusz Guzik