Michał Goliński: Taki mecz pozostanie w pamięci

    13.05.2010
    Michał Goliński: Taki mecz pozostanie w pamięci
    Michał Goliński był bohaterem 180. Wielkich Derbów Krakowa, ale w kolejnych – rozegranych we wtorek – nie mógł zagrać. Wyeliminowała go kontuzja. <i>- Przy wyniku 0:1 każdy miał myśli, że w sobotę czekał nas będzie mecz o wszystko z Piastem. Szczęście pomogło nam jednak i dało utrzymanie!</i> - cieszy się pomocnik, który mecz oglądał z perspektywy trybun. <i>- Denerwowałem się tak, jakbym był na boisku. Chciałem przebrać się, wyjść na murawę i grać</i> - przyznaje.
    - Po 181. Wielkich Derbach Krakowa, a zwłaszcza po ich końcówce można powiedzieć jedno: piłka nożna to jednak piękny sport…
    - Patrząc na przebieg tego spotkania było widać, że był to typowy mecz walki. Gdy Wisła prowadziła 1:0, myślami pewnie była już coraz bliżej mistrzostwa. A tu końcówka meczu, 93 minuta i niefortunny strzał Mariusza Jopa, który dał nam utrzymanie, a Wiśle prawdopodobnie utratę mistrzostwa.

    - Co czuje piłkarz, który w ostatniej akcji meczu przedostatniej kolejki zaprzepaszcza kilkumiesięczną pracą swojej drużyny?
    - Na pewno załamanie i złość. Wisła praktycznie przez cały sezon była liderem, tymczasem kilka sekund zadecydowało o tym, że spadła na drugie miejsce. Mariusz z pewnością nie może się jednak załamywać, bo jest na tyle doświadczonym piłkarzem, że da sobie radę. Musi o tym zapomnieć, ale na pewno będzie go to bolało, podobnie jak kibiców Wisły. Ta bramka prawdopodobnie zadecyduje bowiem o tym, że Wisła nie zdobędzie mistrzostwa, choć wszystko jeszcze jest możliwe. Nie sądzę, że Zagłębie Lubin przyjedzie do Poznania i się położy. Lecha czeka ciężki mecz.

    - Ten gol miał też, a raczej przede wszystkim drugą stronę medalu: dał Cracovii utrzymanie w Ekstraklasie!
    - Jeżeli utrzymałby się wynik 0:1, Cracovia przegrałaby i czekałby nas bardzo ciężki mecz o utrzymanie w Gliwicach (z Piastem – przyp.). Ten gol był dla nas bardzo ważny.

    - W dwóch spotkaniach z Wisłą zdobyliście aż cztery punkty!
    - W pierwszym meczu, jesienią nie byliśmy faworytami. Szczęście jednak nam sprzyjało, podobnie zresztą było we wtorek. Urwaliśmy cztery punkty drużynie, która walczy o mistrzostwo! Bardzo potrzebowaliśmy jednak tych oczek. Wystarczy tylko pomyśleć, co by było, gdybyśmy przegrali jesienne derby. Mielibyśmy o trzy punkty mniej i teraz wciąż walczylibyśmy o utrzymanie. Uważam, że choć nie były to łatwe mecze, to jednak dobrze gra się takie spotkania, gdy Wisła walczy o tytuł i musi z nami wygrać. Taki pojedynek, jak ten we wtorek z pewnością na długo pozostanie w naszej pamięci.

    - Z powodu kontuzji nie mogłeś jednak wystąpić w tym spotkaniu…
    - Strasznie tego żałuję, bo na takie mecze czeka się całą rundę. Spotkanie oglądałem z trybun, byłem z chłopakami i denerwowałem się tak, jakbym był na boisku. Chciałem przebrać się, wyjść na murawę i grać! Przy wyniku 0:1 każdy miał myśli, że w sobotę czekał nas będzie mecz o wszystko z Piastem. Szczęście pomogło nam jednak i dało utrzymanie!

    - Jak się obecnie czujesz?
    - W porządku. Wszystko jest na dobrej drodze. Rokowania tej kontuzji były dużo gorsze, a tymczasem na dniach zacznę lekko truchtać. Chciałbym przystąpić już zdrowy do okresu przygotowawczego i jednocześnie zrobić wszystko, aby ta kontuzja już się nie odnowiła.

    - Przypomnij, z jakim borykasz się urazem…
    - Przed derbowym meczem wielu dziennikarzy pisało, że nie zagram z powodu kontuzji kolana. To jednak nie jest kolano. W meczu z Zagłębiem Lubin (09.04.2010 – przyp.) Łukasz Hanzel interweniował tak niefortunnie, że swoją nogą rozwalił mi cały staw skokowy i rozerwał torebkę stawową. Lekko naderwane zostały także wiązadła w stawie skokowym. Szczęście w nieszczęściu było takie, że wiązadła wytrzymały. W przeciwnym razie czekałaby mnie nawet siedmiomiesięczna przerwa.

    - Na jakim etapie leczenia jesteś obecnie?
    - Od półtora tygodnia jestem pod opieką rehabilitantów w Poznaniu i Krakowie. Właściwie nie wychodzę z salki gimnastycznej, cały czas trenuję pod ich okiem. To żmudna praca, ale konieczna. Muszę zrobić wszystko, by wzmocnić staw skokowy.

    - Teraz, wiedząc, że w przyszłym sezonie zagracie w Ekstraklasie, z pewnością będzie ćwiczyło ci się nieco luźniej…
    - Zgadza się. Na pewno był niepokój. Mimo to zarówno piłkarze, jak i kibice nie wyobrażali sobie innego scenariusza, jak tylko utrzymania w lidze. Ja już mam za sobą kilka sezonów gry w drugiej lidze, czy też nowej pierwszej i wiem, jak wygląda poziom. Jest on nieco słabszy. Z awansem jest tam ciężko, zwłaszcza od razu po spadku. Co prawda z Zagłębiem Lubin dokonaliśmy tego, ale do teraz pamiętam, ile nas to kosztowało sił i nerwów.

    Rozmawiał Dariusz Guzik